Po piśmie przedprocesowym Jakuba Dymka z tekstu "Codziennika Feministycznego" zniknął wątek gwałtu.
Po piśmie przedprocesowym Jakuba Dymka z tekstu "Codziennika Feministycznego" zniknął wątek gwałtu. Fot. Twitter.com / ShapiroCommunication‏

"Nie jestem winny i mogę tego dowieść" – oświadczył publicysta "Krytyki Politycznej" Jakub Dymek tuż po tym, jak na łamach "Codziennika Feministycznego" ukazał się artykuł "Papierowi feminiści". Dymek wraz dziennikarzem portalu wyborcza.pl Michałem Wybieralskim zostali oskarżeni o molestowanie seksualne kobiet. Padły też o wiele mocniejsze zarzuty – w przypadku Dymka chodziło o gwałt, w przypadku Wybieralskiego o pobicie. Tymczasem z tekstu "Codziennika" po cichu zniknął wątek gwałtu.

REKLAMA
Obaj bohaterowie tekstu "Papierowi feminiści. O hipokryzji na lewicy i nowych twarzach polskiego #MeToo" odmiennie zareagowali na tę publikację. Dziennikarz "Wyborczej" przeprosił, podkreślając, że molestowanie czy prześladowanie nie było jego intencją: "Tekst każe mi przemyśleć moje postępowanie i relacje międzyludzkie. Chciałbym zadośćuczynić wyrządzonym przeze mnie krzywdom w formie, której oczekują skrzywdzone osoby". Publicysta "Krytyki Politycznej" zaś stanowczo odpierał zarzuty, jakie pojawiły się w tekście i od razu zapowiedział, że sprawę skieruje do sądu.
Jakub Dymek
"Krytyka polityczna"

Chcę powiedzieć, że nie jestem winny i mogę tego dowieść. Zarzuty są w świetle całej naszej relacji, która trwała przez kilka miesięcy po rzekomym gwałcie, są absurdalne. Redakcja "Codziennika Feministycznego" nie podjęła żadnej próby kontaktu ze mną przed publikacją tekstu. Byłem tą "sprawą" szantażowany - moje próby wyjaśnienia, porozmawiania i wysłuchania zarzutów prowadziły wyłącznie do dalszych gróźb. Nie chciałem, aby sprawa miała publiczny charakter, ale jak widać, sprawy potoczyły się inaczej.

Wielokrotnie publicznie zabierałem głos w sprawie molestowania i przemocy seksualnej - uważam, że takie przypadki należy piętnować, a przeciwdziałanie nadużyciom jest potrzebne. Jednocześnie nie można pozwolić, aby napiętnowanie faktycznych sprawców i praktyk molestowania, było wykorzystywane jako narzędzie nowych nadużyć. Bardzo o to łatwo w przypadku burzliwych intymnych relacji między dwojgiem ludzi, którzy się później rozchodzą. Właśnie za takie nadużycie uważam oskarżenie mnie o gwałt.

Na oświadczeniu się nie skończyło – Dymek skierował "przedsądowe wezwanie do zaniechania naruszenia prawa oraz usunięcia skutków tego naruszenia". Mówiąc prościej – publicysta zażądał m.in., aby z opublikowanego tekstu usunięty został fragment, w którym jest on oskarżany o gwałt.
Jak pisze branżowy portal press.pl, żądanie publicysty zostało spełnione – w tekście "Codziennika" nie pojawia się już wątek gwałtu. – Fragment został usunięty, ponieważ trwa śledztwo prokuratorskie w tej sprawie – tyle tylko wyjaśniła redaktor naczelna "Codziennika" Kamila Kuryło.
W tekście wciąż padają inne zarzuty: "napastowania seksualnego, przekraczania granic, obłapiania, chamskich, słownych zaczepek, które być może jego prawicowi koledzy uznaliby za końskie zaloty. (...) Zdarzało mu się macać ukradkiem kobiety, gdy jego partnerka na chwilę odwracała spojrzenie. (...) na widok kobiet reaguje słowami 'będzie ruchane'". Obaj bohaterowie publikacji "Codziennika Feministycznego" zostali w swoich redakcjach zawieszeni w obowiązkach służbowych.
źródło: press.pl