– Moja znajoma, starsza pani, od lat przed świętami ma problemy z sercem. Teoretycznie. Bo w praktyce wygląda to inaczej. Po prostu dzieci odstawiają ją do szpitala, a one w tym czasie jadą do Zakopanego – mówi nam 77-letnia Elżbieta. – Od kilku lat jest taki trend, że starych ludzi na czas świąt zawozi się na SOR i na jakiś czas zostawia na oddziale – dodaje Longina Kaczmarska, wiceprzewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. W szpitalach nazywają ich "świąteczną babcią" czy "świątecznym dziadkiem".
Szpitale starych ludzi
Telefony dzwonią już na kilka dni przed Wigilią. "Babcia źle się czuje, coś kłuje ją w sercu", "Tatusiowi coś się ostatnio pogorszyło" – słyszą pielęgniarki. I one, i lekarze doskonale wiedzą w czym rzecz: zbliżają się święta, więc niektórzy chcą się pozbyć seniora, zwłaszcza jeśli planują podróż. Fundacja Zaczyn szacuje, że każdego roku przed Bożym Narodzeniem liczba starszych ludzi w szpitalach wzrasta nawet o 20 procent.
Ze strony Fundacji Zaczyn:
Rodziny nie chcąc spędzać świąt z babcią, dziadkiem czy wymagającym opieki rodzicem, przywożą bliskich do szpitali i znikają. Zdarzają się przypadki porzucania seniorów na izbach przyjęć. Czytaj więcej
– Jest taki problem, bo wielu ludzi chce wyjechać – potwierdza prof. Jacek Imiela. Wtóruje mu Piotr Gołaszewski, rzecznik prasowy Szpitala Bródnowskiego: – Przed świętami czy wakacjami szpitale wypełniają się starszymi ludźmi. I to się powtarza od lat. To ogromne wyzwanie dla systemu. Ci ludzie szukają miejsca, gdzie mogą rodziców, dziadków umieścić na pewien czas z możliwie dużym poczuciem bezpieczeństwa.
Bardzo często lekarze nie mają wyboru i schorowanego staruszka kierują na dalsze badania, pozostawiając w szpitalu, choć w tym czasie niełatwo o wolne łóżko. – Ci starsi ludzie odstawiani są na SOR. Najczęściej mówią, że źle się czują i lekarze są wtedy zobowiązani, by taką osobę przyjąć na badania. A te w naszym kraju nie trwają pół dnia, ale przynajmniej kilka – zauważa Przemysław Wiśniewski, prezes Fundacji Zaczyn.
Odstawienie
By staruszka położyć w szpitalu, muszą być do tego jakieś podstawy. I ludzie kombinują na różne sposoby. Niektórzy pobyt w szpitalu próbują załatwić przez znajomych, inni idą po skierowanie do lekarza rodzinnego, najczęściej jednak – po prostu przyjeżdżają na SOR. – Wiedzą, że ta osoba przewlekle choruje i te wyniki wyjdą nie najlepsze. O pewnych kwestiach, np., że choroba jest przewlekła już nie informują. Ludzie wszystkimi możliwymi sposobami próbują załatwić seniorowi pobyt w szpitalu, chodzi wyłącznie o to, by osiągnąć pożądany skutek. I to jest bardzo przykre – rozkłada ręce Longina Kaczmarska.
Zwykle staruszek, który zostanie przywieziony na SOR ma już wcześniej zdiagnozowaną jakąś chorobę. A jego dzieci powtarzają, że ta dolegliwość w ostatnim czasie się bardzo nasiliła. – Świetnym przykładem jest obszar kardiologii. Najprostsza rzecz, czyli nadciśnienie. Informują nas, że mamusia czy tatuś mieli rano wysokie ciśnienie. My nie wiemy, czy jest to prawdą. Musimy zobaczyć, czy temu człowiekowi możemy pomóc – mówi Piotr Golaszewski, rzecznik Szpitala Bródnowskiego.
Więc najczęściej pozostawia się takiego seniora, który utrzymuje, że nie czuje się dobrze, na dodatkowe badania.
Brak kontaktu
W szpitalach doskonale wiedzą, kiedy rodzina chce wcisnąć kogoś na siłę do szpitala i "pozbyć się problemu","kuli u nogi". Zwykle widać to już na samym SOR, gdy trzeba nawet kilka godzin zaczekać na swoją kolej. Robi się nerwowo, bo rodzinie się spieszy. Zdarza się – o czym informują pracownicy Fundacji Zaczyn – że po prostu "porzuca się seniora w izbie przyjęć".
