Prezydent i szef MON toczą spór, którego ofiarą jest polska armia.
Prezydent i szef MON toczą spór, którego ofiarą jest polska armia. Fot. Jan Rusek / Agencja Gazeta

Konflikt między szefem MON a prezydentem zaostrza się z każdym tygodniem. Najpierw Andrzej Duda zablokował nominacje generalskie dla oficerów wskazanych przez Antoniego Macierewicza, a teraz okazuje się, że wstrzymał także promocje na stopień podporucznika.

REKLAMA
Podobno armia jest tak dobra, jak dowodzący nią oficerowie. Jeśli tak jest, to w polskiej armii juz dawno nie było tak źle, a wszystko wskazuje, że może być jeszcze gorzej. Nie tylko brakuje nowych generałów, mogących zastąpić tych, którzy w ostatnich miesiącach odeszli z wojska. Wkrótce może się okazać, że zabraknie też młodych oficerów, bo Andrzej Duda wstrzymał nominacje na podporuczników.
Wydawać by się mogło, że w kwestiach kadrowych w polskiej armii głowa państwa ma niewiele do powiedzenia. Przy okazji świąt państwowych wręcza nominacje generalskie i przyznaje patenty oficerskie absolwentom szkół wojskowych. Tymczasem, jak donosi "Gazeta Wyborcza", prezydent Duda nader ochoczo zaczyna sięgać do swoich konstytucyjnych uprawnień i jeśli konflikt między nim a szefem MON potrwa dłużej, to polska armia zostanie wojskiem bez dowódców najniższego i najwyższego szczebla.
Podporucznik to najniższy stopień oficerski, zaledwie pierwszy krok w karierze absolwenta akademii wojskowej. Dowodzi plutonem, rzadziej kompanią, a i to raczej po awansie na porucznika lub kapitana. Podporucznik to ten oficer, który jest najbliżej żołnierzy i który prowadzi ich w bój. Zwykle pierwszą gwiazdkę nadaje się niejako z automatu wszystkim absolwentom szkół oficerskich. Jednak Duda postanowił skorzystać ze swoich uprawnień i wstrzymał nominację dla grupy osób, na której zdaniem "Gazety Wyborczej" szczególnie zależało szefowi MON.
Oficjalnie dlatego, że prezydencki doradca generał Kraszewski nie ma dostępu do teczek personalnych i nie może dokonać oceny kandydatów. Dostęp ten stracił na mocy decyzji podległej Macierewiczowi Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Trudno jednak nie oprzeć się wrażeniu, że jest to po prostu ciąg dalszy wojny podjazdowej między głową państwa, a ministrem obrony narodowej.