Zwykły baton na drogę
Żonie himalaisty nie było lekko. – Zawsze się gdzieś baliśmy. Ale wierzyliśmy w jego siłę, moc i w to, że jest nie do zdarcia – wspomina szwagierka Mackiewicza. W programie "Czarno na Białym"
opowiadała, jak wyglądały jego przygotowania do wyprawy. –
Każdą złotówkę dokładnie oglądaliśmy z obu stron. Pamiętam, jak w sklepie sportowym kupił trochę batonów energetycznych. Nie wystarczyłoby ich na całą wyprawę, ale były bardzo drogie. Na resztę wyprawy dokupił Snickersów – wspomina Sulikowska.