Ks. Kazimierz Klaban, proboszcz parafii Dobrego Pasterza w Kościele Polskokatolickim w Elblągu, przekazał zbiórkę z tacy na WOŚP i tym gestem zawojował internet. W natłoku doniesień o tym, jak Kościół Rzymskokatolicki nie toleruje orkiestry Jerzego Owsiaka, ten gest wydaje się wręcz nierzeczywisty. "Brawo dla księdza, to jest naprawdę ksiądz z powołania!" – przekrzykują się internauci. Ksiądz Kazimierz jest zaskoczony całym szumem wokół swojej osoby, ale w rozmowie z nami przyznaje, że scysje na temat WOŚP zdarzają się nawet w jego rodzinie.
Ale ja nic takiego nie zrobiłem! Dzwonią dziś do mnie redaktorzy z różnych gazet, ale ja przecież nic nadzwyczajnego nie uczyniłem, żeby się kreować na jakąś gwiazdę. Nie rozumiem tego, nie było moim celem, żeby tak to mocno rozdmuchać...
Ale tym gestem bardzo wyróżnił się ksiądz na tle innych duchownych, którzy mocno pokazują, jak bardzo nie tolerują WOŚP. Również w Elblągu, ale w parafii rzymskokatolickiej, ksiądz podobno przegonił kwestujących z puszkami.
Słyszę i czytam o takich przypadkach. Że gdzieś ksiądz wezwał policję, żeby za blisko kościoła nie chodzili. Ja tego nie rozumiem. Taka zbiórka służy drugiemu człowiekowi. Nie jestem finansistą, żeby rozliczać Jerzego Owsiaka. Ale z góry zakładam, że pieniądze idą na zbożny cel.
To była księdza pierwsza taka akcja ze zbiórką na WOŚP?
Tak. Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Choć chodziło mi to po głowie już od jakiegoś czasu.
Co się stało, że właśnie teraz?
Jestem po dwóch udarach mózgu, po zawale serca, po wielu pobytach w szpitalu. Nie jestem człowiekiem zbyt zdrowym. I kiedy leżałem na OIOM-ie, pod respiratorem i inną aparaturą, to zawsze rzucały mi się w oczy te serduszka ponaklejane na sprzęcie medycznym. To mnie zmobilizowało.
Cały czas mam je przed oczami. Na jednym aparacie, na drugim...Jak EKG robili, też serduszka były ponaklejane. Ten sprzęt służy drugiemu człowiekowi, który w danym momencie go potrzebuje. A w tamtym potrzebowałem go ja.
Gdyby nie ta aparatura być może leżałbym w szpitalu dłużej, może bym z tego nie wyszedł. Nie wiem, czy to jego zasługa, mojego zdrowia, czy daru z nieba, ale po udarach mózgu jestem dziś człowiekiem funkcjonującym. Po pierwszym byłem człowiekiem bardzo niesprawnym, a po miesiącu już odprawiałem msze.
Nie chcę się utożsamiać z takimi opiniami. Ale mam czasem scysje na ten temat, nawet w gronie najbliższej rodziny. Próbuję tłumaczyć, ale nie dociera. To, że jestem księdzem, nie znaczy, że cała rodzina mi przyklaskuje. Oni mają swoje zdanie, ja mam swoje.
Czyli WOŚP im się nie podoba?
Nie zawsze im się to podoba. Powiem w ten sposób.
Jak zbiórkę przyjęli parafianie?
Z entuzjazmem. Mam biedny kościółek. To jest Kościół Polskokatolicki. My nie opływamy ani w bogactwie, ani w ogromie wiernych. Ale jak powiedziałem, że będzie taka zbiórka na tacę, usłyszałem, że to piękny gest.
Mogę spytać, ile udało się zebrać na tacę?
