Wpisy na Twitterze, Facebooku, SMS-y i wiadomości mailowe zyskały zupełnie nowe właściwości. Ludzie rozchodzą się, przełożeni rozstają z pracownikami, a pracownicy z przełożonymi. Wszystko to nie jak dotychczas "twarzą w twarz", ale na odległość.
Pewien dziennikarz chciał zakończyć współpracę z pewną firmą. Zamiast zadzwonić i porozmawiać, zdecydował się jednak obwieścić swoją decyzję wszem i wobec na Twitterze. Informację o odejściu zmieścił w 150 znakach. I po sprawie. – Teraz nie wchodzi się już w butach do cudzego życia. Wchodzi się za pomocą e-maila, SMS-a, krótkiej wiadomości. To przejaw niskiej kultury, wręcz chamstwa – mówi naTemat dr Leszek Melibruda, psycholog biznesu.
Bo po co komunikować cokolwiek "twarzą w twarz" skoro można na odległość? – takie pytanie zadaje sobie coraz więcej osób.
E-zwolnienia
Zjawisko zwalniania pracowników za pomocą SMS-ów bądź e-maili zyskało już fachową nazwę: "e-firing". Zrobiło się o nim głośno kilka lat temu, kiedy duża stacja radiowa wyrzuciła z pracy kilkaset osób, informując ich o tym e-mailem. Już wtedy rozgorzała dyskusja, czy etyczne jest rozstawanie się z podwładnymi "na odległość", przekazując im jedynie tekstową informację o przykrej dla nich decyzji.
"Pewnego dnia, kończąc pracę, poszedłem spokojnie do domu (nikt nam nie powiedział że nas zwalniają - jeszcze mówili do zobaczenia w poniedziałek), koło godziny 19 tego dnia otrzymałem sms od agencji że już nie pracuję gdyż menager zwolnił 10 osób i koniec" - skarży się na forum prawniczym ofiara SMS-owej komunikacji.
– Niestety w Polsce to zjawisko występuje często. Trafiają do mnie menedżerowie, także liniowi pracownicy, którzy taką formą zwolnienia są zaskoczeni i zdziwieni. Mają problem z opanowaniem potrzeby zemsty – zwraca uwagę dr Melibruda. Dodaje, że taka forma przekazywania informacji jest wyrazem "dehumanizacji" pracownika. – I dowodem na kompletny brak szacunku. Dojrzali, inteligentni biznesmeni zachowują się jak dzieci w grze komputerowej – stwierdza.
Zrywam z Tobą
SMS czy e-mail może służyć także do szybkiego, łatwego i nie powodującego wyrzutów sumienia zerwania z partnerem czy partnerką. Są nawet specjalne serwisy internetowe, które obok gotowych SMS-ów z życzeniami i aforyzmami, oferują także "gotowce" informujące o zakończeniu związku. Oto próbka: "Byłeś, odszedłeś, cóż i tak w życiu bywa, że ten kto kocha w tej grze przegrywa".
I nie jest to tylko domena zblazowanych nastolatków. W 2007 roku brytyjski serwis internetowy moneysupermarket.com przeprowadził sondaż, w którym co siódma ankietowana osoba przyznała, że została porzucona przez partnera za pomocą SMS-a lub e-maila. W Polsce podobnych badań nie ma, ale w internecie relacji aż nadto. – To wygodne i bezstresowe. Nie zdziwiłbym się, gdyby stopniowo taki sposób kończenia związków stawał coraz bardziej popularny – stwierdza prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.
SMS śmierci
Bywają też skrajne przykłady zastosowania komunikacyjnych możliwości SMS-ów. W jednym z czeskich szpitali wdrożono pionierski system informowania rodziny o śmierci bliskiej osoby za pośrednictwem wiadomości wysyłanych na komórkę. Na sugestię, że to nieetyczne, dyrektor szpitala odparł: "to metoda najszybsza i najdogodniejsza".
Niestety w Polsce to zjawisko występuje często. Trafiają do mnie menedżerowie, także liniowi pracownicy, którzy taką formą zwolnienia są zaskoczeni i zdziwieni. Mają problem z opanowaniem potrzeby zemsty.