Od zawsze większości z nas wydaje się, że jeśli mamy ciepłą zimę to latem będzie latać więcej komarów. Mówi się też, że niskie temperatury zabijają wszelkie bakterie i wirusy, dzięki czemu jesteśmy zdrowsi. To wszystko niestety bzdury, a warunki pogodowe są niestraszne tym małym, wkurzającym i niebezpiecznym istotom.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Zima nas rozpieszcza. Mamy styczeń, a za oknem słońce, plusowe temperatury, a zamiast śniegu mamy głównie deszcze. To miała być "zima stulecia" i trochę nią jest, choć w innym sensie niż myśleliśmy - przynajmniej w Polsce. Jeśli wierzyć rosyjskim i amerykańskim specom od pogody: wiosna przyjdzie już pod koniec lutego. Średnia temperatura w przyszłym miesiącu ma być taka, jak pod koniec marca, czyli w Polsce będzie około 7-8 stopni Celsjusza w ciągu dnia. Nie oznacza to, że teraz będzie więcej chorób, a latem zagryzą nas komary. To dwa powszechne mity, które rozwiewam z dwójką epidemiologów.
Mit #1: mróz zabija wirusy i bakterie, więc ciepłej zimy chorujemy częściej
I tak, i nie. Skoro niskie temperatury są takie śmiercionośne dla zarazków to czemu chorujemy? Ano dlatego, że nasi maleńcy wrogowie lubią zimę. Dlatego wirus grypy zbiera żniwo właśnie o tej porze roku. Można to wywnioskować z informacji publikowanych na stronie Ministerstwa Zdrowia.
Wirusy mogą przeżyć:
- wiele lat w lodzie
- do 48 godzin w temperaturze 4 st. C
- 8 godz. w temperaturze 20 st. C
- do 24 godzin - na powierzchniach gładkich typu ławki, blaty kuchenne, klamki drzwi, powierzchnie metalowe lub plastikowe
- do 12 godzin na powierzchniach porowatych
- do 15 minut na ubraniach, szalikach i chusteczkach wielokrotnego użycia
- 5-10 minut na ludzkich rękach Czytaj więcej
Ekspert zdrowia publicznego, dr Krzysztof Kuszewski przez lata pisał raporty epidemiologiczne. – Nasilenia zachorowań występowały nie jesienią czy w grudniu, ale w lutym. Gdy jest zimno, to nie jest tak, że wirus się hibernuje i nie atakuje, ale po prostu ludzie się lepiej ubierają i o siebie dbają – tłumaczy ekspert.
Z drugiej strony, gdy jest taka aura jak teraz, to i zachorowalność rośnie. – Przeziębienia, anginy czyli choroby bakteryjne, które dopadają nas gdy jest właśnie trochę cieplej, to wynik tego, że ludzie chodzą porozbierani, bez czapek i łatwiej łapią zakażenie – mówi dr Kuszewski. Pogoda ma istotny wpływ na choroby górnych dróg układu oddechowego, jednak wirusem czy bakterią możemy się zarazić bez względu na to czy jest cieplej czy zimniej.
Mit #2: mróz zabija komary, więc nie będzie ich latem
Komary, a właściwie komarzyce, to jedne z najbardziej znienawidzonych żyjątek na Ziemi. Potrafią przetrwać nawet wielkie mrozy, a ciepłe zimy im paradoksalnie szkodzą. – Sprawa jest jednak bardziej skomplikowana niż się wydaje i zależy od gatunków występujących na danym terenie. Kluczowe są też wiosenne opady. Jeśli jest deszczowo, po roztopach, a jest dużo zbiorników wodnych z jednopokoleniowymi komarami, to lato jest obfituje w te owady. Jeśli jest ostra zima, to część jaj może nie przetrwać, ale za to powstają zbiorniki z topniejącego śniegu – tłumaczy dr Beata Biernat z Krajowego Ośrodka Medycyny Tropikalnej przy Gdańskim Uniwersytecie Medycznym.
Dlatego też ostatnie lata nie były strasznie męczące pod względem komarowym, bo i zimy nie były bardzo srogie. Według accuweather.com w marcu mogą być przymrozki, więc wakacje z insektami są prawdopodobne.
Komary to jednak twardziele i potrafią przetrwać nie tylko w tropikach, ale i mroźnej aurze. Dajmy na to Finlandię - w kraju Mikołaja i Janne Ahonena są przekleństwem. "Na północy lato jest krótkie i typowe dla obszarów arktycznych, stosunkowo ciepłe i słoneczne. Niestety trzeba się wówczas liczyć z plagą komarów – podobny problem występuje też na Alasce" - czytamy na stronie abcfinlandia.pl, ale też w innych tematycznych serwisach. Wygłodniałe komary są też utrapieniem... na Syberii. Podróż po tajdze opisywał dziennikarz "Wyborczej" tak:
Syberia Syberii nierówna, ale to pokazuje jak silną wolę przetrwania mają niektóre istoty na Ziemi. Przy ich zdolnościach adaptacyjnych, nie ma znaczenia to czy zima jest zimna czy ciepła jak w tym roku.
"Przy tak ciepłej i deszczowej zimie jak teraz, kluczowe są przymrozki w marcu i kwietniu. Jeśli zbiorniki wodne zamarzną, to i larwy mogą zamarznąć. Komarów może być więc mniej, pomimo ciepłej zimy. Zależy to jednak od wielu czynników jak np. gatunki owadów. W różnych miejscach Polski, może być inaczej."
Radosław Pawłowicki
"Jadąc na Syberię, spodziewaliśmy się ich w dużych ilościach, ale to, co zastaliśmy, przerosło nasze najczarniejsze wizje. W mokrej tajdze wygłodzone komary są wszędzie, poruszają się chmurkami i są całkowicie odporne na polskie repelenty. Wysysają krew w każdych warunkach - nie przeszkadza im ani ulewny deszcz, ani porywisty wiatr, a po dopadnięciu ofiary potrafią przebić się nawet przez gruby polar!" Czytaj więcej