Nie zazdroszczę Annie Zalewskiej położenia. Jej nazwisko pojawia się w doniesieniach medialnych o aferze PCK, a jej bliski współpracownik już siedzi w areszcie. Szefowa MEN powinna więc powiedzieć opinii publicznej, co ją z tą sprawą łączy, a nie atakować tych, którzy zadają pytania. To przecież nie Platforma aresztowała jej człowieka... Zrobiły to prokuratura i sąd, które musiały mieć twarde dowody – mówi #TYLKONATEMAT Tomasz Siemoniak. W ten sposób komentuje najnowsze kłopoty swojej "koleżanki" z dolnośląskiego politycznego podwórka.
"Wszystkie tropy prowadzą do zaangażowania Prawa i Sprawiedliwości w okradanie Polskiego Czerwonego Krzyża i finansowania kampanii wyborczych PiS z pieniędzy PCK" – stwierdził Grzegorz Schetyna. Podziela Pan tę bardzo ostrą opinię?
Czy ta opinia jest taka ostra...? Na pewno jest prawdziwa. Bo skoro jest tak, że w areszcie siedzi radny dolnośląskiego PiS, prawa ręka minister Zalewskiej, a zmuszony do rezygnacji zostaje szef PiS we Wrocławiu, to mamy do czynienia z czymś absolutnie bezprecedensowym. I wiele tropów w tej sprawie prowadzi do osób w PiS naprawdę bardzo wysoko postawionych.
Ta sprawa jest wyjątkowo bulwersująca z dwóch względów. Z jednej strony dotyczy kampanii wyborczej i jej finansowania, a to wyjątkowo newralgiczna kwestia w polityce. Po drugie, chodzi tu o pieniądze z PCK, czyli organizacji powołanej, by pomagać biednym ludziom. Moralnie to wszystko jest wyjątkowo wątpliwe. Nie widzę zatem żadnej przesady w opinii Grzegorza Schetyny. Przewodniczący Platformy Obywatelskiej jedynie dobitnie opisał rzeczywistość.
W PO sugerujecie, że w tę aferę może być uwikłana sama Anna Zalewska. Znacie się z panią minister z wałbrzyskiego politycznego podwórka. Wierzy pan, że ona mogłaby wziąć świadomy udział w czymś takim?
Znam ją z polityki, ale nie osobiście. Oboje jesteśmy z Wałbrzycha, ale tak naprawdę nie zamieniliśmy w życiu zbyt wiele słów. Trudno mi więc ją oceniać z takiej perspektywy. Za to śledzę uważnie, o czym już od dłuższego czasu piszą dolnośląskie media. One cytują szokujące relacje i zeznania różnych ludzi występujących pod nazwiskami.
W tych doniesieniach jest mowa o bliskich związkach ludzi uwikłanych w tę aferę z minister edukacji narodowej. Coś takiego nie może mieć miejsca, więc Anna Zalewska powinna wszelkie wątpliwości co do jej osoby jak najszybciej wyjaśnić.
No właśnie, jak bliscy Anie Zalewskiej ludzie zamieszani są w aferę w dolnośląskim PCK? Bo chyba nie sugerujecie tak poważnych zarzutów pod jej adresem tylko przez to jedno krążące po sieci zdjęcie z aresztowanym Jerzym G.?
We Wrocławiu, Wałbrzychu i na całym Dolnym Śląsku to jest kwestia powszechnej wiedzy. Ludzie tutaj dobrze wiedzą, kto jest od kogo. Nie bez znaczenia dla tej sprawy jest zapewne też fakt, iż dolnośląski PiS jest od dłuższego czasu mocno podzielony. Rywalizują w nim różne frakcje, co tylko ułatwia zrozumienie, kto z kim przystaje.
A jeśli chodzi o nasze wątpliwości dotyczące Anny Zalewskiej, to jeszcze raz podkreślę, że formułowane są one przede wszystkim na podstawie tego, co w mediach mówią ludzie pod nazwiskami, oraz tego, o czym poinformowała prokuratura. Absolutnie nie chodzi więc o jedno przypadkowe zdjęcie. Z informacji pochodzących z różnych źródeł wynika, że pani minister jest bardzo blisko tej sprawy. Dlatego będziemy się od niej domagali wyjaśnień i nie pozwolimy, by ten temat rozmyto.
Na to, że mamy do czynienia z naprawdę bardzo poważną sprawą wskazuje też fakt, iż zajął się nią sam Jarosław Kaczyński. I zmusił do rezygnacji z członkostwa w partii dotychczasowego szefa PiS we Wrocławiu Piotra Babiarza.
Mam wrażenie, że Anna Zalewska gra w tej sprawie bardzo słabymi kartami... Pamiętam, jak podczas jednej z debat posłanka PO Krystyna Szumilas zadała jej pytanie dotyczące tego tematu. Nie było wtedy jeszcze żądnych aresztowań i tak wielkiej afery, a minister Zalewska zareagowała bardzo nerwowo. Jeszcze bardziej nerwowo w jej otoczeniu i całym dolnośląskim PiS zrobiło się teraz, gdy doszło do pierwszych zatrzymań.
Nie zazdroszczę Annie Zalewskiej obecnego położenia. Jej nazwisko pojawia się w doniesieniach medialnych o aferze PCK, a jej bliski współpracownik już siedzi w areszcie. Szefowa MEN powinna więc powiedzieć opinii publicznej, co ją z tą całą sprawą łączy, a nie atakować tych, którzy zadają pytania. To przecież nie Platforma aresztowała jej człowieka... Zrobiły to prokuratura i sąd, które musiały mieć twarde dowody.
Mówi pan, że nie zazdrości Annie Zalewskiej położenia, ale przecież politycy PiS nie raz udowodnili, iż są niezatapialni. Szczególnie szefowa MEN, która przetrwała rekonstrukcję rządu, choć była jednym z najgorzej notowanych ministrów.
Jeśli mówimy o rekonstrukcji rządu, to mam wrażenie, że Anna Zalewska przetrwała ją tylko dlatego, iż PiS nie chciało się przyznać do porażki z reformą edukacji. Minister Zalewska jest od dawna osobą, która nie dodaje punktów obozowi rządzącemu. A teraz jeszcze doszła ta afera z PCK. Antoni Macierewicz też wydawał się niezatapialny, ale wreszcie został usunięty z rządu. Wszystko zależy więc od oceny Jarosława Kaczyńskiego w sprawie tego, co jest korzystne dla PiS. Jeśli prezes nie zdecyduje się na ostre ruchy, to przyzwoity wynik PiS na Dolnym Śląsku w najbliższych wyborach stanie pod znakiem zapytania.
Byłem wczoraj w Dzierżoniowie i Świdnicy, gdzie można było przekonać się, że ludzie o tym rozmawiają. Bo znają zamieszanych w aferę PCK polityków PiS. Ludzie widzą, co się dzieje i są zbulwersowani.