Ronaldinho Gaucho - kiedyś wielka gwiazda FC Barcelony i reprezentacji Brazylii. Dziś piłkarz w Europie praktycznie zapomniany, a w ojczyźnie wygwizdywany przez kibiców własnego klubu. Niedawno „zmienił sobie pracodawcę". Wyszło na jaw, że nie smakuje mu Coca-Cola, gdy na konferencji prasowej popijał Pepsi.
Jeszcze kilka lat temu czołowe sportowe gazety w Europie walczyły o jego zdjęcie na pierwszej stronie. W czasie występów w Barcelonie u stóp miał cały piłkarski świat. Brazylijczyk kierował grą Dumy Katalonii, prowadząc ją do dwóch mistrzostw Hiszpanii i triumfu w Lidze Mistrzów. Był uwielbiany przez kibiców i chwalony przez kolegów z zespołu. Ale już wtedy częściej niż na boisku dobrą formą błyszczał w nocnych klubach. To także wtedy wybrał drogę, z której nie zszedł już do dziś. Drogę zabawy.
– Ronaldinho zawsze prowadził taki styl życia. Czerpał z niego pełnią garścią, nigdy nie tracąc od okazji do zabawy. Wie, że popełnił wiele błędów. Zaskakuje mnie jednak entuzjazm i poświęcenie, z jakim podchodzi do każdego meczu. On chce być najlepszy i po prostu taki jest – mówił o „Ronnim" Xavi Hernandez, w sierpniu 2008 roku.
„Bo liczy się sport i dobra zabawa"
Z biegiem czasu nocne imprezy Ronaldinho zaczęły przeszkadzać władzom katalońskiego klubu, ponieważ wpływały negatywnie na postawę piłkarza na boisku. Pojawienie się w pierwszym zespole Barcelony Leo Messiego spowodowało, że Brazylijczyk stracił status gwiazdy. Już nie był niezastąpiony, dlatego krótko po przytoczonej wypowiedzi Xaviego, został wytransferowany do drużyny AC Milan.
– W Brazylii mówi się na takich ludzi baladeiro. Dopóki Ronaldinho był młody i chciał zarabiać pieniądze, to grał, bo organizm jakoś radził sobie z jego imprezami. Teraz ma już 32 lata i nawet w brazylijskiej lidze nie jest wyróżniającym się zawodnikiem. Piłkarsko jest w katastrofalnej dyspozycji. Jeśli ofensywny zawodnik otrzymuje dużo żółtych kartek, to znaczy, że jest kompletnie nie przygotowany do gry – mówi naTemat Bartłomiej Rabij, ekspert piłki latynoamerykańskiej w Radio Brazylia.
Niedawno jeden z dziennikarzy zapytał Juliano Bellettiego, który grał z Ronaldinho w Barcelonie w latach 2004-2007, czy Messi dziś jest lepszy od Ronaldinho z przeszłości. – Ronnie rywalizował z zawodnikami, którzy jeszcze bardziej podkreślali jego wielkość. Jego przeciwnikami byli przecież m. in. Francuz Zinedine Zidane oraz Portugalczyk Luis Figo. Mimo to sięgał po tytuły dla Barcelony. Messi ma łatwiejsze zadanie, ponieważ ma większe wsparcie w drużynie. Dlatego jeśli miałbym wybierać, wskazałbym, że lepszy był Ronaldinho – ocenił Belletti.
Przygoda Brazylijczyka w Mediolanie nie trwała długo. Raptem trzy sezony, z których ostatni Ronaldinho spędził głównie, siedząc na ławce rezerwowych. Powrót do Brazylii stał się jedynym rozwiązaniem. W Europie nikt nie chciał zatrudnić dawnego gwiazdora, który zaczął świecić tylko nocą, w rytmie klubowej muzyki.
– Najlepsi brazylijscy piłkarze nigdy nie zagrzali długo miejsca w europejskich klubach. Pele nie grał w ogóle, podobnie Garrincha. Jeśli Brazylijczyk jedzie do Europy to tylko po pieniądze – mówi Rabij. A przecież Ronaldinho nie wrócił do ojczyzny nie zdobywszy niczego. – W wieku dwudziestu kilku lat miał na swoim kocie tytuł mistrza świata, dwa mistrzostwa Hiszpanii i Puchar Ligi Mistrzów. Jeśli tyle osiągnąłeś, to może być ci ciężko zmotywować się do dalszej gry – ocenia ekspert Radio Brazylia.
Powrót do ojczyzny miał wpłynąć pozytywnie na motywację, ale nie zmienił Ronaldinho. Wciąż chętniej spędzał on czas poza boiskiem, niż na murawie. Kwestią czasu było, jak zacznie przeszkadzać to także w Rio de Janeiro. – Po rozmowie z prezydentem klubu, zdecydowaliśmy, że Ronaldinho zostanie zawieszony – ogłosił wreszcie Paulo Cesar Coutinho, wiceprezydent Flamengo, w którym Ronaldinho występował po powrocie do Brazylii.
– Myślałem, że nie stawił się na meczu z powodu kłopotów zdrowotnych jego matki, ale nie mogliśmy się z nim skontaktować. Ani nie odebrał telefonu, ani nie zadzwonił - dodał na spotkaniu z kibicami, którzy kilka dni wcześniej wygwizdali schodzącego z boiska Ronaldinho. Fani wyrazili tym dezaprobatę dla kolejnego słabszego występu Brazylijczyka w meczu Flamengo z Internacionalem, zakończonego remisem 3:3.
Schyłek kariery wielkiej gwiazdy
Przed kilkoma dniami angielskie media doniosły, że Ronaldinho przyniósł na konferencję prasową dwie puszki Pepsi. Ta pozornie zwyczajna historia może mieć, według brytyjskich dziennikarzy, ogromne konsekwencje. Jednym ze źródeł dochodów Brazylijczyka jest Coca-Cola, która chce zerwania kontraktu, obowiązującego do 2014 roku. Jeśli faktycznie doszłoby do tego Ronaldinho straciłby na tym ok. 3 mln reali (ok. 5 mln złotych).
– W Brazylii ta historia prawie nikogo nie interesuje. Nie widziałem do tej pory żadnego opiniotwórczego artykułu w tej sprawie. Jest tylko lakoniczny, informacyjny tekst w portalu globo.com, ale nawet w komentarzach ludzi nie porusza ta historia – twierdzi Rabij.
Piłkarska kariera Ronaldinho w Europie to już dawno przeszłość. Lada chwila zakończy się również jego gra w ojczyźnie. Ale Ronaldinho zarobił już swoje i nie potrzebuje piłki, aby żyć pełnią życia. – Wszystkie pieniądze, które Ronaldinho zarobił w Europie, inwestował w Brazylii. Ronaldinho ma tu dyskotekę wielkości naszych galerii handlowych. Jest też właścicielem licznych nieruchomości. Ma tu wszystko, czego potrzebuje. Nawet bez piłki – zakończył Rabij.
Ronaldinho w najlepszych latach kariery, w czasie gry w Barcelonie