
Były minister zdrowia Konstanty Radziwiłł już 2017 rok ogłosił "rokiem troski o trzeźwość narodu". Polacy faktycznie nie wylewają za kołnierz. Jesteśmy w czołówce narodów, które najczęściej sięgają po mocne trunki. Według najnowszego raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) wypijamy 12,3 litra czystego alkoholu na głowę (osoby powyżej 15. roku życia). Dane resortu zdrowia są jeszcze bardziej zatrważające. Jeszcze w zeszłym roku minister Konstanty Radziwiłł grzmiał, że aż pół miliona Polaków jest uzależnionych od alkoholu, a kolejne 12 milionów "pije ryzykownie".
Nie trzeba było długo czekać, by ustawa o ograniczeniu spożycia alkoholu trafiła do prezydenta. W środę Sejm zaakceptował poprawki Senatu. W dużym skrócie znowelizowana ustawa daje gminom możliwość ograniczenia nocnej (w godzinach 22:00 – 6:00) sprzedaży alkoholu w sklepach i na stacjach paliw. Poza tym – co martwi szczególnie studentów – wprowadza generalny zakaz picia w miejscach publicznych z wyłączeniem tych, które są do tego przeznaczone. I tu też poczyniono ukłon w stronę samorządowców, którzy będą mogli wyznaczać takie miejsca. Poza tym, znowelizowana ustawa ma rozwiązać problem z "koncentracją liczby punktów sprzedaży alkoholu w jednym miejscu", co jest ogromnym problemem zwłaszcza w centrach dużych miast. Te zmiany najpewniej wiosną wejdą w życie, a tym samym Polska dołączy do kilkudziesięciu krajów, w których zakaz nocnej sprzedaży alkoholu już obowiązuje.
"Wrócą meliny i wzrośnie alkoholizm"
Jednak internauci nie przyjęli wprowadzonych zmian z entuzjazmem. "Dramat w tym antyludzkim państwie"; "Przecież to jest poroniony pomysł, majówka, słonecznie, wyjazd samochodem nad jezioro i co? Nawet piwa nie będę mógł wypić, bo... mam pić tam gdzie mi każą i bulić 8 zł za 0.5l?”; "Jeszcze więcej takich inicjatyw i mają jak w banku pożegnanie przy następnych wyborach" – czytamy w sieci.
Szanuję ciężką pracę wszystkich polskich przedsiębiorców. Sam prowadziłem małą firmę. Zawsze jest tak, że różne strony mają różne interesy. Jeżeli chodzi o sklepiki, małych przedsiębiorców, to w ich interesie jest, by jak najwięcej sprzedawać, mieć więcej przychodów. To rada gminy, samorząd powinny rozważyć ważność tych interesów. Ale też trzeba na to spojrzeć pod kątem społecznym. Sądzę, że samorządy będą bardzo rozsądnie z tego korzystały. Przecież to ich przedsiębiorcy, którzy im płaca podatki. Uważam, że nie będzie sytuacji, gdy sprzedaż alkoholu będzie ograniczana tylko dla zasady.
Kolejne problemy będą wynikały z faktu, że wprowadzono zakaz spożywania alkoholu w miejscach publicznych. A konia z rzędem temu, kto powie, czym jest miejsce publiczne. Teraz będziemy mieć generalny zakaz. Więc idąc szlakiem w Gorcach jesteśmy w przestrzeni publicznej i nie mamy prawa wypić piwa. Jak pani siądzie na skrzyżowaniu szlaku w schronie, to jest to miejsce publiczne. Popełnia pani wykroczenie. Dalej: wędkarz na brzegu rzeki, grupa młodzieży na dzikiej plaży, oni wszyscy też są w miejscu publicznym. To absurd.