Kim Jo Dzong, czyli siostra przywódcy Korei Północnej Kim Dzong Una, zjawiła się w Korei Południowej w ramach organizowanych w tym kraju XXIII Zimowych Igrzysk Olimpijskich. I natychmiast zrobiła prawdziwą furorę wśród mediów, które szybko zaczęły robić z niej celebrytkę. Co mocno dziwi z racji jej aktywnego udziału w brutalnym reżimie w rodzimym kraju.
Podczas ceremonii otwarcia zimowych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu uznawana za najpotężniejszą kobietę w Korei Północnej Kim Jo Dzong siedziała obok wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Mike’a Pence’a. Para nie zamieniła ze sobą ani słowa, nie podała sobie rąk, a nawet ani razu nie spotkała się wzrokiem. Raz tylko Kim Jo Dzong w dość wymowny sposób spojrzała na wiceprezydenta USA.
Internauci zaczęli więc żartobliwie zastanawiać się nad tym, czy siostra Kim Dzong Una nie myśli może o przejściu na amerykańską stronę. To jeszcze może bawić. Zaskakuje jednak sposób, w jaki na zainteresowanie Kim Jo Dzong zareagowały amerykańskie media, w tym renomowany "The Washington Post". Dziennikarze z USA siostrę Kim Dzong Una nazywają... "Ivanką Trump Korei Północnej". Każdy jej krok w Pjongczang jest śledzony z wielkim zainteresowaniem.
Nie Ivanka Trump, a prędzej Elżbieta Batory
Takie reakcje bulwersują, gdyż media pomijają fakt, iż Kim Jo Dzong jest wyjątkowo aktywnym członkiem reżimu w Korei Północnej. Siostra Kim Dzong Una należy dos wszechpotężnej Partii Pracy Korei, w której była osobą odpowiedzialną za propagandę. To właśnie siostra przywódcy Korei Północnej jest wskazywana jako osoba, która zaaranżowała zabójstwo własnego brata, Kim Dzong Nama.
Nowa gwiazda zachodnich mediów należy do rodziny zarządzającej całą siecią obozów na terytorium kraju, gdzie poddaje się brutalnym represjom więźniów politycznych. I co najważniejsze jest członkiem rodziny, która od dawna straszy świat użyciem broni nuklearnej. Kim Jo Dzong daleko do miana "Ivanki Trump Korei Północnej". Ciekawe, co na to wszystko Donald Trump.