
"Lista chodzi – tak było, jest i będzie" – podkreśla od razu na wstępie rozmowy proboszcz parafii św. Bartłomieja Apostoła w Chęcinach pod Kielcami, gdy dzwonię do niego mówiąc, że wierni skarżą się na tę praktykę. Dziwi się przy tym, że komuś to przeszkadza. Mówi, że za poprzedniego proboszcza lista od domu do domu krążyła co miesiąc. Teraz jest puszczana w obieg o wiele rzadziej. Ale i tak niektórzy mieszkańcy mają już tego dość.
Taka lista to już w Chęcinach tradycja. Zresztą nie tylko w samych Chęcinach – do parafii należy też sporo okolicznych wsi. Ksiądz nie musi się fatygować do każdego domu. Przekazuje jednej osobie, a ta podaje dalej i dalej. Tylko na kartkach przybywa podpisów, a koperta robi się coraz grubsza. Gdy lista obejdzie wszystkie domy wymienione w spisie, ostatni z mieszkańców zwraca ją do kościoła. A ponieważ wszystko jest spisane i pokwitowane, nie ma problemu z tym, ile powinno być w kopercie – gdyby coś zniknęło, łatwo byłoby ustalić, w którym domu kogoś zaswędziały ręce.
Przyznaje, że jednak zdarza się to bardzo rzadko. Raczej wszyscy dają. – Każdy sobie myśli: 'nie dasz, będą ci robić problemy'. Przyjdzie jakiś pogrzeb, jakieś chrzciny czy coś i zaczną się schody. I po co to komu? – pyta retorycznie. – Nikt nikomu za to nic nie robi – zarzeka się jednak proboszcz parafii św. Bartłomieja ks. dziekan Jan Kukowski. Do Chęcin przyjechał w 2013 r. z probostwa w Klimontowie, gdzie pracował wcześniej przez 11 lat. Jak mówi w rozmowie z naTemat, imienna lista ofiarodawców to coś, co już zastał w parafii. Zwyczaj ten wprowadził jego poprzednik. I dziwi się, że akurat teraz ktokolwiek zgłasza pretensje wobec tej praktyki, bo on akurat dokonał ważnej zmiany – lista jest puszczana 2 razy do roku, a nie - jak kiedyś - 12 razy. – Ja ludziom ulżyłem, bo lista nie chodzi już co miesiąc – podkreśla proboszcz.
To prawda, że lista chodzi – tak było, jest i będzie. To było ustalone przez parafian i ja ten porządek już zastałem, jak tu przyszedłem. Zmieniłem tylko jedno – kiedyś lista chodziła co miesiąc, teraz tylko dwa razy do roku. Jeśli ktoś nie wpłaci, nikt nikomu nic za to nie robi.
Proboszcz z opinią parafianina zdecydowanie się nie zgadza. Na moją uwagę, że wierni nie wiedzą, na co są zbierane pieniądze, reaguje: "jak to nie wiedzą - jest napisane: ofiary na kościół". Na co konkretnie? Zdaniem księdza ten, kto chodzi regularnie uczestniczy w życiu parafii, powinien wiedzieć. – Gdy chodziliśmy po kolędzie mówiliśmy, na co potrzebne są pieniądze. Więc takie uwagi uważam za nieco złośliwe – komentuje duchowny. Jego zdaniem sprawa jest prosta do załatwienia – jak ktoś nie chce płacić, może przyjść do kościoła i powiedzieć, żeby go skreślono z listy.
Nikt nie jest szykanowany za to, że nie wpłacił. Boleję nad tym, że ktoś, kto ma o to pretensje, nie zgłosił się bezpośrednio z tym do mnie. Jak ktoś nie chce płacić, niech się zdeklaruje, że nie chce być na liście.
I wszystkie pieniądze - jak zapewnia ksiądz dziekan - są uczciwie rozliczane. Bo wydatków w parafii jest wiele. – Z tych ofiar zrobiliśmy parking przepiękny, co kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych. Cmentarz został doprowadzony do porządku – jest teraz ołtarz polowy, aleje są zrobione. To wszystko kosztowało grube pieniądze. Skąd byśmy na to wzięli, jak nie z ofiar? – tłumaczy ks. Kukowski. Zwraca przy tym uwagę, że kościół św. Bartłomieja Apostoła w Chęcinach to jedna ze starszych świątyń w całej Polsce.
Właśnie za sprawne pozyskiwanie dotacji z UE na renowację niemal 700-letniej świątyni chwalony był poprzedni proboszcz z Chęcin, ks. Mirosław Kaczmarczyk, ten, który listę ofiarodawców puszczał w obieg co miesiąc. Mówił o tym burmistrz Chęcin Robert Jaworski podczas uroczystego pożegnania ks. Kaczmarczyka w 2013 r.
"Księże dziekanie Mirosławie, w czasie czternastu lat swojej posługi w chęcińskiej parafii dokonałeś rzeczy, które przetrwają pokolenia. Gdzie nie spojrzymy, tam widać ślady Twojej pracy nie tylko nad udoskonalaniem wizerunku kościoła, ale przede wszystkim nad umacnianiem wiary parafian. Dzisiaj ten kościół jest dumą tej parafii.
Walczyłeś ciężko o pozyskanie środków unijnych na jego renowację. Potrafiłeś zadbać o nasz zabytkowy cmentarz. Nie sposób nie wspomnieć o odnowionych kaplicach w Mostach i Szewcach. Służyłeś nie tylko dla tej parafii, ale również dla całej gminy Chęciny. Twoje piękne homilie przepojone ciepłem, miłością i patriotyzmem zawsze będziemy pamiętać".
W Chęcinach mamy ponad 6 tys. parafian. Przyjmując, że średnio każdy da po jakieś 40 zł, to się robi z tego naprawdę niemała suma.
Poza tym księdzu jest wiecznie mało. A to za poświęcenie pól chodził i zbierał. A to jak po kolędzie chodził to też trzeba było dać. To jest świętokrzyskie, to nie jest Warszawa czy Poznań. Tu nikt raczej dużych pieniędzy nie zarabia.
Ksiądz Kukowski natomiast nie widzi powodu, aby zmieniać porządek zastany po poprzednim proboszczu i zrezygnować z puszczania listy od domu do domu. – Nie widzę w tej liście nic zdrożnego. Nie mamy innej możliwości jeżeli chodzi o ofiary – przekonuje, zapewniając, że mało komu to przeszkadza. – Zdarzało się, że kogoś na tej liście nie umieściłem, to zgłaszali się ludzie i mówili 'jak to, przecież jesteśmy parafianami, chcemy być na liście'.
AKTUALIZACJA:
" (...) zarówno kościoły, jak i inne związki wyznaniowe są w zakresie swojej działalności niezależne i przy wykonywaniu władzy duchowej kierują się swoim wewnętrznym prawem, co w konsekwencji ogranicza możliwość stosowania prawa świeckiego, w tym ustawy o ochronie danych osobowych. Jakkolwiek bowiem Kościół ma prawo przetwarzać dane osobowe dla realizacji swojej działalności statutowej, to przetwarzanie tych danych powinno się odbywać z poszanowaniem godności jednostki. (...)
rzecznik prasowy
Generalnego Inspektora
Ochrony Danych Osobowych
