Kulisy powstawania ustawy o IPN
Kulisy powstawania ustawy o IPN Fot. Sławomir Kamiński / AG
Reklama.
Jak donosi Onet, 19 stycznia (na tydzień przed przyjęciem ustawy o IPN) w Warszawie odbyło się spotkanie, na którym pojawił się Thomas K. Yazdgerdi, przedstawiciel Departamentu Stanu USA ws. Holokaustu. Został on przyjęty w MSZ przez trzech urzędników. Wśród nich był Maciej Pisarski, pełnomocnik ministra do spraw kontaktów z diasporą żydowską.
Efektem spotkania była notatka sporządzona przez Polaków, w której jasno napisano coś, co powinno zatrzymać prace nad kontrowersyjną ustawą. "TKY [czyli Thomas K. Yazdgerdi - red.] zapytał o stan prac parlamentarnych nad zmianą ustawy o IPN. Zapytał także o stan śledztwa w sprawie kontrowersyjnego artykułu J.T. Grossa w Die Welt, 13.09.2015 (w którym stwierdził, że podczas II wojny światowej 'Polacy zabili więcej Żydów niż Niemców'). Wyjaśniłem cel projektowych zmian w ustawie o IPN. Podkreśliłem, że w kwestii J.T. Grossa postępowanie prokuratorskie toczy się 'w sprawie', a 'nie przeciwko' i jako MSZ nie mamy wglądu w tok toczącego się postępowania. TKY powtórzył znane i wielokrotnie sygnalizowane stanowisko, że w przypadku uchwalenia zmian w ustawie o IPN, jak również w przypadku oskarżenia J.T. Grossa Dep. Stanu będzie zmuszony do wyrażenia krytycznego stanowiska" – to cytowany przez Onet fragment notatki podpisanej przez Pisarskiego.
Komu przekazano ostrzeżenia Amerykanów? Wśród odbiorców znaleźli się m.in. szef MSZ Jacek Czaputowicz, jego zastępcy Marek Magierowski oraz Jan Dziedziczak, prowadzący ustawę o IPN wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, prezydencki minister Wojciech Kolarski, wiceszefowa resortu kultury Małgorzata Gawin oraz Andrzej Rudlicki z MSWiA.
Problem w tym, że odbiorcy mogli nie mieć szans na interwencję. Patryk Jaki przekonuje bowiem w rozmowie z portalem, że notatkę otrzymał... po głosowaniu w Sejmie. Było za późno, bo wtedy wybuchł już konflikt z Izraelem. Rzeczywiście, z pokazanej przez Jakiego kopii notatki wynika, że dokument dotarł do ministerstwa sprawiedliwości 30 stycznia. Sprawa jest tym bardziej kuriozalna, że budynki MSZ i ministerstwa sprawiedliwości dzieli niecałe pół kilometra.
Jak to możliwe, że tak ważna informacja nie została przekazana dalej? Onet nie uzyskał komentarza od szefa MSZ. Wciąż więc nie wiadomo, dlaczego resort spraw zagranicznych nie podniósł alarmu, kiedy była na to szansa.
Źródło: Onet