"Cichopek ma ptasi móżdżek", "Wygląda jak pustak". Brzmi znajomo? Nic dziwnego - to tylko przykłady komentarzy z jednego z serwisów plotkarskich. Polacy na celebrytów wylewają swoją nienawiść wiadrami. "Próbują leczyć kompleksy" - prof. Andrzej Rychard. "Nie dotknęło mnie osobiście" - Katarzyna Kolenda-Zaleska. Czyli badamy sprawę nienawiści w internecie - od każdej strony. Również celebryckiej.
Tydzień w tydzień media żyją kolejnymi aferami. Najpierw ACTA i fala nienawiści wobec Zbigniewa Hołdysa. Parę dni później pojawia się Rutkowski. Polacy najpierw go kochają, potem nienawidzą. Po kłótni z Rutkowskim ofiarą nagonki pada dziennikarka TVN24, Katarzyna Kolenda-Zaleska. Opinia publiczna zapomina o sprawie Madzi z Sosnowca, rzuca się na Tomasza Lisa, Kasię Cichopek i Joannę Koroniewską. Czasem nawet, tak jak w przypadku siatkarki Doroty Świeniewicz, internauci mogą doprowadzić tego, kogo wezmą na cel, do nerwicy i depresji. Co tydzień znajdują sobie nową ofiarę. Pytanie tylko - dlaczego i po co to robią?
Co to jest ten hejt?
Wylewanie nienawiści ma już swoje określenia w internecie. Trolling, hejt (od ang. hate - nienawiść) - tak mówi się o bluzganiu bez powodu, sensu, ładu i składu. Trolle i hejterzy - to ludzie obrażający wszystko, wszystkich i bez specjalnej przyczyny. Zjawisko to nie jest marginalne, polski internet - chociaż nie tylko - aż kipi od złości, obelg i negatywnych emocji. Bardziej pechowi zbierają żniwo również w postaci żartów, słownych i obrazkowych, które użytkownicy sieci przekazują sobie poprzez sieci społecznościowe. Tak jak słynne zdjęcie Hołdys-Clapton. Skąd w nas, Polakach, tyle nienawiści? I czy faktycznie dotyczy to całego narodu, czy może niechlubnej grupy krzykaczy, którzy zagłuszają porządnych ludzi?
Skąd i dlaczego
Odpowiedź na pytanie: czemu internauci wyżywają się na celebrytach nie jest - zdaniem ekspertów - trudna.
- Mają kompleksy, które próbują leczyć. Myślą: nie udało mi się w życiu, to odegram się w internecie - wyjaśnia profesor socjologii Andrzej Rychard. - Jest to pewien koszt celebrytyzacji życia w Polsce. Sam widzę jak dobrzy sportowcy, ale nie wybitni, stają się celebrytami. Lub media czynią ich celebrytami. Wówczas internauci myślą: dlaczego nie ja? Czemu wybrali jego, a nie mnie? - tłumaczy socjolog.
Co się dzieje, gdy jakaś osoba publiczna wzbudzi w nas ukłucie zazdrości? - Wtedy nie ma nic przyjemniejszego, niż dokopać takiemu celebrycie - dodaje prof. Rychard. Teorię o zazdrości potwierdza doktor Wiesław Baryła, psycholog społeczny z sopockiego wydziału Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Osoby publiczne padają ofiarami w internecie, bo odniosły sukces. Z jednej strony mają szacunek, a z drugiej spotyka ich zawiść, zazdrość - ocenia dr Baryła.
W jego opinii, dzieje się tak, bo pożądaną przez nas wartością jest wysoki status społeczny, który chcemy osiągnąć.
- U ludzi występuje potrzeba jak najwyższego statusu społecznego. Współcześnie jednak ten status jest zero-jedynkowy, na najwyższym szczeblu jest jedno miejsce, stopień niżej dwa itd. Ci, którzy zajmują miejsca na górze, są obwiniani przez tych na dole. Dodatkowo, obecnie myli się status społeczny z popularnością, stąd problem nienawiści wobec celebrytów - rozwija swoją teorię psycholog społeczny.
