Czytelnictwo w Polsce jest na żenująco niskim poziomie. – Pod względem procentowej ilości czytających to stawia nas między Izraelem, a Norwegią. Z tą różnicą, że w Izraelu mieszka osiem, a w Norwegii pięć milionów osób, co daje im liczebną przewagę – komentuje te „imponujące” wyniki pisarz Michał Zygmunt.
Mimo wszystko pisarze, z którymi rozmawiałem uważają, że warto. Co prawda Maria Czubaszek zauważa, że trzy jej pozycje zostały wydane, a ona nie dostała za nie ani grosza, a Zygmunt twierdzi, że pisanie jest zupełnie nieopłacalne i wyżyć z niego mogą tylko nieliczni.
Kto? Pisarz wskazuje, że tutaj ważny jest łut szczęścia – zarabiającą pisarką awangardową została Dorota Masłowska, a zarabiającą pisarką dla kobiet została Katarzyna Grochola. Rynek jest za mały, by utrzymać pełną czołówkę pisarzy, trafiają na nią nieliczni, wybrani, wyróżnieni nagrodami.
I to jest kolejna przypadłość polskiego mini-rynku literackiego: pisanie dla nagród, dotacji i wyróżnień. Jak je zdobyć? Najlepiej poruszać modny obecnie wątek. Tak jak w polskim filmie sprzedaje się patologia, wojna i inscenizacje lektur, tak literatura ma swoje trendy. Kiedyś z pewnością były to książki feminizujące w lekki, popowy sposób, później pojawił się Witkowski i moda na mniejszości, obecnie wracają kryminały. Jedynie książki dla kobiet cieszą się niezmiennym powodzeniem. Być może dlatego, że to właśnie kobiety są przytłaczającą większością spośród garstki czytelników?
Czy można nauczyć się pisać?
Kursy creative writing, czyli nauki pisania, są bardzo powszechne za zachodzie i północy Europy, w Polsce uznawane wciąż za coś nowego. Może i dobrze? Jaś Kapela: – Można nauczyć się przyzwoitości, ale nie bycia fajnym – ocenia. Krystyna Kofta wskazuje, że „można nauczyć się pisania podręczników pisania, a nie literatury”.
W Polsce każda szanująca się gwiazda serialu wydaje książki – jak żyć, gotować, ubierać, malować i osiągnąć sukces. Tabloidyzacja literatury sprawia, że trudno określić ile osób realnie czyta prawdziwe książki. Czubaszek mówi przewrotnie, że nie ma sensu pisać teraz czegokolwiek. – Wszyscy teraz piszą, to kto to wszystko czyta? – dodaje.
Pytani przeze mnie pisarze są zgodni – sama nauka to nie wszystko. Można opanować ortografię, stylistykę, ale gdy nie ma się talentu, książka zwyczajnie nie będzie miała duszy. Michał Zygmunt mówi, że takie właśnie wnioski wyciąga po przeglądzie niemieckiego czy norweskiego rynku, gdzie praktycznie każdy debiutujący pisarz skończył kurs creative writing, przez co ich literatura jest minimalistyczna, niemalże jednakowa, ograniczona formami wyniesionymi z lekcji.
Krystyna Kofta nie ma problemu z odpowiedzią na to pytanie: „Z głową”. Dodaje, że pisanie zawsze było elitarne, choć elity jeszcze nigdy aż tak nie odwróciły się od literatury jak ma to miejsce dziś. To musi się zmienić. – Czasami warto powstrzymać się od pisania – radzi Kapela. Wie, co mówi, gdyż sam na co dzień pracuje w wydawnictwie, w którym styka się z wypocinami młodych ludzi, którzy chcą zabłysnąć na rynku wydawniczym.
Co dalej?
E–booki, internet, tablety, audio booki i inne wynalazki. Trudno stwierdzić czy tradycyjna książka za kilkadziesiąt lat będzie miała jeszcze jakąkolwiek rację bytu. – Zawsze będziemy w Europie drugiej prędkości, jeśli nie będziemy czytali – kwituje moje pytanie Krystyna Kofta. Pisać trzeba, ale nie powinni robić tego wszyscy. Zanim napiszecie swoje opowiadanie natchnieni morską bryzą, czy szmerem potoku – pomyślcie, czy wasza głowa na pewno jest z wami.