To samochód, który zyskuje przy bliższym poznaniu. W życiu byś nie pomyślał, że może ci się spodobać
Michał Mańkowski
01 lutego 2018, 12:17·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 lutego 2018, 12:17
Znajomy, który pracował przez parę lat w wypożyczalni aut, powiedział mi kiedyś, że ze wszystkiego, czym jeździł (w granicach normalnej ceny i tego segmentu), wziąłby osobiście Skodę. Na moje pytanie dlaczego, stwierdził, że to auto, o którym niby nie pomyślisz, ale jak już wsiądziesz, to zyskuje przy bliższym poznaniu. Nie ma szału i emocji, ale jest dokładnie wszystko to, czego potrzeba. Bezproblemowa jazda, praktyczne auto i rozsądna cena. Przekonałem się o tym osobiście. Taka jest Skoda, i taki jest Rapid Spaceback.
Reklama.
Skoda nie bez powodu jest w Polsce od lat liderem sprzedaży. Może i nie jest to auto, o którym się marzy, ale gdy stajemy przed wyborem nowego samochodu, czeka nas swoisty "reality check" – czyli na co tak naprawdę nas stać. Ale Skoda nie konkuruje już tylko i wyłącznie ceną. Odświeżona i bogata gama dobrze wyposażonych samochodów to wyjątkowo udany kompromis pomiędzy ceną, praktyką i ładnością.
Najpopularniejsza jest niezmiennie Octavia. Rapid to taka mniejsza wersja Octavii i większa Fabii. Środkowy brat (lub siostra) na świecie sprzedał się już w liczbie 800 tys. egzemplarzy, a w Polsce utrzymuje się w czołówce najchętniej wybieranych modeli zarówno przez klientów prywatnych, jak i flotowych. Choć co prawda z tej trójki w 2017 roku to Octavia i Fabia sprzedawały się lepiej.
Ja przez tydzień miałem okazję pojeździć Rapidem Spaceback w ciekawej, niebieskiej kolorystyce z czarnymi elementami. Spaceback to ni mniej, ni więcej typowe kombi. Inaczej niż zazwyczaj zacznę tutaj od ceny, bo dla wielu to ona jest determinującą i najważniejszą kwestią, której zawsze szukają. Nowa Skoda Rapid Spaceback kosztujeod 48 100 zł. To wersja za typowego "golasa", więc ostatecznie za rozsądnie skonfigurowany model zapłacicie więcej, ale to i tak nadal konkurencyjna cena, która nie sprawia, że przeciętny polski kierowca wyda z siebie tylko jęk zawodu.
Skoda Rapid Spaceback to samochód, który czeskim projektantom wyszedł po prostu... ładnie. Nie będzie zwracał uwagi, ani tym bardziej przykuwał ciekawskich spojrzeń, ale grzechem byłoby powiedzieć, że nie wygląda nieźle. Niebieski lakier z paroma czarnymi elementami (od małych lusterek, przez dużą klapę od bagażnika) to zaskakująco atrakcyjne połączenie. Jest nowocześnie, a i przy odpowiednim dobraniu felg wstydu nie będzie. Patrzę sobie na zdjęcia tego auta kilkanaście dni po jego oddaniu i dochodzę do wniosku, że... kurde, Skoda naprawdę dała radę.
Wnętrze jest takie, do jakiego przyzwyczaiła nas Skoda. Jeśli mieliście okazję jeździć już którymś z ostatnich modeli Skody, tutaj wskoczycie i poczujecie się jak w domu. Jeden rzut oka wystarczy, żeby połapać się we wszystkim. Jest prosto, zachowawczo, ale wszystko jest na miejscu. Nie ma zaskoczeń... wróć. Doceniłem nietypowy pojemnik na smartfona, gdzie można postawić go pionowo. To jeden z wielu zabiegów w myśl zasady "simply clever", która przyświeca Skodzie. A takich dobrze zaplanowanych schowków czy gadżetów było jeszcze kilka, jak chociażby skrobaczka schowana przy wlewie do baku paliwa. Geniusz w swej prostocie! Dobrze czuć, że to samochód dla mas. Szybko odnajdzie się w nim każdy kierowca. Nie przemyślano jedynie podłokietnika pomiędzy przednimi fotelami, który przeszkadza w korzystaniu z ręcznego.
Jakość wykonania... jest. Po prostu jest. Nie będziesz dmuchał i chuchał na niektóre elementy zachwycając się tylko samym patrzeniem lub dotykaniem, ale nie tego oczekujesz od takiego samochodu. Jest sporo plastików, mniej i bardziej połyskujących, ale tak po prostu w tym segmencie musi być. Co ważne, nie irytują. Dostajesz auto, które ma cię komfortowo i praktycznie przewieźć z punktu A do punktu B.
No właśnie, komfort. Pokonałem masę kilometrów po Warszawie i trochę poza nią. Powodów do narzekania brak. Wskoczyłem do tyłu, by przekonać się, jak będzie w drugim rzędzie. Zaskoczenie: był nawet zapas miejsca na nogi, mimo że fotel był sporo odsunięty. Nieco gorzej wypada relacja głowa-sufit, ale generalnie z tyłu jest w porządku - Rapid zaskoczył ilością miejsca.
Na co dzień jeżdżę automatem. W zdecydowanej większości aut testowych także zamontowane są automatyczne skrzynie biegów. Dlatego raczej sceptycznie podchodzę do starych, dobrych manuali i... za każdym razem jestem zdziwiony, jak bardzo to nie ma znaczenia. Wskakujesz w takiego Rapida i jedziesz na pamięć, tak naprawdę totalnie nie zwracając uwagi na to, że operujesz drugą ręką. Skrzynia działa lekko i bezproblemowo.
Parę dni po tym, jak pożegnałem się z testowanym modelem, jechałem Uberem. Traf chciał, że także była to Skodzina, choć nie identyczna. Rozmawiamy z kierowcą, zerkam na licznik i nie dowierzam. Raz, drugi, nic się nie zmienia. – Przepraszam, czy ja dobrze widzę, że to auto ma przejechanych blisko 210 tysięcy kilometrów? – pytam w szczerym szoku. – Nieźle, prawda? To model z 2016 roku. Wyliczyłem ostatnio, że ona musiała chyba jeździć 24 godziny na dobę. I to tylko po Warszawie – wyjaśnił nie mniej zdziwiony kierowca, który akurat ten model dostaje do rozwożenia klientów.
Niektórzy kierowcy tyle nie zrobią w życiu, a tu proszę. Ja w testowym egzemplarzu takich wyników naturalnie nie wykręciłem, ale jeśli chcecie zobaczyć, jak Rapid Spaceback sprawdza się na teście długodystansowym, sprawdziła to redakcja "Auto Motor i Sport".
1-litrowy benzynowy silnik o mocy 110 koni mechanicznych na papierze wydaje się maluchem, ale serio, po mieście nie potrzebujecie niczego więcej. Prowadzi się delikatnie, nie rozrabia, autem delikatnie się płynie przez kolejne kilometry. Taki zestaw w mieście pali koło 5,5-6l/100km. Jeśli tylko okaże się bezawaryjne, to... czemu nie? Uważajcie tylko, żeby przy konfiguracji nie polecieć za wysoko, bo tuż obok czeka kolejna Skoda, ale Octavia. A tam - choć w środku podobnie - to jest już dużo większa.