Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne ponad 20 z 50 artykułów ustawy o rodzinnych ogrodach działkowych. Jak to możliwe, że w 2005 z Sejmu wyszedł taki bubel prawny? – Przy tworzeniu prawa przede wszystkim liczą się rozmaite interesy, Konstytucja jest na ostatnim miejscu – mówi prof. Jan Hartman.
Ustawa o rodzinnych ogrodach działkowych została przyjęta przez Sejm 8 lipca 2005 roku głosami rządzącej koalicji SLD-UP-PSL. Wszyscy posłowie koalicji (wstrzymał się tylko Jarosław Kalinowski z PSL) zagłosowali za jej przyjęciem, a przeciwko byli między innymi parlamentarzyści z PO, PiS i LPR. Dziś okazało się, że ta ustawa to klasyczny przykład "gniotu" prawnego, bo połowę artykułów Trybunał Konstytucyjny uznał za niekonstytucyjne. Czy wtedy, siedem lat temu, nikt nie miał wątpliwości co do konstytucyjności ustawy o działkach?
"Niekonstytucyjny" razy trzy
– Miał. W Sejmie leżą dokumenty z zastrzeżeniami konstytucjonalistów. Ale politycy z SLD przymknęli na to oko, bo przecież nie przepisy konstytucji, a interes polityczny okazał się ważniejszy – mówi naTemat Andrzej Dera, poseł PiS, który reprezentuje Sejm przed Trybunałem Konstytucyjnym w sprawie ustawy o działkach.
Dera dodaje, że przepisy tego aktu prawnego "żywcem przepisano z ustawy z 1981 roku". Konstytucyjność ustawy o działkach z 1981 roku trzykrotnie kwestionował bowiem Trybunał Konstytucyjny: w 1996, 2002 i 2008 roku. Posłowie mieli więc do dyspozycji opinie mówiące o niekonstytucyjności kontrowersyjnych zapisów. Tyle że nie chcieli z nich skorzystać. Podobnie jak senatorowie (nie zgłosili poprawek do tego projektu) i prezydent Aleksander Kwaśniewski (podpisał ustawę).
Także w trakcie prac nad ustawą w komisji ochrony środowiska zgłaszano zastrzeżenia co do konstytucyjności ustawy. Świadczą o tym dostępne w internecie stenogramy.
– To był deal polityczny. Większość miał SLD, a Polski Związek Działkowców funkcjonował we wszystkich komitetach wyborczych tej partii – stwierdza Dera. Ustawę przyjęto w lipcu, a we wrześniu odbyły się wybory parlamentarne.
– W 2005 nasz parlament przyjął stosowną ustawę, podpisaną przez Kwaśniewskiego, po uprzednim zbadaniu czy jest zgodna z konstytucją. Przypomnę, że ogródki działkowe pojawiły się nie w czasach PRL, ale przed II wojną światową, często jako miejsce utrzymania warstw najbiedniejszych – stwierdził Leszek Miller na konferencji poświęconej orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Dodał, że SLD przystąpiło już do nowego projektu ustawy, który bierze pod uwagę wyrok TK, i niebawem złoży nowy projekt ustawy.
"To sprawa ekspertów"
Przykład regulacji prawnej w sprawie działek nie świadczy dobrze o jakości stanowionego w Sejmie prawa. Ci, którzy zawinili, nie poczuwają się jednak do odpowiedzialności. – Wie pan, parlament w Polsce, tak jak w każdym innym kraju, składa się z przedstawicieli wybranych w demokratycznych wyborach i bardzo mało jest prawników. Posługujemy się opiniami ekspertów i to ich sprawa. To oni powinni się zastanowić, dlaczego ta ustawa była niezgodna z konstytucją – mówi naTemat Stanisław Żelichowski, poseł PSL, który głosował za przyjęciem feralnej ustawy.
Joanna Senyszyn, dziś europosłanka SLD, w 2005 roku pracowała nad ustawą w komisji ochrony środowiska. Głosowała za jej przyjęciem. – Jest 2012 rok. Po tylu latach trudno mi sobie przypomnieć jak głosowałam. Wiele ustaw w Polsce jest niekonstytucyjnych. Owszem, orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego są niepodważalne prawnie, ale możne je krytykować. Przecież wiele z nich miało charakter polityczny – tak odpowiada na pytanie o słuszność decyzji sprzed siedmiu lat.
"Niekonstytucyjność jest czymś normalnym"
Nie należy spodziewać się więc wyznania winy tych, którzy przyczynili się do przyjęcia niekonstytucyjnej ustawy. Zdaniem posła Dery jedyne, czego należy się spodziewać, to kolejnych doniesień o sprzeczności z konstytucją innych ustaw. – Takie ustawy w każdej kadencji wychodzą. Nie ma systemu, który by to wyeliminował. Ten dzisiejszy wyrok druzgocąco to potwierdza – stwierdza.
Podobnego zdania prof. Jan Hartman, filozof i etyk. – Niekonstytucyjność jest u nas czymś normalnym. Mamy mnóstwo prawa, które stoi w sprzeczności z naszą Konstytucją, np. konkordat. I niewiele osób się tym przejmuje. (...) Przede wszystkim liczą się rozmaite interesy, Konstytucja jest na ostatnim miejscu – mówi w rozmowie z radiem TOK FM.
Pozostaje więc jedynie publicznie wymienić nazwiska tych posłów, którzy głosowali za ewidentnie niekonstytucyjną ustawą. Lista głosujących "ZA" i "PRZECIW" dostępna jest TUTAJ.