Wyrok sądu nie był zaskakujący. Zaskakująca była jednak forma, w jakiej został wyrażony. Zwycięzca - Samsung usłyszał, że jego produkty nie są wystarczająco fajne. Firma może się jednak czuć zadowolona, bo w kieszeni zostanie jej kilka milionów, które pochłonęłoby odszkodowanie.
Spory patentowe to ta brzydsza strona zachwycającego ostatnimi czasy świata IT. Kolorowe ekrany, aparaty, dotykowe powierzchnie i innowacyjne aplikacje wiążą się ostatnio z coraz ostrzejszą walką o patenty i technologiczną własność. Najbardziej iskrzy na linii Samsung-Apple. Nikt nie spodziewał się chyba jednak, że sprawy przyjmą tak kuriozalny obrót.
"Zniszczę ten system"
Apple pozwał swojego koreańskiego rywala w Wielkiej Brytanii rok temu. Obiektem naruszenia praw patentowych miała być próba kopiowania popularnego tabletu - iPada. Aż chciałoby się złośliwie dorzucić: nad wyraz śmiała arogancja. Bo Apple na próby adaptowania własnych pomysłów przez konkurentów jest bardzo czułe. W biografii Steve'a Jobsa możemy przeczytać, że po pierwszym zetknięciu z Androidem (system operacyjny na telefony Google) w 2010 roku wpadł on we wściekłość. Rozsierdzony miał stwierdzić, że "zniszczy ten system i jego twórców". A trzeba zauważyć, że Android wierną kopią iOS nie jest i istotnie różni się od produktu Apple.
I w tym przypadku nie trzeba było czekać długo. Kiedy Samsung zaprezentował Galaxy Tab 2, szybko wylądował w sądzie. Według włodarzy Apple, jest to wierna kopia iPada. Podstawowy argument? "Jeśli ktoś zobaczy cię na ulicy z Samsungiem łatwo może uznać, że to iPad". Czy taka argumentacja jest wystarczająca? Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Dla Apple z pewnością tak. Innego zdania był jednak Sąd Najwyższy w Stanach Zjednoczonych.
"Not as cool"
Sędzia Colin Briss w orzeczeniu stwierdził, że o podobieństwie nie może być mowy. – They are not as cool, as iPad. The overall impression produced is different (Tablety Samsung nie są tak fajne jak iPad. Ogólne wrażenie, jakie sprawiają, jest zupełnie inne) – powiedział. Może i to zaszczyt, usłyszeć tego typu stwierdzenie z ust sędziego Sądu Najwyższego, ale to wątpliwa osłoda dla prawników Apple, którzy spory o rzekome podobieństwo konkurencyjnych produktów prowadzą na całym świecie.
Wyrok oprócz Samsunga pozytywnie przyjęły również media technologiczne. Sarkastyczne w swoim wydźwięku orzeczenie jest bowiem utarciem nosa dla rozbuchanych ambicji patentowych Apple. Oskarżenia firmy z Cupertino ocierają się wielokrotnie o absurd, co zaznaczył nawet sąd. – Nie można mówić o podobieństwie tylko na podstawie faktu, że oba produkty posiadają z przodu bardzo duży wyświetlacz. Każdy inny element, włącznie z tyłem urządzenia, jest diametralnie różny – powiedział Colin Briss.
Sąd zwrócił też uwagę na różnice w kształcie czy na to, że tablet Samsung jest znacznie cieńszy. Samsung po wyroku zarzucił Apple "próbę likwidacji konkurencji oraz ograbianie konsumentów z możliwości wyboru".
Techno-dance
Warto przy tym wspomnieć, że Samsung jest największym konkurentem Apple na rynku telefonów i tabletów. W tym samym czasie jest też dostawcą lwiej części podzespołów do urządzeń z jabłkiem, a producent z Cupertino jest jego głównym klientem i źródłem ogromnego przychodu. Takie tango trwa od kilku lat, i nie zanosi się na to, żeby którejś ze stron ten taniec się znudził.
Tylko w tym tygodniu to już druga przegrana Apple. We wtorek firma musiała uznać wyższość HTC w Wielkiej Brytanii. Tamtejszy sąd uznał, że patenty, o których naruszenie oskarżona była tajwańska firma, dotyczą elementów trywialnych lub oczywistych, i nie mogą być ochroną patentową objęte. Zarzuty dotyczyły między innymi technologii "przesuń aby odblokować" czy dotykowego ekranu multi-touch.
Czy rzeczywiście Samsung nie jest wystarczająco fajny?