Jak podaje "Rzeczpospolita", prokuratorzy
badający sprawę od początku nie tak wyobrażali sobie zakończenie dochodzenia. Chcieli oni uniknąć stawiana zarzutów jedynie młodemu
kierowcy seicento. Według nich do zdarzenia przyczynił się także kierowca rządowej limuzyny. Ponadto doszło do sprawdzenia wiarygodności pozostałych funkcjonariuszy BOR, którzy utrzymywali, że kolumna jechała z włączonymi sygnałami dźwiękowymi. Ich zeznania nie zgadzają się z tym, co prokuraturze zeznali obecni niedaleko miejsca zdarzenia świadkowie. Okazuje się też, że dokument o umorzeniu śledztwa podpisał tylko szef prokuratury. Nie ma na nim podpisów dwóch pozostałych kierowników zespołów.