
– Myśleliśmy, że to żart. Jakiś fake news. Ale, niestety, okazało się, że nie. Jesteśmy zdruzgotani. To był prawdziwy wstrząs. Ten płot to jakiś absurd – oburza się właścicielka gospodarstwa spod Pratulina. To piękna miejscowość nad Bugiem, znajduje się tu Sanktuarium Błogosławionych Męczenników Podlaskich, do którego ciągną pielgrzymi. Nad Bug przyjeżdża mnóstwo wędkarzy, wzdłuż rzeki jest wiele domów oferujących noclegi i gospodarstw agroturystycznych. – Siedzimy i zastanawiamy się, jak to będzie. Granica z Białorusią biegnie środkiem rzeki. Na środku wody postawią ten płot? A jeśli nie, to gdzie? Ile metrów od brzegu? I gdzie będą bramki, bo przecież muszą być, żeby dostać się do rzeki. Co ile metrów będą? To ważne, bo tu przyjeżdża bardzo dużo wędkarzy. Ten mur siedzi nam teraz w głowach i strasznie go wszyscy przeżywamy. Bo jeszcze nie daj Boże będziemy musieli zwijać interes – mówi.
Dziś nikt jeszcze nie wie, o kogo chodzi, bo nie wiedzą też, jak ogrodzenie miałoby dokładnie przebiegać. Krążą plotki, trwają spekulacje. W wielu miejscach wzdłuż granicy od paru dni nie mówi się o niczym innym.
"Rząd budując płot chce zabrać prawo własności właścicieli działek, na których będzie on przebiegał. Wojewoda we wniosku o wydanie decyzji zezwalającej na realizację inwestycji w zakresie budowy zapory powinien określać nieruchomości lub ich części, na których ma być zlokalizowana zapora, oraz które mają przejść na własność Skarbu Państwa". Czytaj więcej
Ale to z powodu dzików tak bardzo rozprzestrzenił się w Polsce afrykański pomór świń (ASF). Wirus zrujnował dziesiątki, setki gospodarstw właśnie na wschodzie kraju, dotarł do Warszawy, idzie dalej na Zachód. Ale nawet tam, gdzie zniszczenia są ogromne, ludzie zastanawiają się, czy taki płot – w dodatku tak kosztowny – ma sens. Bo ich zdaniem na taką walkę z ASF jest o wiele za późno.