
Uczestnicy tatrzańskiego obozu wędrownego schodzili z Kasprowego Wierchu, gdy nagle usłyszeli wołanie o pomoc. Okazało się, że pomocy tej potrzebuje młoda kobieta. Poszkodowana była wychłodzona i miała drgawki. I nic w tym dziwnego, ponieważ miała na sobie dżinsy, cienkie rękawiczki i miejskie buty. A temperatura na szczycie Kasprowego wynosiła wówczas -21 stopni Celsjusza.
REKLAMA
O tej kuriozalnej, ale i niebezpiecznej sytuacji donosi Portal Tatrzański. Z tym portalem związani byli też świadkowie zdarzenia z obozu wędrownego, którzy pomogli kobiecie. Otrzymała od nich ogrzewacze i koc ratunkowy. Ponadto taternicy osłonili ją przed mroźnym wiatrem własnymi ciałami. Mimo że szczyt Kasprowego Wierchu znajdował się ok. 10 min drogi dalej, wezwano Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, które udzieliło poszkodowanej pomocy.
To nie pierwsze tego typu sytuacja w ostatnim czasie. W ten sam weekend ratownicy TOPR zostali wezwani do turystów, którzy z powodu odmrożeń nie mogli zejść z okolic Wołowca. Grupa spędziła noc w Tatrach, ponieważ... chciała przespać się w wykopanej w śniegu jamie. Ostatecznie turystów trzeba było ściągnąć na dół śmigłowcem. Wyprawa zakończyła się na oddziale szpitalnym w Zakopanem.
źródło: Portal Tatrzański
