Wcale nie Polska wymieniana jest przez Żydów jako kraj, w którym szerzy się dziś największy antysemityzm, choć przez znowelizowaną ustawę o IPN coraz bardziej jest tak postrzegana na świecie. W oficjalnych izraelskich raportach są kraje, które mają dziś dużo gorsze i o wiele bardziej niechlubne statystyki. Niektóre odnotowały wzrost antysemickich incydentów nawet o kilkadziesiąt procent.
Na przełomie roku pojawiło się kilka raportów, które dowodzą, że to Europa Zachodnia ma dziś największy problem z antysemityzmem. A także Stany Zjednoczone, gdzie w ciągu minionego roku odnotowano o blisko 70 procent więcej antysemickich incydentów niż rok wcześniej. To akty wandalizmu, antysemickie wyzwiska i napady, do których dochodzi nawet na campusach amerykańskich uczelni.
– Jesteśmy zaskoczeni i przerażeni wzrostem przypadków nękania i przemocy o podłożu antysemickim w naszym społeczeństwie – oświadczył tuż przed końcem roku Jonathan A. Greenblatt, szef amerykańskiej organizacji Anti-Defamation League (ADL). To właśnie ona przygotowała jeden z raportów. Wynika z niego, że w 2017 roku na terenie USA miało miejsce 1299 incydentów o podłożu antysemickim. W 2016 roku było ich 779. ADL już po trzech miesiącach zamieszczała pierwsze porównania, tak duże widać było różnice.
Prym wiedzie Wielka Brytania
W Europie Zachodniej też podobno jest coraz gorzej. Niecałe dwa tygodnie temu izraelskie Ministerstwo ds. Diaspory przedstawiło wyniki swojego raportu o antysemityzmie, grzmiąc, że to w Europie Zachodniej rośnie nienawiść do Żydów. Miało to miejsce dosłownie tuż przed wybuchem międzynarodowej afery o polską ustawę.
Co z niego wynika? Rekordowy wysyp antyżydowskich incydentów w Wielkiej Brytanii – największy od 1984 roku, gdy takie przypadki zaczęto dokumentować. W porównaniu z ubiegłym rokiem aż o 78 procent wzrosła liczba ataków fizycznych, a o 30 procent wszystkich innych na terenie całego kraju. Raport dowodzi też wzrostu takich przypadków w Niemczech i we Francji – tak twierdzą izraelskie media, bo pełnej jego treści na próżno znaleźć. O Polsce w tym kontekście nie ma ani słowa.
O tym, że jest coraz większy problem, na alarm biją też różne żydowskie organizacje na Zachodzie. W Wielkiej Brytanii to Community Security Trust. Raportu, który opublikowała dosłownie kilka dni temu, pokazuje, że w 2017 roku na ternie Wielkiej Brytanii miało miejsce 1382 incydentów skierowanych przeciwko Żydom. Podpalenie dwóch żydowskich restauracji w Manchesterze, okrzyki: "Jestem Hitlerem, zagazuję was" rzucane przez grupę młodych ludzi pod adresem żydowskich chłopców, czy fizyczny atak na żydowskich uczniów w autobusie – to tylko niektóre z opisanych przypadków.
W 2014 roku było ich w Wielkiej Brytanii 535.
Pobili 8-latka, Francja oburzona
We Francji politycy mówią już o "nowej brutalnej formie antysemityzmu". Głośnie przypadki z ostatniego miesiąca – 8-letni chłopiec w jarmułce napadnięty i pobity przez dwóch nastolatków na przedmieściach Paryża oraz 15-latka uderzona w twarz przez napastników to już nie jest mazanie po murach budynków. Zwłaszcza atak na chłopca wywołał ogromne oburzenie. Prezydent Emmanuel Macron w mocnych słowach zapewnił wtedy, że cała republika jest z francuskimi Żydami.
Tu również w ostatnich dniach pojawił się raport, z którego wynika, że we Francji spadła liczba incydentów o podłożu rasistowskim (o 16 proc.), ale wzrosła o podłożu antysemickim (o 22 proc.)
Środowiska żydowskie biją na alarm, w internecie nie brak komentarzy, że wpływ na te incydenty mają też muzułmańscy uchodźcy i imigranci oraz wzrost wpływów skrajnej prawicy.
Gdy wpisać w wyszukiwarkę hasło "antysemityzm" i zaznaczyć "wiadomości" zaraz pojawią się informacje z ostatnich dni. Owszem, pojawia się wątek Polski. Przeczytamy też, że w Polsce rośnie antysemityzm. Ale zaraz dowiemy się też, że taki problem ma też choćby Szwecja, gdzie w grudniu, w Göteborgu, doszło do podpalenia synagogi. "Nie wiemy, jak wiele czynów skierowanych przeciwko Żydom zostało popełnionych, ale liczba tych zarejestrowanych, o antysemickim podłożu, jest nieco wyższa niż 10-15 lat temu" – komentuje właśnie w portalu thelocal.se szwedzki historyk Henrik Bachner.
Zalew komentarzy z Polski
W Izraelu już wcześniej pojawiały się głosy, że antysemityzm w Europie Wschodniej jest w jakimś sensie ignorowany, bo wszyscy patrzą głównie na Zachód. Tak uważa np. Efraim Zuroff, dyrektor Centrum Wisenthala w Jerozolimie, który wskazywał zwłaszcza na Litwę, Łotwę i Estonię. W raporcie Ministerstwa ds. Diaspory również pojawia się wątek odrodzenia nacjonalizmu w Europie Wschodniej, ale szczególny nacisk położono na Ukrainę.
W przypadku Polski pojawia się tylko informacja – za innymi badaniami Pew Research Center – że 18 procent polskich respondentów pozbawiłoby Żydów polskiego obywatelstwa. Dla porównania w Rumunii – 22 procent.
Nie oszukujmy się, akty wandalizmu też zdarzają się w Polsce, nikt tego nie neguje. Hejt jaki jest teraz, wystarczy zajrzeć do sieci. Serwis JewishPress.com dopiero co napisał, że ostatnie kilka dni spędził na usuwaniu przerażająco antysemickich komentarzy napisanych przez Polaków. Publicyści serwisu zasugerowali nawet, że za tym zalewem być może stać polski rząd.
Ale jednak przez lata Polska postrzegana była jako kraj tolerancyjny. I oby dalej tak pozostało.