Sebastian Jokiel sprzedawał zabawki, ale porzucił tę pracę i zapisał się na teologię. Już na studiach został katechetą w zawodówce. Potrzebny był mężczyzna. I tak już został w tej szkole. Na jego lekcje religii przychodzą nawet niewierzący. – Staram się na różne sposoby do tej młodzieży docierać. Na przykład zabierać ich na wycieczki w góry. Mam też fajną grupę, do której zapisuje się wielu młodych chłopaków wraz z ojcami – "Różaniec rowerowy". Inną dobrą formą dotarcia do młodych jest rozmowa, bycie z nimi w internecie. Nie można tego omijać, demonizować – opowiada Jokiel w rozmowie z naTemat.
Minister Anna Zalewska chce, by świeccy katecheci mogli być wychowawcami klas. MEN tłumaczy, że o takie rozwiązanie apelują przedstawiciele kościołów i innych związków wyznaniowych, ale też rodzice. "Nauczyciel religii (uczący także innych przedmiotów) jest jedynym nauczycielem, któremu nie powierzono wychowawstwa w szkole, mimo takiej potrzeby i oczekiwania np. ze strony rodziców" – czytamy w dokumencie tego resortu.
ZASADY ZATRUDNIENIA KATECHETY:
"Kierowanie do nauczania religii jest zastrzeżone Biskupowi Diecezjalnemu. Ksiądz Proboszcz ma obowiązek przed 31 maja uzgodnić z dyrekcjami szkół ilość etatów i godzin lekcji religii w szkołach znajdujących się na terenie parafii. Do tego czasu należy przesłać do WNK Kurii prośbę o skierowanie dla katechetów zmieniających miejsce zatrudnienia i nowo zatrudnionych. Należy unikać zatrudniania Katechety na etat mniejszy niż 1/2 pensum i przenoszenia do nowej placówki bez ważnej przyczyny. (...)
Zwolnienie Katechety następuje po cofnięciu skierowania przez Biskupa Diecezjalnego. 20 maja upływa termin przesyłania wniosków Księży Proboszczów o wszczęcie procedury zwolnienia." Czytaj więcej
Fragment "Zasad zatrudniania katechety" ze strony Wydziału Nauki Katolickiej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej
Zasada, że katecheta nie może być wychowawcą, obowiązuje od 1992 roku. Ale w 2018 roku może się to zmienić. A to dlatego, że w ramach konsultacji do "ponad stu organizacji, instytucji, Kościołów i związków wyznaniowych" trafił projekt dotyczący warunków i sposobu organizacji nauki religii w publicznych szkołach i przedszkolach. W nim mowa o tym, iż katecheci będą mogli obejmować wychowawstwo klas. Wzbudziło to ogromne kontrowersje i pytania: co z nieochrzczonymi, niewierzącymi dziećmi? Zapytaliśmy o to Sebastiana Jokiela, katechetę ze szkoły zawodowej w Olesnie, który został "Bohaterem Katechezy Diecezji Opolskiej". Zagłosowało na niego 1 626 osób. Ewangelię głosi grając i śpiewając. Organizuje cykliczne wyjazdy do Domu Dziecka. Jest absolwentem tej samej szkoły (technik elektronik). Ma rodzinę.
Jest pan zaprzeczeniem stereotypu nudnego katechety.
To nieustanna praca każdego nauczyciela. Ale z katechetą jest tak, jak z każdym innym pedagogiem. Jest bardzo wielu dobrych nauczycieli, ale i takich którzy się do tego zupełnie nie nadają.
Dyrektor szkoły chwali pana, że "odważnie i przekonująco mówi o Jezusie", a dodatkowo urozmaica pan zajęcia grając na gitarze, śpiewając. Młodzież pana lubi. To chyba w dzisiejszym świecie spory sukces?
Cały czas staram się ulepszać mój warsztat. Powiem pani, że dzisiaj gitara nie jest już takim narzędziem, jak jeszcze do niedawna. Teraz wchodzą media. Ja też staram się słuchać muzyki, której słuchają młodzi. Czyli trzeba sięgnąć po hip-hop.
Słucha pan hip-hopu, żeby dotrzeć później do młodych?
Tak. Rozmawiam z uczniami na temat tego, czego słuchają.
Czego słucha pan razem z uczniami?
Na przykład Wyrwani z niewoli, Heres i Tau. To są artyści, którzy się nawrócili, przeżyli wewnętrzną przemianę. Oni są dla młodych przykładem, że dzisiaj można być człowiekiem wierzącym i odnajdującym Jezusa w Kościele. Kościół to wspólnota.
W jaki inny sposób próbuje pan dotrzeć do młodych?
