Reklama.
Bez względu na to, jak radzą sobie inne serwisy społecznościowe, Facebook nadal pozostaje miejscem, w którym najwyraźniej odzwierciedlają się nasze nastroje. To tam toczą się gorące dyskusje polityczno-społeczne, tam spora część użytkowników wyraża swoją solidarność z różnymi ruchami, tam też dzielimy się osobistymi refleksjami. Nie zapominajmy jednak, że Facebook to również rozrywka. Konsekwentnie powracającym trendem są quizy. Nie, nie chodzi o quizy wiedzy.
Hitem ostatnich dni jest quiz Jak wyglądałbyś jako gwiazda? Powoli popularnością dorównuje mu inny, równie atrakcyjny: Sprawdź, jak wyglądałbyś, gdybyś był przeciwnej płci. Klikasz w link (zazwyczaj wygenerowany i opublikowany przez znajomego), wyrażasz zgodę na przetworzenie twoich zdjęć oraz danych i… pyk! Strona generuje twoje zdjęcie w stylu glamour, z lekką poświatą i jakimś nieuchwytnym błyskiem w oku. Jesteś gwiazdą. Tyle z przyjemności. A jak wyglądają fakty? Gdy my zachwycamy się wynikami i z dumą dzielimy się nimi ze światem, aplikacja pobiera nasze dane. Czasem wydaje nam się, że skoro Facebook o nie nie zapytał, to być może się nimi nie interesuje. Nic z tych rzeczy. Facebook omija ten etap w sytuacji, gdy korzystamy z quizu po raz wtóry. Nie ma jednak interesu, by za każdym razem zmuszać nas do refleksji, czy na pewno chcemy się z nim dzielić np. listą swoich znajomych lub listą miejsc, w których ostatnio byliśmy. Jeśli zajrzycie w zakładkę „ustawienia”, a następnie klikniecie w „aplikacje”, przekonacie się, ile z nich skorzystało z Waszych danych. Liczba może zaskoczyć, a aplikacje… cóż, niektóre są tam od lat!
Rozrywka dla każdego
Jeszcze do niedawna z tego typu aplikacji korzystali wyłącznie najmłodsi użytkownicy Facebooka. Z czasem zaczęło się to zmieniać. Coraz częściej wynikami quizów chwalą się na swoich tablicach osoby dojrzałe, z wyższym wykształceniem, piastujące poważne stanowiska. Coś, co jeszcze do niedawna wydawało się zarezerwowane wyłącznie dla młodzieży, stało się guilty plesaure białych kołnierzyków. Skąd jednak potrzeba publicznego chwalenia się wynikami quizów?
– Ludzie wbrew pozorom lubią sami siebie zaskakiwać. Jeżeli z takiego pseudo quizu w stylu "jakim rodzajem pizzy jesteś" wyjdzie coś, co dana osoba uzna za subiektywnie pozytywną informację, to zawsze może to dalej udostępnić. Jeżeli wyjdzie coś negatywnego, to w kilka sekund można to skasować i zapomnieć – tłumaczy Jakub Kuś, psycholog i wykładowca z SWPS. – Ludzie od zawsze mieli tendencję do tego, żeby używając niekiedy bardzo dziwnych sposobów dowiedzieć się czegoś więcej o sobie. Takie quizy są więc kolejnym przykładem na to, że w internecie realizujemy potrzeby, które istniały na długo przed jego pojawieniem się.
Wizerunkowy zgrzyt
Można dywagować nad tym, czy informacje, które pozyskujemy w ten sposób o sobie są warte udostępniania danych na swój temat. Przyjemność i zadowolenie płynące z takich quizów są jednak na tyle satysfakcjonujące, że z większą niż kiedyś swobodą podejmujemy decyzję o publikacji wyników. Przecież wszyscy już to robią. Okazuje się, że poza wspomnianymi aspektami jest jeszcze jeden - równie istotny. Wizerunkowo nadal wypadamy niekorzystnie. – Ta sytuacja pokazuje dwa aspekty. Pierwszy, że nie do końca zdajemy sobie sprawę, iż dajemy obcym stronom czy aplikacjom dostęp do naszych danych. Publikując wyniki pokazujemy, że trochę „nie ogarniamy” – zauważa psycholog i wykładowca SWPS, Karol Jachymek.
Drugi aspekt tej sytuacji unaocznia różnice kompetencji. Tworzą się dwie grupy. Jedna to ta, która chwali się wynikami quizów (podkreślając w ten sposób swoją niekompetencję w obszarze mediów społecznościowych), druga - ta, która patrzy „z wyższością” na pierwszą grupę. – W ten sposób tworzą się pewnego rodzaju plemiona na Facebooku. Równie wyraźnie widać to w przypadku oświadczeń zastrzegających prywatność publikowanych przez nas zdjęć. Dla młodszych osób umiejętności z tego obszaru są znacznie bardziej natywne niż dla starszych – tłumaczy Jachymek.
"Wszystko, co dobre, jest nielegalne niemoralne albo powoduje tycie"? Do tej listy dochodzi zatem jeszcze jeden punkt. Wszystko, co dobre, jest nielegalne niemoralne, powoduje tycie albo rysę na profilu w społecznościówkach. Choć oficjalnie przecież nikt z nas się tym jakoś specjalnie nie przejmuje, warto się czasem zastanowić, kto faktycznie ogląda potem nasze facebookowe publikacje.