W obozie władzy trwa spór, czy podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa o Instytucie Pamięci Narodowej będzie czy nie będzie działała od 1 marca, a przy okazji pojawiają się pytania, na jakiej niby podstawie prawnej miałaby nie działać? Wszyscy skupiają się jednak na zagrożeniach dla wolności słowa, jakie może nieść artykuł 55a dotyczący ochrony "dobrego imienia" Polski i związanej z nią odpowiedzialności karnej do 3 lat więzienia. A tak naprawdę są i inne groźne zapisy.
Nie mniej groźny jest jednak artykuł 53o, który stanowi, że do ochrony dobrego imienia RP i narodu polskiego mają zastosowanie przepisy kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Powództwo może wytoczyć IPN lub organizacja pozarządowa, a uzyskane w ten sposób odszkodowanie lub zadośćuczynienie przysługuje Skarbowi Państwa.
Efekt mrożący i ocena władzy
– Cała ustawa o IPN, a w szczególności te dwa artykuły, mają wywołać efekt mrożący. Tak jakby ustawodawca chciał powiedzieć ludziom: nie zajmujcie się tym, bo mogą was spotkać kłopoty – tłumaczy w rozmowie z naTemat dr Ryszard Balicki, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Wrocławskiego, autor wielu publikacji naukowych poświęconych problematyce wolności i praw człowieka.
– Artykuł 53 z literką "o” też o tym świadczy. Istnieje możliwość odniesienia go nie tylko do debaty historycznej, ale tak naprawdę do każdej wypowiedzi, która odnosiłaby się do oceny Polski jako takiej, także do oceny władzy. On może być bardzo szeroko interpretowany – podkreśla prawnik.
Dlaczego powinno to wzbudzać niepokój? – Musimy mieć świadomość, że o ile w przypadku art. 55 pojawia się wyłączenie dotyczące działalności naukowej i artystycznej, choć bardzo nieostre, to w przypadku art. 53 nie ma żadnego wyłączenia. Czyli każdy głos w debacie naukowej, ale także w publicystyce może być potraktowany jako krytyczna, negatywna wypowiedź i w konsekwencji mogą się pojawić postępowania cywilne – wyjaśnia.
Co się będzie działo po 1 marca?
Wejście w życie ustawy nie ma związku ze skierowaniem jej przez prezydenta do Trybunału Konstytucyjnego w tzw. trybie następczym i badaniem ustawy przez wyznaczony już skład Trybunału na czele z Julią Przyłębską.
Wielu prawników wskazuje, że ustawa o odpowiedzialności karnej za "polskie obozy”, za którą stoi wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, może posłużyć do tłumienia krytyki ze strony mediów czy organizacji pozarządowych. Wszystko przez nieprecyzyjne przepisy o ochronie dobrego imienia RP.
Nowe prawo poza ścieżką karną przewiduje też odpowiedzialność cywilną. O ile odpowiedzialność karna grozi za błędne (nawet nieumyślne) przypisywanie narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności za zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne, o tyle przepis dotyczący odpowiedzialności cywilnej jest o wiele szerszy.
Art. 53o stanowi, że do ochrony dobrego imienia RP i narodu polskiego mają zastosowanie przepisy kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych. Powództwo może wytoczyć IPN lub organizacja pozarządowa, a uzyskane w ten sposób odszkodowanie lub zadośćuczynienie przysługuje Skarbowi Państwa.
– IPN uzyska zdolność sądową do pozywania każdego, kto naruszy dobre imię Rzeczypospolitej Polskiej lub narodu polskiego. Przepisy nie mówią o tym, w jaki sposób miałoby dojść do tego naruszenia, wiemy jedynie, że do ochrony tego dobra prawnego stosuje się przepisy kodeksu cywilnego o ochronie dóbr osobistych – mówił niedawno w rozmowie z "Newsweekiem" dr Mateusz Woiński z Akademii Leona Koźmińskiego, prawnik karnista, ekspert w sprawach przestępstw z nienawiści.
Według dra Balickiego o ile IPN "dysponuje autorytetem państwa i kwalifikowanymi specjalistami”, to "wprowadzenie do ustawy podmiotów trzecich" jest dowodem na wywołanie efektu mrożącego.
" Przestaliśmy być normalnym państwem"
– Jakieś fundacje czy stowarzyszenia będą mogły wytaczać postępowania nakierowane nie na osiągnięcie jakiegoś skutku, tylko na zastraszenie uczestników debaty publicznej – ocenia. – W normalnej sytuacji z tych norm, o których rozmawiamy, nie wynikają niebezpieczeństwa. Niestety przestaliśmy być państwem przewidywalnym, także w sferze stanowienia i stosowania prawa – zaznacza dr Balicki.
Prof. Ireneusz Kamiński, który opracowywał opinię do projektu ustawy dla rzecznika praw obywatelskich, jeszcze w ubiegłym roku alarmował w "Dzienniku Gazecie Prawnej”, że powierzenie – obok IPN – organizacjom pozarządowym uprawnienia do wniesienia powództwa o ochronę dobrego imienia RP może mieć bardzo niebezpieczne konsekwencje.
W jego ocenie może to "doprowadzić do licznych postępowań wszczynanych w zamiarze nękania autorów, także naukowców, literatów i artystów, których wypowiedzi i dzieła są odbierane nieprzychylnie lub krytycznie”.