Nie od dziś ekonomiści biją na alarm, wieszcząc wzrost liczby upadłości polskich przedsiębiorstw w tym roku. Zaczyna pojawiać się coraz więcej dowodów na ten czarny scenariusz. Tym razem wniosek o upadłość złożyła firma "Bomi", zarządzająca siecią sklepów z produktami z wyższej półki. Czy patrzymy na zmierzch "delikatesowego rynku"?
Zarząd "Bomi S.A." przedstawił sądowi wniosek "o ogłoszenie upadłości z możliwością zawarcia układu". Wygląda na to, że to banki były ostatnim czynnikiem, który rzucił firmę na kolana. Pekao, PKO BP i BRE Bank Polski wypowiedziały spółce umowy kredytowe. To oficjalny powód złożonego wniosku. "Bomi" jest przekonana, że tylko układ pod ochroną sądu może pomóc im stanąć na nogi. Ponadto taki układ może pomóc im dokończyć rozpoczętą wcześniej restrukturyzację.
Nie pierwszy to wniosek
Drobni wierzyciele posiadający do 15.000 zł wierzytelności otrzymają od spółki 100 proc. spłaty zadłużenia. Dla wierzycieli powyżej 15.000 zł zarząd spółki przewiduje częściową redukcję wierzytelności i spłatę pozostałej części rozłożoną w czasie w zależności od rodzaju dostawcy - czytamy w oświadczeniu spółki. CZYTAJ WIĘCEJ
To już kolejny wniosek o upadłość firmy. Przed paroma tygodniami jeden z wierzycieli spółki złożył podobny dokument. Jednak strony dogadały się w sprawie rozliczeń i wniosek został wycofany. Teraz wygląda na to, że był to ostatni zryw. Jak opisuje portal trojmiasto.pl sklepy są prawie puste, zostały resztki towarów a pracownicy po cichu między sobą odliczali dni do ogłoszenia upadłości.
"Bomi" to jedna z najstarszych sieci na rynku delikatesowym. Ta działająca od 1995 roku sieć supermarketów systematycznie umacniała swoją pozycję w Polsce. Początkowo działająca tylko na Pomorzu, rozszerzała swoją działalność. W 2007 roku zadebiutowała nawet na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie. Miała 36 sklepów w dwudziestu miastach. Jednak spółkę dosięgła "niewidzialna ręka rynku".
Właściciel Almy: My nie narzekamy
Rynek delikatesowy jest niełatwym polem do działania. – Jest ciężko, tak jak wszędzie. Ale my nie narzekamy, odnotowaliśmy kilkunastoprocentowy wzrost, sprowadzamy niektóre towary na wyłączność – mówi naTemat Jerzy Mazgaj, prezes konkurencyjnej "Alma Market S.A".
O opłakanej sytuacji sieci delikatesów mówiło się już wcześniej. – Wydaje mi się, że po prostu przeinwestowali. Pierwsza zasada handlu to: lokalizacja, lokalizacja, lokalizacja. Są mało wyraziści, ani to supermarket, ani delikatesy, nie mieli szerokiej oferty wyspecjalizowanych produktów – komentuje Jerzy Mazgaj. Ocenia jednak, że nie można mówić o upowszechnieniu ekskluzywnych towarów w zwykłych sklepach. – To nieprawda. Ciężko mówić o towarach wyspecjalizowanych w np. "Biedronce". Nie da się zrobić kiełbasy za 6.99. Zawsze będzie to wyrób "kiełbasopodobny". Żeby stworzyć wysokiej jakości produkt, trzeba ponieść odpowiednio wysokie koszta. Dlatego ma on swoją cenę – tłumaczy.
Przeinwestowali
Podobnego zdania zdaje się być Jakub Krawczyk, zajmujący się analityk z Departamentu Zarządzania Aktywami Skarbiec, który na łamach trójmiejskiego portalu orzekł, że przeinwestowanie jest główną przyczyną upadku delikatesów.
Sentyment pozostanie
– "Bomi" były kultowymi delikatesami. Szkoda, że ogłosiły upadłość. Swego czasu często do nich jeździłam, nawet 10 lat temu. Oferowali produkty niedostępne w innych sklepach - lody "Haagen Dazs", ekskluzywne kawy – wymienia Grażyna, 32 letnia mieszkanka Warszawy. – Było tam dość drogo, to prawda, ale jak się chciało zrobić dobrt obiad czy wystawną kolację dla znajomych, kupowało się w "Bomi". Choć muszę przyznać, że od kilku lat nie robiłam u nich zakupów – dodaje Grażyna.
Jak zauważył Jerzy Mazgaj, "każdy rynek jest trudny". Wygląda na to, że to nie los pokarał firmę, winne jest złe zarządzanie. Niemniej jednak spełniają się czarne proroctwa ekonomistów. Coraz więcej firm upada.
Zarząd "Bomi" przyjął zbyt optymistyczne założenia swojego modelu biznesowego i przeinwestował, finansując się w dużej mierze długiem. W okresie zwalniającej gospodarki i problemów sektora bankowego, wiele przedsiębiorstw nie radzi sobie pod ciężarem kredytów, które trzeba na bieżąco obsługiwać. CZYTAJ WIĘCEJ