Był jedną z gwiazd Sylwestra TVP w Zakopanem, ale w natłoku Fonsiego, Zenka Martyniuka i Maryli Rodowicz niewiele go było widać na scenie. Większość czasu brylował raczej wśród tłumów i właśnie ta rola dała się internautom szczególnie zauważyć. "Norbi rozdaje masło w tłumie na Sylwestrze TVP2. Chcę umrzeć" – posypały się komentarze. Jedni ze zgrozą, inni ze śmiechu. Norbi też reaguje śmiechem. Nie miał zielonego pojęcia, że kogoś to zainteresowało. – Dla mnie to są jakieś jaja – mówi naTemat.
Bez dwóch zdań masło Norbiego zostało zauważone sieci. Niektórzy kpią, inni się podśmiewują i nazywają jajcarzem. Przebrany za Janosika, w wielkiej czapie na głowie i białym kożuchu przede wszystkim robił za coś w rodzaju konferansjera w tłumie pod sceną. W pierwszej chwili nie wszyscy pewnie go rozpoznali. "Co tam się dzieje? Norbi robi za Janosika. Nawet nas bawi. Chociaż w tym kożuchu wygląda bardziej jak "Dziadek Mróz " – relacjonował portal TVP Info.
Ale niektórzy internauci nie dowierzali. "To się nie dzieje naprawdę", "Myśleliście, że widzieliście już wszystko, ale wtedy wychodzi Norbi przebrany za Janosika i rozdaje ... masło" – piszą w sieci. Mało pochlebne niektóre komentarze, choć są i takie, w których fani przyznają, że Norbi wypadł z klasą i jako artysta jeszcze się nie wypalił.
Zresztą, swój największy przebój "Kobiety są gorące" również zaśpiewał w Zakopanem. – To był jeden z najlepszych jobów, jakie miałem. Jak zaśpiewałem w Zakopanem ten numer i ludzie mi ryknęli, to się poczułem jak 20 lat temu – mówi naTemat.
"Z pięć kostek rozdałem"
Ale masło? Ktoś nawet uznał, że to... riposta do wigilijnego spotu PO, w którym pojawia się wątek przedświątecznej drożyzny. "To robienie beki ze spotu Platformy" – skwitował jeden z nich.
O co chodziło z tym masłem? – Wszedłem w tłum i rozdałem. To było ustalone, taki był scenariusz. Ci, którzy to ustalali, stwierdzili, że to będzie dobry żart. Dla mnie był dobry. Masło jest dziś bardzo cenne – mówi naTemat Norbi. Ile go było? – Z pięć kostek rozdałem – odpowiada.
Ale gdy słyszy o spocie PO, mam wrażenie, że łapie się za głowę. W ułamku sekundy niemal pęka ze śmiechu. – Nie no nie wierzę! To są jakieś jaja! – wykrzykuje. Jest zszokowany nie tylko skojarzeniem, ale w ogóle samym tematem. – To są jakieś duperele. Liche sprawy wokół tego, co się dzieje u każdego w życiu. Ludzi naprawdę to obchodzi? Nie wierzę – mówi. Ale co zrobić, skoro nawet na jego fanpage'u na FB fani zwrócili uwagę na to masło?
Ba, masło zostało poddane takiej analizie, że niektórzy uznali nawet, że to był prztyczek w drugą stronę...
"Pierwszy raz w Opolu"
Norbi podkreśla, że jest apolityczny, w wyborach wziął udział może raz w życiu. – Nie chodzę, ale nie narzekam. Najgorzej jak ktoś nie idzie i narzeka. Dla mnie jest super – mówi. Dobra zmiana? – Jest mi to obojętne. Chodzę do Jedynki, Dwójki, Polsatu i nie zamierzam tego zmieniać – odpowiada. To tyle o polityce. Choć to za dobrej zmiany pierwszy raz – w ubiegłym roku – zaśpiewał "Kobiety są gorące" na wrześniowym festiwalu w Opolu. I to 20 lat od premiery.
Nie da się ukryć, że dla przeciętnego Kowalskiego największe lata świetności Norbiego to właśnie czas jego największego przeboju w latach 90. Wielu do dziś uważa, że jest gwiazdą tylko jednej piosenki, po Sylwestrze w Zakopanem też nie brakowało takich opinii. Swego czasu głośno było o jego chałturach na weselach. Niedawno podśmiewano się z koncertu w Szydłowcu, na który przyszło kilka osób. Jakby jego kariera zamarła, tak to bywa odbierane.
Ale on nie ma takiego poczucia. Polacy wciąż chcą słuchać "Kobiet", a on ma ręce pełne roboty i niezłą zabawę. Odsyła do strony internetowej, gdzie jest lista koncertów. Niczego nie owija w bawełnę, wali prosto z mostu.
"Grałem już dla Biedronki ze trzy razy"
Chałtury na weselach? – Jak najbardziej. Gram co najmniej 10 w roku. Nie jest to dla mnie żaden obciach – tą odpowiedzią zaskakuje jak mało czym. Nie całe wesele, tylko koncert około 40 minut, ale zawsze.
– Gram w marketach, gdzie chcesz. Ja się z tym nie kryję i opowiadam o tym – mówi. W najbliższy piątek gra na dużej imprezie Biedronki w Łodzi, a potem u kogoś na północy Polski na urodzinach. – Grałem już dla Biedronki ze trzy razy. Ja się tym chełpię, dla mnie to czad – mocno to podkreśla.
Być może nie każdy wie, ale ostatnio świetnie czuje się w środowisku disco polo, więc w Zakopanem jak znalazł. – Jestem z discopolowcami bardzo związany. Bardzo ich lubię. Prowadzę dużo gali disco polo dla Polsatu i nie tylko. Mam program na kanale polsatowskim Disco Polo Music. Jeżdżę dużym fiatem z discopolowcami i gadam z nimi o muzyce – mówi.
Na Szydłowiec machnął ręką. W sieci się śmiano, powstawały memy, ale nie widać, by się tym przejął. Choć również po Sylwestrze w Zakopanem niektórzy to przypominają.
– Szydłowiec był wtopą, takie rzeczy się zdarzają. Ale ja cały czas gram. Mam ze sto koncertów rocznie. Praktycznie co tydzień śpiewam "Kobiety są gorące" i dwadzieścia innych utworów. To jest mój największy przebój, czy komuś się to podoba, czy nie, i dlatego go gram. Będę go grał za rok, za osiem i za sto jak dożyję. Po prostu robię to, co lubię. W styczniu wydaję płytę po 15 latach. I grzejemy dalej.
Jesienią ubiegłego roku otworzył z żoną lokal w Kielcach, o nazwie "Nasza pączkarnia". – To było takie wariactwo. Otworzyliśmy z żoną na zasadzie szaleństwa. Kolega nas zaraził. Pączki się smażą, zatrudniliśmy 11 osób. Ludzie są zadowoleni – mówi.