Prokuratura z warszawskiej Pragi poinformowała szefa MSW o "poważnych uchybieniach w działaniach BOR oraz szefa tej formacji gen. Mariana Janickiego" w związku z przygotowaniem wizyt w Smoleńsku w kwietniu 2010 roku. Ton informacji jest taki, jakby prokuratorzy domagali się dymisji Janickiego.
Podobne wystąpienia, czyli tzw. sygnalizacje prokuratur czy sądów, stosowane są bardzo rzadko. Jedynie wtedy, kiedy prokurator nie może ścigać konkretnej osoby, ale sugeruje naprawę pewnych uchybień w działaniu instytucji państwowych. Tak właśnie jest w przypadku gen. Mariana Janickiego.
Prokuratura nie oskarżyła szefa BOR (zarzuty usłyszał tylko jego zastępca), bo "nie działał w celu spowodowania katastrofy [smoleńskiej], nie mógł jej przewidzieć". Teraz jednak podpowiada ministrowi spraw wewnętrznych jego zdymisjonowanie.
– Te oskarżenia to hańba i absurd – odpowiada gen. Janicki.
Co konkretnie prokuratura zarzuca szefowi BOR? W liście do MSW czytamy, że "niedopuszczalne jest, żeby szef BOR, tak jak to miało miejsce w przypadku Mariana Janickiego; nie znał nałożonych na niego obowiązków i nie realizował ich, a wykonywaniem obowiązków zajmowali się podlegli mu funkcjonariusze, bez otrzymania w tym przedmiocie jednoznacznego upoważnienia.
Prokuratorzy jako "dyskwalifikujący" uznali brak kierownictwa gen. Janickiego nad podległymi mu funkcjonariuszami.