Polski sędzia Ryszard Guńka oceniał skoki Kamila Stocha i Stefana Huli na skoczni w Pjongczangu. Miał potem spore problemy ze snem, bo zastanawiał się, czy ich nie skrzywdził. Okazało się bowiem, że gdyby dał Stochowi minimalnie wyższą notę, ten sięgnąłby w Pjongczangu po brązowy medal.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
W drugiej serii Guńka dał Kamilowi Stochowi notę 18,5 – tak jak dwóch innych arbitrów. Dwóch kolejnych sędziów wystawiło jednak Stochowi notę 19. Gdyby tak samo zachował się Guńka, Polak stanąłby na najniższym stopniu podium.
– Widziałem gorsze warunki i gorsze loterie. Ale nie takie emocje. Prawie nie spałem, zastanawiałem się czy aby kogoś nie skrzywdziłem. Na pewno zapamiętam ten konkurs jako najbardziej stresujący – powiedział Guńka w rozmowie ze Sport.pl.
– Na pewno nasi chłopcy nie przegrali medali notami. Analizowałem wszystko, co związane z notami. Ale tylko z moimi własnymi. Zastanawiałem się, czy aby kogoś nie skrzywdziłem. I nie chodzi tylko o Polaków – dodał.
Przypomnijmy, pomimo tego, że Stefan Hula prowadził, a na drugim miejscu po pierwszej serii w Pjongczangu był Kamil Stoch, ostatecznie ten drugi uplasował się na czwartym, a Hula – na piątym miejscu, czyli tuż za miejscami medalowymi. Do podium polskim skoczkom w Pjongczangu zabrakło zaledwie 0,4 i 0,9 punktów.
Nie wszyscy internauci byli jednak wyrozumiali. Komentowali wulgarnie notę, jaką Guńka dał Kamilowi Stochowi za skok w drugiej serii w Pjongczangu.