
Sytuacja, w której film dostaje same pozytywne recenzje, to rzadkość. Ale taki jest właśnie przypadek "Lady Bird". Krytycy są zachwyceni, widzowie też. Pojawia się jednak zgrzyt. Film ma ogłoszone daty premier na całym świecie, ale na razie nie wiadomo, kiedy będzie w Polsce.
Zanim film trafi do kin musi przebyć długą i zawiłą drogę. To niezwykle skomplikowany proces, przez który wiele ciekawych tytułów nie trafia na srebrne ekrany, a wiele gorszych jakimś cudem się znajduje. – Z naszej perspektywy jest tak, że dostajemy zajawki filmów czy scenariusze jeszcze przed festiwalami. Jeśli dany tytuł nas zainteresuje, to składamy ofertę wyświetlania go w Polsce, ale czasem przebija nas większy dystrybutor, który wykupuje prawa na cały świat – mówi Paulina Piechota z Best Film, które też się interesowało "Lady Bird" od dawna.
"Gerwig zbudowała z ogranych elementów niezwykle przyjemny, zabawny film z mądrymi, choć nieoryginalnymi myślami. Dialogi należą do najzabawniejszych, jakie pojawiły się ostatnio w amerykańskej komedii. I choć czuć inspirację filmami Baumbacha, Allena i duetu Dayton i Faris, udaje jej się zachować własny głos. Wykonanie nie pozostawia nic do zarzucenia: Ronan gra jedną z najlepszych roli w swojej karierze, a towarzyszący jej aktorzy nie ustępują jej na krok."
Film jest już wyświetlany "normalnie" w USA, ale nie tylko Polska, ale i cały świat na niego czeka. Według serwisu IMDb, w lutym będzie pokazany m. in. w Wielkiej Brytanii i Francji, w kwietniu w Niemczech i Szwecji, a w maju w Hiszpanii. Ciekawe, czy dystrybutorzy pozwolą widzom tyle czekać, czy przesuną daty premiery ze względu na niezwykły "hype" na ten film. Polskim fanom udało się przecież przyspieszyć premierę "Gwiezdnych Wojen: Przebudzenia Mocy".