Widzą to nawet celebryci. - Powodem każdej nienawiści jest zawsze frustracja, poczucie niższości. Wzmagają to trudne warunki życia wielu ludzi i powszechna wiara w spisek - mówi nam Krzysztof Ibisz, który co jakiś czas sam jest wyśmiewany w internecie. - Jeżeli ktoś jest znany, osiągnął sukces, to z pewnością stoją za tym jakieś niecne siły, układy i nieuczciwość. Łatwiej zrozumieć swój nieciekawy los jeśli istnieją jacyś „ONI”, którzy odbierają szansę, rozpychają się, kradną i spiskują.
- Wiadomo, że zwykły Kowalski nie wraca do domu z pracy i nie siada przed komputerem, żeby wypisywać bluzgi w internecie. Takie rzeczy piszą osoby z ambicjami, które boli, że ktoś odniósł sukces - podsumowuje Wiesław Bryła.
To tłumaczy czemu Kasię Cichopek i Joannę Koroniewską, po udziale w programie Tomasza Lisa, spotkała taka fala krytyki. Aktorkom zarzucano, że są puste, głupie, nie mają autorytetu i na niczym się nie znają. Najwyraźniej wielu internautów uważa, że posiadają większe kompetencje do tego, by występować w telewizji w roli ekspertów.
Odważni? Nie, tylko anonimowi
Tak powszechną i beztroską nagonkę w dużej mierze umożliwia anonimowość. To ona powoduje, że internauci czują się bezkarni.
- Mogą mówić, co myślą, i nikt im za to nic nie zrobi - oświadcza prof. Rychard. - Ta pokusa, że "nikt się nie dowie, że to ja", jest zbyt wielka, by ją pokonać.
- Anonimowość jest przekleństwem internetu. Ludzie mają poczucie braku konsekwencji, nikt ich z tym nie utożsami i nie oceni za to, co piszą - dodaje doktor Bryła.
Celebryci, z którymi rozmawialiśmy, też nie przepadają za anonimowością komentatorów. - Odwaga zawsze ma jakąś cenę, anonimowość żadnej - kwituje bezimiennych krytyków Katarzyna Kolenda-Zaleska.
Coraz gorzej wychowani
- Zupełnie inną kwestią jest zwyczajny brak kultury wyrażania opinii - wyjaśnia doktor z SWPS. - Żeby wypowiedź miała jakąś wartość, trzeba umieć wyrażać swoje myśli. Stek przekleństw albo "wow" niczego nie załatwia, bo jest tylko informacją: nienawidzę cię albo kocham. Ale nie idzie za tym żadna konstruktywna myśl - ocenia Bryła. Jego zdaniem, odpowiada za to brak wzorców.
- Kiedyś brano przykład z elit, które prezentowały pewną kulturę. Obecnie "elity" są takie same jak reszta - stwierdza psycholog. - Nie ma instytucji, osób, miejsc, gdzie ludzie mogliby uczyć się sztuki konwersacji i wymiany zdań - dodaje doktor. Podkreśla też, że obniżenie jakości języka widoczne jest nawet na wyższych uczelniach. I lepiej nie będzie. Podobnie dziennikarka Kolenda-Zaleska stwierdza, że ilość ani poziom chamstwa raczej się już nie zmienią. Zdaniem profesora Rycharda, nie jest to, niestety, specyfika tylko internetu.
- To mówi nam coś o społeczeństwie, bo internet nie jest już oderwany od "reala". Tak naprawdę, w internecie jesteśmy tymi samymi osobami, co w domu. Jeśli ktoś jest chamem na co dzień, to będzie też chamem w sieci - wyjaśnia socjolog. Za taką społeczną eskalację chamstwa, zdaniem doktora Bryły z SWPS, odpowiada prosty mechanizm psychologiczny.
Internautów zachowania stadne
- Użytkownik sieci, po obejrzeniu śmiesznych filmików i obrazków, zastanawia się: co by tu jeszcze zrobić. I kiedy zauważa, że jest nagonka na jakąś osobę, to dołącza. Bo czemu nie? - tak Bryła tłumaczy powszechność internetowej nienawiści. - To konformizm naśladownictwa. Jak się nie ma pomysłu na własne zachowanie, to kopiuje się innych. Mechanizm ten działa w każdym miejscu, nie tylko w sieci.
- Najbardziej narażone na nienawiść są osoby publiczne, z mediów. Szczególnie ci, którzy są "znani z tego, że są znani" - wyjaśnia prof. Rychard. - Im silniejszy jest ten mechanizm czystej celebrytyzacji, tym silniejsza jest nienawiść opinii publicznej wobec takiej osoby. Nie należy jednak za to winić mediów, winni są internauci - podkreśla profesor.
