
REKLAMA
I kto by pomyślał, że jedną z pierwszych ofiar pisowskiej szarży na sądownictwo i Unię Europejską może zostać słynny redemptorysta z Torunia. Co wspólnego ma o. Tadeusz Rydzyk z Komisją Europejską i zapisami słynnego artykułu? Jak dowiedzieli się dziennikarze Radia Zet, taka możliwość wcale nie jest nieprawdopodobna. – Po uruchomieniu art. 7 unijnego traktatu może się okazać, że zostaną zakwestionowane fundusze europejskie jako wątpliwe z perspektywy praworządności. Np. trzy miliony złotych z Europejskiego Funduszu Społecznego na szkolenia sędziów i prokuratorów, które zarobiła uczelnia ojca Rydzyka. Unia przy rozliczaniu może nie uznać tych wydatków – tłumaczy w rozmowie z "Zetką" Renata Mieńkowska-Norkiene z Instytutu Nauk Politycznych.
Tadeusz Rydzyk i jego fundacja finanse na wspomniane szkolenia dostała od Ministerstwa Sprawiedliwości. Nie wiadomo dokładnie, czy inne środki pochodzące z unijnych dotacji, które wpłynęły na konta toruńskich redemptorystów także mogłyby zostać zakwestionowane.
Przypomnijmy, unijni komisarze zapowiedzieli, że głosowanie nad uruchomieniem art. 7. wobec Polski mogłoby odbyć się już w najbliższą środę. Oznaczałoby to pierwszy w historii przypadek użycia słynnego zapisu Traktatu, nazywany też "opcją atomową". Przewiduje on m.in sankcje w postaci odebrania głosu w strukturach unijnych oraz zakręcenie kurka z unijnymi pieniędzmi.
Jednak kłopoty dla Tadeusza Rydzyka zaczęły się już teraz. Jak podaje portal onet.pl, CBA rozpoczęło kontrolę dokumentów dotyczących przekazania przez wojewodę i prezydenta Torunia w dzierżawę dwóch działek z 85 procentową bonifikatą.
źródło:radiozet.pl