Trwam we Wspólnocie w Duchu Świętym, która proponuje nieco inny charakter modlitwy – modlitwę charyzmatyczną. Staram się na różne sposoby do tej młodzieży docierać. Na przykład zabierać ich na wycieczki w góry. Mam też fajną grupę, do której zapisuje się wielu młodych chłopaków wraz z ojcami, to – "Różaniec rowerowy". Inną dobrą formą jest rozmowa, bycie z młodymi w internecie. Nie można tego omijać, demonizować.
Komunikuje się pan z nimi przez Facebooka?
Czasem komunikujemy się w wirtualny sposób – oni piszą, ja im odpowiadam. Staram się, żeby to były różne grupy. I zakładam na Facebooku grupy różnych klas. Bardzo pocieszające jest, że na moją katechezę przychodzą nie tylko katolicy, ale także zielonoświątkowcy, osoby niewierzące. Tydzień temu chrzest przyjęła dziewczyna, która wcześniej wyznawała islam.
Wow. Jak pan to robi?
Wszystko opieram na autorytecie Pana Boga. To nie ja jestem w tej katechezie najważniejszy. Zawsze staram się, żeby bohaterem mojej katechezy był Jezus, Bóg.
O czym pan mówi niewierzącej młodzieży?
Nie da się ukryć, że wielu z nich przychodzi z ciekawości, bo "pan czasem muzę puszcza, fajnie opowiada". Traktuję osoby niewierzące tak samo, jak pozostałych uczniów. Udzielam im głosu. Ale nie muszą się z nami modlić. Jednak z szacunkiem razem z nami wstają, mimo że nic nie mówią i nie czynią znaku krzyża. To jest piękne. I utwierdza mnie w tym, że katecheza w szkole nie jest złym pomysłem. Trzeba tylko z wielkim szacunkiem podejść do ucznia.
Co sądzi pan o pomyśle Ministerstwa Edukacji Narodowej, by świeccy katecheci mogli być wychowawcami klas?
Sam sobie stawiam pytanie, dlaczego od razu w latach 90. nie postanowiono, że katecheci mogliby obejmować funkcje wychowawców. Z mojej perspektywy to jest dobry pomysł. Nie czuję się gorszy od innych nauczycieli.
Myślę, że były obawy, iż niektórzy katecheci będą inaczej traktować niewierzącą młodzież.
Niedojrzały nauczyciel może tak postępować. To naprawdę nie dotyczy tylko katechetów, ale wszystkich nauczycieli. I najpierw musimy znaleźć wspólną płaszczyznę do rozmowy.
Bardzo chciałbym być wychowawcą. Nie czuję się w żaden sposób gorszy od moich kolegów czy koleżanek. Nawet powiem nieskromnie, że często słyszę: "Seba, ty byłbyś super wychowawcą". Ale z drugiej strony sądzę, że jest wielu fajnych ludzi, których warto posłuchać w tej dyskusji. Mam bardzo duży szacunek dla rodziców dzieci, które nie wierzą w Pana Boga albo wyznają inną religię. Tych ludzi też trzeba wysłuchać, jeśli oczywiście rozmawiamy na odpowiednim poziomie. To bardzo ważny głos.
Gdybym miał być wychowawcą, to chciałbym być przekonany, że ci którzy powierzają mi to zadanie, naprawdę tego chcą. Dlatego jestem za tym, by tę dyskusję poprowadzić i dojść do wspólnego wniosku.
Pojawiają się głosy, że dzieci, które nie chodzą na religię albo w ogóle nigdy nie zostały ochrzczone, mogłyby być przez niektórych katechetów piętnowane.
Sądzę, że – jak na każdej innej lekcji – takie sytuacje mogłyby mieć miejsce. Nie mogę tego wykluczyć, nie znam wszystkich katechetów. Może się zdarzyć taka sytuacja, ale każdemu nauczycielowi, a nie tylko katechecie.
Katechetą został pan przez przypadek?
To była długa droga. Po maturze nigdy nie pomyślałbym, że zostanę nauczycielem. Najpierw studiowałem za granicą, potem pracowałem, ostatnio w firmie, która sprzedaje zabawki i wózki. Ale tam odkryłem, że być może chciałbym lepiej poznać Pana Boga. Wróciłem do Polski i poszedłem na teologię. Skończyłem studia i okazało się, że była potrzeba, by w szkole zawodowej katechetą został facet. I pan dyrektor mnie zaprosił.
Już w czasie studiów zostałem katechetą na zastępstwo i okazało się, że jest naprawdę dobrze. Zatrudniono mnie na stałe. I jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem. Naprawdę bardzo lubię pracować z ludźmi, staram się wszystkich szanować, wysłuchać. Mam też swoje wady, ale pracuję nad nimi. Praca w szkole wymaga od nas takiego rozsądnego podejścia najpierw do siebie, później do innych.