Kolejną wskazówką dla pracowników szpitali jest reakcja rodziny na słowa lekarza, który mówi, że hospitalizacja nic nie wniesie . I natychmiast w odpowiedzi może usłyszeć: "ale jak, ale tatuś jest przecież w złym stanie; odpowiedzialność za wszystko poniesie szpital". – Wówczas mamy taki symptom, że coś się dzieje – zaznacza Golaszewski. Ale prawdą jest także, że wiele osób, które w taki sposób trafiają na SOR, faktycznie kwalifikuje się do leczenia. – U osoby starszej prawie zawsze jest coś, co mogli byśmy pomóc poprawić. Jeśli widzimy, że ta hospitalizacja ma sens, to chcemy pomóc – zapewnia Golaszewski.
Ale jeśli nie uda się w jednym szpitalu, to rodzina próbuje w kolejnych. – Oni są szalenie zdeterminowani, bo najczęściej mają już zaplanowany wyjazd i chcą, by do niego doszło – mówi nam jedna z pielęgniarek.
Kolejnym wyzwaniem dla personelu jest wypisanie pozostawionego pacjenta. – Bardzo często później telefon osoby, która odstawiła babcię czy dziadka nie odpowiada. A oni nie potrafią dokładnie określić, gdzie są ich bliscy – mówi nam Przemysław Wiśniewski z Fundacji Zaczyn. – Jeśli mija trzeci czy czwarty dzień i nikt takiego człowieka nie odwiedza, a kontakt z rodziną jest zerowy, to jest kłopot – słyszę od jednego z pracowników szpitala. Nie dziwi go, że pielęgniarki często dzwonią pod numer wskazany przez rodzinę do kontaktu, by sprawdzić, czy ten na pewno do nich należy.
Chory system czy chore relacje
W państwowych szpitalach nie ma Wigilii. – Zwykle jest roznoszona kolacja, kto ma jaką dietę zleconą, taki posiłek dostaje – mówi Longina Kaczmarska. Jest smutek i pustka. Ale mimo tego porzuceni na czas świąt seniorzy i tak starają się usprawiedliwiać swoje dzieci. Longina Kaczmarska wspomina pewną historię: syn przed świętami umieścił matkę w szpitalu. – W ogóle jej nie odwiedzał, a ona czekała aż przyjdzie. Cały czas go tłumaczyła, że przecież on nie ma czasu, bo pracuje za granicą i to na dwie zmiany. W większości przypadków rodzice starają się tłumaczyć te dzieci. To wynika z miłości rodziców do dzieci, której nie ma z drugiej strony – mówi Kaczmarska.
Często na tak drastyczny krok, jak pozostawienie najbliższych na święta w szpitalu, decydują się osoby, które od wielu lat każdego dnia się nimi opiekują. – To jakaś dysfunkcja systemu. A to, co widzimy na poziomie medycznym to jest pewien efekt. Bo przecież ci ludzie mają alternatywę – mogą umieścić rodziców czy dziadków w ośrodku, ale to wysokie koszta – zauważa Piotr Gołaszewski.
To chory system czy rozpad więzi? – Pewnie jest jakiś margines ludzi, dla których takie zachowanie jest objawem postaw konsumpcyjnych. Według mnie przynajmniej część tego typu zachowań to wyraz bezradności, braku sił na poziomie elementarnym. To pokazuje, jak bardzo osamotnione są osby opiekujące się swoimi bliskimi – mówi nam dr hab. Tomasz Ochinowski. Psycholog przytacza badania Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu, które jasno pokazują, jak dużym obciążeniem dla osób dorosłych jest zajmowanie się obłożnie chorymi osobami. – Otóż te badania pokazały, że jest to tak duże obciążenie, iż połowa osób, które opiekują się swoimi bliskimi umiera wcześniej od nich – stwierdza Ochinowski.
W naszym społeczeństwie wciąż żywe są schematy, że seniora nie należy oddawać do domu opieki. – Często takie osoby kierują się takim poczuciem, że oto muszę się opiekować swoim bliskim w domu, rezygnują z pracy, zaniedbują własne dzieci, bądź nie zakładają rodzin. Ważne, by społeczeństwo miało świadomość, że oddanie osoby starszej do zakładu nie musi oznaczać zerwania więzi, a wręcz przeciwnie – jest szansą na ich odnowienie – mówi Ochiniowski.
Ta starsza osoba często potwierdza: "czułam się rano źle", bo ona codziennie rano źle się czuje. Więc w pewnym sensie to wszystko jest spójne. I tu już rola lekarza. On nie ma jakiejś książki, żeby ocenić, że zgadza się w 7 punktach i przyjmujemy czy nie zgadza się w 6 punktach - więc nie przyjmujmy. On musi ocenić, czy ta osoba powinna zostać w szpitalu czy też nie. Problem polega na tym, że każde odesłanie osoby starszej wiąże się z ryzykiem.