Nie wiem. Mój zamiar był taki, że wszystko odbywa się bez liczenia. I ile by na tacy nie było, wszystko przeznaczam na WOŚP. Wiem tylko, że była to spora kwota. Widziałem, że na tacy były banknoty 50 zł, była jedna setka, było bardzo dużo 20-tek. Ale konkretnie Pani nie powiem, nie liczyłem.
W internecie, oprócz braw, pojawiają się też głosy przeciwników WOŚP, ktoś pisze, że w Kościele Rzymskokatolickim, uznano by to za kradzież.
Widziałem te komentarze. Jaka kradzież? Wszyscy zostali poinformowani o tym, na co przeznaczona jest taca. To zostało przeze mnie ogłoszone i nie było ani jednego głosu sprzeciwu. Ani jednego. Co więcej, potem parafianie sami, indywidualnie, wrzucali jeszcze pieniądze do puszek.
Ilu ksiądz ma parafian?
Na co dzień, na mszy, w granicach 50-60 osób. Zadeklarowanych jest o wiele więcej, ale wiemy jak ludzie chodzą do kościoła.
U mnie każde dziecko po mszy, ile by ich nie było, dostaje czekoladę. Nie żeby je przekupić, broń Boże. Ale żeby zachęcić. Ja nie gonię dzieci, jak biegają po kościele. Wręcz tłumaczę, żeby dać im spokój, bo też jest forma modlitwy małych dzieci, które nie wysiedzą godziny w spokoju. Nawet się śmieję, że aby czymś ich zająć, rodzice mogą wziąć małą zabawkę, byle tylko piasku do kościoła w wiaderkach nie przynosili. O!
Przeczytam księdzu jeden komentarz w internetu: "Dzięki czynom księdza właśnie się dowiedziałem, że istnieje bardziej cywilizowany odłam w Kościele". Wielu Polaków nie wiedziało wcześniej o istnieniu Kościoła Polskokatolickiego. Czym najbardziej różni się od Rzymskokatolickiego?
Nie podlegamy pod jurysdykcję Watykanu. Co nie znaczy, że negujemy papieża. Nadajemy mu tylko miano Primus inter pares, czyli Pierwszy wśród równych. Raczej nie określamy go jako "papież" tylko jako "biskup Rzymu".
A w związku z tym, że nie podlegamy pod jurysdykcję Watykanu, księża mogą się żenić. Celibat jest dobrowolny.
Ksiądz ma żonę?
Ja akurat nie, ale to wynikało z moich przejść zdrowotnych. W ogóle jestem księdzem dość późnym. Kiedy się zdecydowałem, byłem człowiekiem dojrzałym. I to jako wyłomek w rodzine, bo wybrałem Kościół Polskokatolicki, a cała moja rodzina jest w rzymskokatolicka. Święcenia przyjąłem, gdy miałem ponad 40 lat. Moim celem jest służba Panu Bogu i pomoc drugiemu człowiekowi. Każdemu, którego napotkam, o każdej porze dnia i nocy.
Ilu księży Kościoła Polskokatolickiego jest w Polsce?
Około setki.
Wróćmy do WOŚP. Spróbuję jeszcze raz spytać, co ksiądz myśli, gdy słyszy te nienawistne komentarze wobec orkiestry...
Nie. Nie dostanie pani ode mnie takiej odpowiedzi. U mnie w kościele jeszcze nikt nie usłyszał ani jednego słowa odnośnie polityki. Kościół jest po to, by nieść prawdę i dobrą nowinę o Bogu.
A co by ksiądz powiedział wszystkim, którzy negują dobre cele WOŚP?
Powiedziałbym, żeby się zastanowili, czy nie warto uwierzyć. Bo WOŚP niesie pomoc nie panu Owsiakowi, którego można lubić lub nie, tylko drugiemu człowiekowi. Każdemu. Z tego może skorzystać i polskokatolik i rzymskokatolik, i ewangelik, i prawosławny. I człowiek niewierzący. I każdej nacji polityk. Ja nie rozróżniam ludzi. Każdy ma prawo mieć swoje zdanie. Przed Bogiem jesteśmy jednakowi.