Nastały trudne czasy dla osób szukających pokoju do wynajęcia lub kawalerek. W Warszawie w tym momencie bardzo trudno znaleźć coś na "młodzieżową kieszeń", co przy okazji nie będzie uwłaczać ludzkiej godności. Tonący nawet i brzytwy się chwyta, dlatego niektórzy mają wymyślne sposoby na zdobycie własnego kąta. Wynajmujący też są kreatywni i czasem nawet nie biorą pieniędzy za wynajem...
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Trudno powiedzieć czy to kwestia koniunkcji planet, echo kryzysu z 2008 roku czy wysokich cen masła, ale wynajęcie kawalerki 20 mkw w standardzie typu PRL to koszt średnio 2 tys. złotych (w 2015 roku za tyle można było wynająć duże mieszkanie). Za pokój zapłacimy tak o połowę mniej. Oczywiście mieszkania w centrum, świeżo malowane z nowiuśkimi meblami są o wiele droższe o czym niedawno pisał mój redakcyjny kolega Piotr Rodzik. Od września jest jeszcze gorzej, a ofert przyjaznym właścicielom czworonogów... jest jak kot napłakał.
Pokój na ładne oczy
Gdy wysłałem zapytanie do właściciela jednego z mieszkań, to musiałem podać wiek, wykształcenie i czy pracuję na etacie. Powoli cała procedura przypomina casting do teleturnieju. W stolicy Polski (i pewnie w innych większych miastach) mamy obecnie do czynienia z rynkiem właścicieli - to oni sobie mogą przebierać w chętnych. Nic dziwnego, że niektóre kandydatki chcą wyprzedzić inne ze swoją "ofertą".
Grupa na Facebooku "Mieszkaj dobrze, Warszawo" liczy ponad 100 tysięcy osób. To miejsce gdzie można przebierać w ofertach bezpośrednio od wynajmujących, a nie przez pośredników, którzy też przecież sobie nieźle liczą. Trudno się przebić w takim tłumie, dlatego niektórzy prócz suchego zapytania w formie tekstowej, dorzucają fotkę. Póki co robią to tylko dziewczyny.
– Zdjęcie ułatwia przełamanie jakiejś bariery ze strony wynajmującego i sprawia, że ogłoszenie jest bardziej wiarygodne – napisała mi Eria. – Posty bez zdjęć szybko giną w morzu postów. Teraz miałam zdecydowanie większy odzew. Dostałam kilka bardzo obiecujących ofert, kwestia wybrania się i obejrzenia – dodała 21-latka, która szuka taniego pokoju. I faktycznie, pod jej postem można znaleźć sporo komentarzy - ludzie sami się zgłaszają. Jednak przez to osoby, które nie wrzuciły fotki mają trudniej.
Niestety wśród ofert trafiają się też "niemoralne propozycje". Nie chodzi tu o komentarze typu "Ładna dziewczyna znajdzcie jej coś" (autentyk), ale to co dziewczyny dostają na skrzynkę mailować. – Kreatywność niektórych przechodzi ludzkie pojęcie. Od "lekkich" tzn. nie nachalnych zaczepek do dziwnych propozycji darmowych pokoi – zdradza Eria i podaje link do obrzydliwej oferty.
Mieszkanie nie do końca za darmo
Dziewczyny, które są tak zdesperowane, że do ogłoszenia dodają selfie może i mają dobre intencje i nie szukają sponsora. Niektórzy jednak widzą to co chcą widzieć i proponują lokum niby za darmo, a jednak nie do końca. Jak "Zielony Eden" czyli "przytulne gniazdko fotomodelkowe". "Za przebywanie w tym cudzie i za rozkoszowanie się jego urokami nie wyłożysz ani złotówki :) Zupełnie jak w bajce :)". Czytamy na stronie, która od kilku wisi w internecie. Jest tam jeden haczyk, a raczej potężny hak.
"W bajkach jednak nie ma nic za darmo, więc przez czas gdy będziesz leżeć i pachnieć w tym fotomodelkowym apartamencie, zostaniesz moją osobistą agentką do zadań specjalnych. W stylu seksualnie niebezpiecznym będziesz robić mi obstawę w kinie, bankietach, restauracjach i ...na kanapie :) czyli ogólnie wszędzie. Za dobre ogarnianie tematu co kwartał dostaniesz premię .... no właśnie w zgłoszeniu zawrzyj co byś chciała :)"
Napisałem na podany adres i okazuje się, że właściciel mieszkania poszukuje nowych "fotomodelek", dlatego zaproponował to mojej rozmówczyni. – Szukam nowej, ładnej i bezfochowej dziewczyny. Bardzo ciężko jest wyłuskać tą właściwą osobę. Trzeba dużo pracy poświęcić reklamie i selekcji – napisał mi Tomasz. Zapewnił, że poprzednia lokatorka wyprowadziła się po dwóch latach. – Dziewczyna była zadowolona. Nie tylko o tym mówiła, ale również było to widać. Na początku były czasem jakieś spiny, ale szybko się dotarliśmy i było wspaniale – dodał. Sponsor nie widzi w tym nic złego.
Nieswojo się czułem, gdy czytałem mail od właściciela "Zielonego Edenu". Nie chcę pisać truizmów w stylu "mam nadzieję, że to jednostkowy przypadek", bo może faktycznie są osoby, którym taki układ odpowiada. Poza tym to jednak dobrze, że rynek mieszkań w Warszawie jest tak dynamiczny i co chwilę wskakują nowe oferty. Nawet zdeterminowane osoby nie muszą wtedy przymusowo wpadać w sidła sponsoringu.
"Według mnie to jest i stosowne i sprawiedliwe. Chociaż w tym momencie rozumiem już czemu niektóre dziewczyny dodają dopisek, że to nie jest ogłoszenie matrymonialne."
Tomasz
Sponsor wynajmujący mieszkania za m. in. seks
"Uważam taki układ za stosowny. Każdy z niego coś czerpie i każdy do niego coś daje. Poza tym w takim układzie dziewczyna jest bardziej aktywna i pomysłowa niż w potocznym związku. Bardziej dba o to, by było dobrze. Oczywiście musi być też współpraca drugiej strony.
Taki związek się sprawdza i to bardzo. Jednak, by tak było, trzeba znaleźć tą cudowną i właściwą osobę. Z tym jest bardzo ciężko. Bardzo dużo jest różnych złodziejek, oszustek, zawodowych dziewczyn do towarzystwa, dziewczyn szukających bardzo szybkiej i dużej kasy, przy jednoczesnym zerowym wkładzie własnym i innych modliszek. Takie trzeba, już na poziomie zapoznawania, zdemaskować i odrzucać. Jest to mozolna, wielogodzinna, żmudna praca. Należy ją wykonać by potem mieć raj."