
"Nie jestem winny i mogę tego dowieść" – oświadczył publicysta "Krytyki Politycznej" Jakub Dymek tuż po tym, jak na łamach "Codziennika Feministycznego" ukazał się artykuł "Papierowi feminiści". Dymek wraz dziennikarzem portalu wyborcza.pl Michałem Wybieralskim zostali oskarżeni o molestowanie seksualne kobiet. Padły też o wiele mocniejsze zarzuty – w przypadku Dymka chodziło o gwałt, w przypadku Wybieralskiego o pobicie. Tymczasem z tekstu "Codziennika" po cichu zniknął wątek gwałtu.
Chcę powiedzieć, że nie jestem winny i mogę tego dowieść. Zarzuty są w świetle całej naszej relacji, która trwała przez kilka miesięcy po rzekomym gwałcie, są absurdalne. Redakcja "Codziennika Feministycznego" nie podjęła żadnej próby kontaktu ze mną przed publikacją tekstu. Byłem tą "sprawą" szantażowany - moje próby wyjaśnienia, porozmawiania i wysłuchania zarzutów prowadziły wyłącznie do dalszych gróźb. Nie chciałem, aby sprawa miała publiczny charakter, ale jak widać, sprawy potoczyły się inaczej.
Wielokrotnie publicznie zabierałem głos w sprawie molestowania i przemocy seksualnej - uważam, że takie przypadki należy piętnować, a przeciwdziałanie nadużyciom jest potrzebne. Jednocześnie nie można pozwolić, aby napiętnowanie faktycznych sprawców i praktyk molestowania, było wykorzystywane jako narzędzie nowych nadużyć. Bardzo o to łatwo w przypadku burzliwych intymnych relacji między dwojgiem ludzi, którzy się później rozchodzą. Właśnie za takie nadużycie uważam oskarżenie mnie o gwałt.
