Pamiętam, jakie znaczenie miała kiedyś dla mnie muzyka. Gdy słuchałem punka, nienawidziłem wszystkich słuchających Cher i Jacksona. Gdy słuchałem electro, gardziłem wszelkimi analogowymi instrumentami, wierząc w potęgę cyfryzacji i automatyzacji muzyki. Ostatnio będąc na obiedzie ze znajomymi usłyszałem od kilkunastoletniego chłopca: „A ty, czego słuchasz?”
No właśnie. Trudno mi dziś jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Lubię zarówno Madonnę jak i Patricka Wolfa, Hole i Nicki Minaj. Nie widzę granic muzyki, wszystko zależy od okoliczności, stanu ducha i pogody. Moje towarzystwo nie patrzy na mnie krzywo jeśli łączę grunge lat 90. z szalonym współczesnym pop–rapem Minaj. Jednak chłopiec uświadomił mi, że granica może istnieć, że powiedzenie na głos przez profesora Uniwersytetu Jagielońskiego, że słucha Lady Gagi może być odebrane co najmniej dziwnie. Gdzie przebiegają te granice?
Wydaje się, że podział jest jasny – disco polo dla wsi i wykształcenia podstawowego, Lady Gaga dla średnich, a Beethoven dla kulturalnych dżentelmenów i dam. Taki podział jest utwierdzany przez przykłady popkulturowe, gdzie urocza, choć niezbyt rozgarnięta Bridget Jones upija się przy Celine Dion, a jej wielka miłość, wykształcony i obyty Marc Darcy wsłuchuje się w utwory klasyczne.
Ciekawym połączeniem współczesnej popkultury i kultury wysokiej jest Hahn Bin, który bywa nazywany Lady Gagą muzyki poważnej. Wygląda jak postać z teledysku Rihanny – wymalowany, w obcisłych strojach i ze... skrzypcami, wartymi pół miliona dolarów. Krytycy nie szczędzą mu pochwał, nazywając go współczesnym Mozartem. Obserwatorzy uzdolnionego Koreańczyka zastanawiają się – czy swoim przyciągającym wzrok wyglądem sprawi on, że muzyka klasyczna stanie się bardziej popularna? A jeśli stanie się bardziej popularna, to czy będzie jeszcze klasyczna?
Piotr Tkacz, recenzent i dziennikarz muzyczny, przytacza przykład koncertu Krzysztofa Pendereckiego na tegorocznym Openerze. Kolejny raz kultura wyższa miksuje się z tą popularną, spotykając się z nią w festiwalowym błocie, przy rozcieńczonym piwie. Krytyk zauważa, że podziały między tym co pop, a alter zacierają się coraz bardziej. – Jakiekolwiek podziały są coraz mniej aktualne – dodaje.
Lady Gaga wykonuje swoje utwory na pianinie, muzycy klasyczni grają na komercyjnych festiwalach, a hity Britney Spears są zapisywane w postaci nut. Czym jest obecnie pop?
Tomasz Cyz, redaktor naczelny portalu dwutygodnik.com, tłumaczy: – Granice między kulturą wysoką i niską upadły. Ten podział istnieje jeszcze w naszych głowach, ale nie ma zastosowania w muzyce współczesnej – ocenia. Według Cyza dobrym podziałem jest ten na muzykę dobrą i złą, znoszący resztę znaczeń, które zostały już ze sobą zmiksowane.
Koncert Madonny zbliża się wielkimi krokami. Zapytałem Tomasza Cyza czy mimo tego, że muzyka straciła swój dotychczasowy podział nie byłoby pewnym kuriozum, gdyby rektor Akademii Muzycznej wybrał się na jej koncert i szalał w tłumie. Cyz: – Absolutnie nie. Madonna zaczynała w czasach, w których by zrobić karierę trzeba było umieć śpiewać. Gorzej, gdyby przysłowiowy rektor poszedł na koncert jednej ze współczesnych gwiazd bez warsztatu wokalnego. Gdyby nie wyszedł po dwóch piosenkach, moglibyśmy się obawiać o jego słuch.