Konserwatyści z Platformy Obywatelskiej nie chcą liberalnego projektu w sprawie in vitro. Co innego Stefan Niesiołowski, który choć ma konserwatywne poglądy, chce ułatwić małżeństwom dostęp do in vitro. "Jeśli zostanę wykluczony z Kościoła, to trudno. Odpowiem za to kiedyś przed Bogiem, a nie przed abp. Michalikiem" - mówi.
W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" Stefan Niesiołowski, dziś w Platformie Obywatelskiej, a kiedyś w konserwatywnym Zjednoczeniu Chrześcijańsko-Narodowym, tłumaczy, dlaczego zdecydował się na poparcie liberalnego projektu w sprawie in vitro.
Zdaniem posła PO debata o in vitro nie powinna łączyć się z wiarą. "Katolik, jeśli jest przekonany, że in vitro jest grzechem, nie musi go stosować" - twierdzi.
A co jeśli po głosowaniu w sprawie in vitro okaże się, że Niesiołowski został wykluczony z Kościoła? (abp Henryk Hoser straszył posłów, którzy zagłosują za in vitro, ekskomuniką). "Jeśli zostanę wykluczony z Kościoła, to trudno. Odpowiem za to kiedyś przed Bogiem, a nie przed arcybiskupem Michalikiem" - mówi Niesiołowski.
Według niego Platforma powinna przedstawić jeden projekt w sprawie in vitro.
Nie miałbym odwagi powiedzieć małżeństwu: pani nie usłyszy nigdy słowa 'mamo', pan nie usłyszy nigdy słowa 'tato', bo PiS przeprowadził projekt zakazujący in vitro.
Stefan Niesiołowski
poseł PO
Ale to mało prawdopodobne, bo chyba nie da się pogodzić projektów Małgorzaty Kidawy-Błońskiej i Jarosława Gowina (…). Jeśli z klubu wychodzą dwa projekty, to partia płaci wysoką cenę, bo opozycja to rozgrywa.