
Blok, w którym mieszka Antoni Macierewicz znajduje się na warszawskim Żoliborzu. Jego wygląd niczym nie wyróżnia się na tle innych podobnych w tym rejonie. Gdy jeszcze polityk był ministrem obrony narodowej, mieszkanie było pod stałym nadzorem żandarmerii wojskowej.
REKLAMA
W oświadczeniu majątkowym możemy przeczytać, że Antoni Macierewicz posiada mieszkanie o powierzchni 55 m kw, które jest własnością jego żony Hanny Natory. Wartość mieszkania oszacowana jest na ok. 400-550 tys. złotych. Na małżonkę zapisany jest również drewniany domek o powierzchni 40 m kw na działce o wielkości 3 ar. Wartość sięga 80-100 tys. zł.
Całodobowa ochrona
Mieszkanie posła Prawa i Sprawiedliwości było swego czasu prawdziwą twierdzą. Po tym jak Służba Kontrwywiadu Wojskowego zdobyła informacje w 2017 roku, że pojawiło się realne zagrożenie dla zdrowia i życia ministra Macierewicza, to
zainstalowano monitoring na ścianach bloku i całą dobę pilnowała go żandarmeria z oddziału specjalnego. Aby ochrona była bardziej skuteczna, wynajęto lokal na warszawskim Żoliborzu naprzeciwko adresu, pod którym mieszka Macierewicz. Wojskowi pełnili rotacyjne dyżury, mając w nocy do dyspozycji noktowizję.
Mieszkanie posła Prawa i Sprawiedliwości było swego czasu prawdziwą twierdzą. Po tym jak Służba Kontrwywiadu Wojskowego zdobyła informacje w 2017 roku, że pojawiło się realne zagrożenie dla zdrowia i życia ministra Macierewicza, to
zainstalowano monitoring na ścianach bloku i całą dobę pilnowała go żandarmeria z oddziału specjalnego. Aby ochrona była bardziej skuteczna, wynajęto lokal na warszawskim Żoliborzu naprzeciwko adresu, pod którym mieszka Macierewicz. Wojskowi pełnili rotacyjne dyżury, mając w nocy do dyspozycji noktowizję.
Zamach na Macierewicza
Wzmożona ochrona wokół Macierewicza i jego mieszkania miała swoją kulminację w sprawie, o której pisaliśmy kilka miesięcy temu. "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się od anonimowego mieszkańca Poznania o prowadzonym śledztwie prokuratury w sprawie przygotowań do likwidacji ówczesnego szefa MON. Mężczyzna został wezwany na przesłuchanie, gdzie dowiedział się, że chodzi o serię wpisów na jednym z portali społecznościowych. "Jeden z internautów miał pytać, czy ktoś wie, gdzie mieszka Antoni Macierewicz. Inny miał odpowiedzieć, żeby dał sobie spokój, bo i tak 'sprawa zostanie załatwiona'" – można było przeczytać. Przesłuchiwany mężczyzna nie był związany z wpisami.
Wzmożona ochrona wokół Macierewicza i jego mieszkania miała swoją kulminację w sprawie, o której pisaliśmy kilka miesięcy temu. "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się od anonimowego mieszkańca Poznania o prowadzonym śledztwie prokuratury w sprawie przygotowań do likwidacji ówczesnego szefa MON. Mężczyzna został wezwany na przesłuchanie, gdzie dowiedział się, że chodzi o serię wpisów na jednym z portali społecznościowych. "Jeden z internautów miał pytać, czy ktoś wie, gdzie mieszka Antoni Macierewicz. Inny miał odpowiedzieć, żeby dał sobie spokój, bo i tak 'sprawa zostanie załatwiona'" – można było przeczytać. Przesłuchiwany mężczyzna nie był związany z wpisami.
