Firma założona przez trzech studentów w ciągu kilku lat została jednym z najważniejszych rozgrywających polski internet. Teraz Grupa o2, która posiada serwisy Pudelek, o2.pl czy wrzuta.pl, wejdzie na giełdę, co może okazać się zarówno zbawieniem, jak i pułapką – Facebook miesiąc po giełdowym debiucie ponosi przecież sromotną klęskę.
Na wejście "Fejsa" na giełdę inwestorzy czekali z zapartym tchem. Miała to być żyła złota – zarówno dla tych, którzy kupowali akcje, jak i dla Marka Zuckerberga. Szybko okazało się, że te nadzieje były płonne. Miesiąc po debiucie media piszą: "I po Facebooku" (Forbes.pl). Czy tak samo będziemy pisać za kilka(naście) miesięcy o Grupie o2?
Klęska FB
Już kilka dni po debiucie Facebooka na giełdzie usłyszeliśmy o pierwszych problemach z tym związanych. Najpierw okazało się, że bank Morgan Stanley nie ostrzegał swoich klientów o ryzyku inwestycyjnym przy kupowaniu akcji FB. I chociaż już sam fakt inwestowania na giełdzie oznacza podjęcie jakiegoś ryzyka, to w systemie prawnym USA wszystko jest możliwe – i klienci to wykorzystują, domagając się teraz odszkodowań.
O wiele bardziej znaczący jest jednak fakt, że już w dniu debiutu Facebook stracił – cena akcji spadła wtedy z 42,05 dol. na otwarciu do 38,23 dol. na zamknięciu. Po miesiącu jest jeszcze gorzej, bo na NASDAQ Facebook stracił 30 proc., chociaż cały indeks w tym czasie wzrósł. Akcje Facebooka kosztują teraz 27 dolarów.
Oczywiście, przed giełdowym debiutem FB wielu specjalistów ostrzegało, że to nadmuchana bańka, która bardzo szybko pęknie. – Przed debiutem było wiadomo, że wycena była zbyt wysoka – mówi nam dr Przemysław Kwiecień, główny ekonomista X-Trade Brokers.
o2 czeka na odpowiedni moment
Na szczęście dla Grupy o2, u nas na giełdowym rynku jest trochę mniej lekkomyślności, a więcej dystansu. – W Polsce też się zdarzają zbyt duże wyceny, ale myślę, że teraz inwestorzy będą ostrożni wobec branży internetowej – ocenia dr Kwiecień.
– Na chwilę obecną nastroje na rynku nie są najlepsze, a przypadek Facebooka pokazał, że branża technologiczna nie może być oderwana od rzeczywistości –
przekonuje główny ekonomista XTB.
Grupa o2 o tym wszystkim wie, a przynajmniej zdaje się wiedzieć. "Zależy nam, aby akcje Grupy o2 były plasowane w możliwie najlepszym momencie, dlatego głównym wyznacznikiem najbliższych działań będzie aktualna koniunktura na rynku" – czytamy słowa Jacka Świderskiego, współzałożyciela o2, w komunikacie prasowym firmy. To pierwszy raz, gdy spółka skorzysta z zewnętrznych pieniędzy – do tej pory udawało jej się wypracowywać spore zyski bez pomocy zewnętrznych inwestorów. Jak podawał w maju portal wirtualnemedia.pl, Grupa o2 szukała inwestora już od 2 lat, ale ostatecznie nie otrzymała satysfakcjonującej oferty. To, prawdopodobnie, jeden z czynników, który zadecydował o wejściu na giełdę.
Dobra perspektywa
Nawet jeśli nastroje inwestorów niespecjalnie będą sprzyjać Grupie o2, to spółka i tak nie powinna się o to martwić. Jej podstawy ekonomiczne wydają się być bardzo zachęcające. W 2010 roku firma wypracowała zysk netto wynoszący 16,2 miliona złotych przy przychodach rzędu 47,7 miliona złotych. To wystarczająco dużo, by osiągnąć giełdowy sukces.
– Wszystko zależy od jakości oferty zaproponowanej przez o2. Jeśli wycena akcji będzie konserwatywna, nie rozdmuchana, to spotka się to z dużym uznaniem – ocenia Wojciech Warski, ekspert ds. gospodarki z Business Centre Club i prezes spółki Softex Data.
– Jeśli ta wycena będzie realna, oparta o rzeczywiste wyniki, to czemu nie? Będzie to okazja do zarobienia niezłych pieniędzy na stabilnym rynku – przewiduje Warski. Nie oznacza to jednak szybkich pieniędzy. Jak mówi nasz rozmówca, o2 należy traktować jako spółkę średnio bądź długoterminową.
Czarny scenariusz?
Oczywiście, może się zdarzyć tak, że Grupa o2 stworzy wycenę liczącą na hurraoptymizm inwestorów i obiecującą złote góry. – Wówczas się przeliczą, bo zaufanie
do branży nowoczesnych technologii jest bardzo niewielkie – przypomina Warski. Ale taki scenariusz jest wątpliwy, bo do tej pory model biznesowy o2 prowadzony był bardzo rozsądnie i nie ma żadnych przesłanek by sądzić, że giełdowy debiut zostanie źle zrealizowany.
Szczególnie, że o2 nie szuka po prostu większego zarobku, a – jak zapowiadał Jacek Świderski – chce wykorzystać zarobione na giełdzie pieniądze do rozwijania całej spółki. Co, wbrew pozorom, w przypadku wielu spółek takie oczywiste nie jest. "Środki od inwestorów przeznaczymy na rozwój posiadanych oraz tworzenie nowych serwisów poszerzających naszą aktualną ofertę reklamową. Ponadto, nie wykluczamy przejęć interesujących podmiotów z naszej branży" – zapowiadał Świderski w oficjalnym komunikacie.
W Polsce bańki nie ma
Internauci, komentujący potencjalne wejście o2 na giełdę, wskazują jeszcze, że spółka ta może paść ofiarą zbiorowego entuzjazmu. W taki sam sposób, jak stało się to z Facebookiem. Realnie patrząc jednak na nasz rynek, to też medialnej spółce raczej nie grozi. – U nas tej bańki specjalnie nie widzę, nie ma spółek, które rozdmuchują swoje notowania – ocenia Wojciech Warski. Myśli o tym, że indywidualni inwestorzy rzucą się na akcje o2, a potem zostawią je na pastwę losu, nasz rozmówca "nie dopuszcza".
Pod względem oddziaływania na społeczeństwo nie można bowiem porównywać o2 do Facebooka. Ten pierwszy jest zjawiskiem o zasięgu ogólnoświatowym, który budzi ogromne emocje. To na tych emocjach opierała się, w dużej mierze, wycena. W przypadku grupy Brańskiego, Świderskiego i Sieroty ten czynnik emocjonalny nie wchodzi w grę. Entuzjazm wobec rozsądnej oferty – owszem, ale na pewno nie bezmyślne podążanie za trendem.
NewConnect, formalnie Alternatywny System Obrotu (ASO), a nieformalnie "mała giełda" to rynek alternatywny wobec głównego parkietu GPW. Z założenia rynek dla spółek innowacyjnych, startupów o podwyższonym ryzyku, ale wysokiej stopie zwrotu. Giełda zabrała się za jego uporządkowanie. Czy ma szansę stać się atrakcyjnym rynkiem dla funduszy venture capital inwestujących w innowacyjne przedsięwzięcia? CZYTAJ WIĘCEJ