Jednak media żywią się nienawiścią, same w jakimś stopniu napędzają tę spiralę nienawiści, by odnosić korzyści finansowe - mówi dr Bryła.
A gdzie w tym wszystkim są celebryci?
Jak internetowych trolli postrzegają osoby krytykowane?
- Najczęściej nie czytam komentarzy, bo mam świadomość, że wiele z nich generuje tylko negatywne emocje. Człowiek się ani niczego nie dowie, ani nie nauczy, a tylko zepsuje sobie humor - oświadcza Krzysztof Ibisz. Prezenter lubi w swojej pracy konferansjera bezpośredni kontakt z ludźmi, to, że może się z nimi przywitać, porozmawiać, spojrzeć im w oczy. - W temacie wymiany myśli lubię formułę "full contact" - dodaje Ibisz. Zaznacza też, że przejmuje się ilością nienawiści wśród ludzi, którą media potęgują, ale na konstruktywną krytykę jest zawsze otwarty.
Również Katarzyna Kolenda-Zaleska nie zagłębia się w komentarze na swój temat. Przyznaje jednak, że po aferze z Krzysztofem Rutkowskim spojrzała w internet.
- Akurat wyjechałam wtedy na urlop, planowany wcześniej. Mój szef napisał mi smsa: "Nie zaglądaj do internetu", ale dostawałam tyle wiadomości od znajomych, że w końcu to zrobiłam - opowiada Kolenda-Zaleska. Jej głównym odczuciem było… zaskoczenie.
- Nie dotknęło mnie to osobiście. Ale byłam w głębokim szoku, że coś takiego się dzieje, że ludzie tak mogą. To była Polska, jakiej do tej pory nie znałam. Czułam się dziwnie, przydarzyło mi się to pierwszy raz.
Później jeszcze dziennikarka TVN została skrytykowana przez wielu publicystów za swój felieton na temat Marii Czubaszek.
Kasia Cichopek nie siedzi godzinami przed ekranem, ale - jak mówi - "siłą rzeczy" te komentarze do niej dochodzą. Dzieli je na konstruktywne i resztę .
- Jeśli dotyczą tego, czego nie mogę zmienić: że jestem ładna, brzydka, gruba, chuda, to się nie przejmuję. Ale jeśli ktoś komentuje moje umiejętności lub wiedzę, to czasem mnie dotykają - wyznaje nam aktorka. Jak jednak zaznacza, zwraca uwagę na interpunkcję, ortografię, styl wypowiedzi, bo po tym można poznać inteligencję piszącego. Mimo to, po programie "Tomasz Lis na żywo" była zaskoczona.
- Ludzie krytykowali, że zaproszono akurat nas. A przecież ja i Joasia Koroniewska zostałyśmy tam zaproszone jako matki i w tej roli występowałyśmy - odpowiada na zarzuty internautów Cichopek. - Moje wypowiedzi nie były naukowe, a osobiste i nie rozumiem skąd to oburzenie - dodaje celebrytka.
Winni są wszyscy
Zazdrość, zawiść, frustracja, naśladowanie innych, anonimowość. Cynizm i pazerność mediów. Mimo to naukowcy podkreślają, że sytuacja nie jest aż tak tragiczna, jak może się wydawać.
- Nie przyczepiałbym Polakom łatki chamów. Potrafimy rozmawiać i robić to kulturalnie czy krytykować z sensem - ocenia Wiesław Bryła. - Jak by nie patrzeć, skala zjawiska nienawiści w internecie jest niczym w porównaniu do skali samego internetu.
Psycholog dodaje, że poziom agresji słownej jest taki sam u obu płci. - Mężczyźni i kobiety są tak samo paskudni w obrażaniu innych - przyznaje doktor Bryła z SWPS z uśmiechem.
Czy da się coś zrobić, żeby nikogo nie obrażać? - Ja lubię to co robię. Spełniam się w różnych rolach i chociaż czasem bywa ciężko, to myślę, że warto. Życzę wszystkim, żeby też próbowali realizować swoje marzenia i robić to, co lubią, może wtedy będzie w nich mniej nienawiści - doradza Kasia Cichopek.