Niewiele mnie w tym cieszy. Jeśli jest jednak jakaś jasna strona, to jest nią fakt, iż PE dał mocny sygnał, że w Europie języka rynsztoka do debaty publicznej wprowadzać nie wolno. Dobitnie pokazano też, że do wojenek partyjnych nie wolno używać tematyki związanej z wielkimi tragediami, których ofiarami było tak wiele osób – mówi #TYLKONATEMAT Róża Thun. W ten sposób europosłanka PO komentuje konsekwencje, które spotkały Ryszarda Czarneckiego za przyrównanie jej do szmalcowników z II wojny światowej.
Triumfuje pani? Ucieszyło panią, że Ryszard Czarnecki stracił stanowisko wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego za te straszne słowa o "szmalcownikach"?
Nie cieszę się. Przede wszystkim nie cieszę się z tego, że w ogóle konieczne było przeprowadzenie w PE takiego głosowania. Nie cieszę się z tego, że Ryszard Czarnecki nas wszystkich wprowadził w tę okropną sytuację. Naprawdę nie cieszy mnie to, że PE musiał zajmować się tym, co Czarnecki wygadywał. Nie mogę się cieszyć z tego, że przez niego wielu europosłów właściwie dopiero teraz dowiedziało się, kim byli szmalcownicy.
To wszystko było dla mnie czymś niezwykle nieprzyjemnym. I jakże szkodliwym dla Polski! Przecież Ryszard Czarnecki pełnił ważną funkcję, na której mógł się Polsce przysłużyć. A on to wszystko zmarnował.
Co z tym powstałym dziś wakatem? W europarlamentarnych kuluarach mówi się już coś o jego ponownym obsadzeniu? Czy nowym wiceprzewodniczącym PE ma szansę zostać inny Polak?
Trzeba pamiętać, że to nie jest stanowisko przypisane Polsce. Funkcje wiceprzewodniczących rozdzielane są między grupami politycznymi obecnymi w PE. To frakcje, a nie państwa członkowskie przedstawiają swoich kandydatów. Nie możemy być więc pewni, że nowym wiceszefem PE będzie Polak. Choć mam nadzieję, że tak. Bo ważne, by jak najwięcej Polaków zajmowało wysokie stanowiska w instytucjach europejskich.
Pierwszy raz zdarzyło się, by kogoś usunięto z funkcji wiceprzewodniczącego PE, to nowe polityczne realia. Czy chadecy z EPP będą starali się wykorzystać tę nietypową okazję, by przejąć fotel, który dotąd przypadał konserwatystom z ECR?
Raczej nie. Nic na ten temat w naszej frakcji nie słyszałam. Przypomnijmy jednak, że jest pewien europoseł z Polski należący do ECR, który jest w PE szanowany, bo opowiada się za rządami prawa w naszym kraju. Ten człowiek nazywa się Kazimierz Michał Ujazdowski. Jeśli politycy PiS we frakcji ECR nie będą myśleli w tylko o swoim partyjnym interesie, to konserwatyści mogą skutecznie postarać się o zastąpienie Czarneckiego właśnie Ujazdowskim. Miałby szanse na wybór.
Powiedziała pani, że to wszystko było bardzo przykre. Dlaczego więc nie próbowała pani tej ostrej reakcji PE jakoś zatrzymać? Może trzeba było powiedzieć szefostwu PE, że to osobista sprawa między Panią a Czarneckim?
Ja nie mam żadnych osobistych spraw z panem Czarneckim. Ryszard Czarnecki wypowiedział w przestrzeni publicznej jakieś absolutnie okropne słowa. I właśnie dlatego szefowie europarlamentarnych frakcji zażądali od przewodniczącego PE, by Czarneckiego odwołać ze stanowiska. Taki człowiek nie może reprezentować Parlamentu Europejskiego. Ja się w tę sprawę już w ogóle nie mieszałam. Bo nie miałam z tym wiele wspólnego.
Chodziło jednak też o stanięcie w pani obronie. Tak po ludzku, ucieszyło to panią, że w PE znalazło się tak wielu przyjaciół?
Jak mówiłam, niewiele mnie w tym cieszy. Jeśli jest jednak jakaś jasna strona, to jest nią fakt, iż PE dał mocny sygnał, że w Europie języka rynsztoka do debaty publicznej wprowadzać nie wolno. Dobitnie pokazano też, że do wojenek partyjnych nie wolno używać tematyki związanej z wielkimi tragediami, których ofiarami było tak wiele osób.
Nie obawia się Pani, że po odwołaniu Ryszarda Czarneckiego w Polsce czekają na panią jeszcze bardziej zajadłe ataki? Jeśli Polska straci ten fotel, będą mówili, że to pani wina.
To Ryszard Czarnecki zaszkodził Polsce. Nie ja sprowadziłam dyskusję do tego haniebnego poziomu. Nie dyskutowano na temat moich wypowiedzi. Poza tym, ja się generalnie nie boję. Bo zachowuję się przyzwoicie i mówię prawdę. W przeciwieństwie do wielu innych...
Jest jeszcze partyjny aspekt tej sprawy. Wszystko zaczęło się od głosowania nad rezolucją PE ws. Polski, podczas którego znalazła się pani w grupce europosłów PO, którzy nie zachowali się zgodnie z wytycznymi szefostwa i wróżono wam kłopoty w partii. Czy za doprowadzenie do „odstrzelenia” Ryszarda Czarneckiego zostanie to pani wybaczone?
Przeczytałam przed chwilą informacje o reakcji przewodniczącego PO Grzegorza Schetyny na te rozstrzygnięcia i wynika z niej, iż on bardzo dobrze rozumie stanowisko zajęte przez PE. I wie, dlaczego do tego wszystkiego doszło. A jeśli chodzi o jakieś moje kłopoty w PO, to tak naprawdę nigdy ich nie było. Po tym głosowaniu nic szczególnego się nie działo. Więcej było wokół tego szumu medialnego. Ja nie mam żadnego kłopotu z PO.