Wielu by nie wytrzymało tygodnia. On jednak daje radę. Z godnością – pisze na Facebooku w emocjonalnym tonie Paweł Cywiński. Kim on jest? To brat Piotra Cywińskiego, od dwunastu lat dyrektora Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. I choć Piotr Cywiński kieruje tą instytucją już szmat czasu, teraz został wystawiony na próbę, jakiej się zapewne nie spodziewał.
"Mój brat pracuje na jednym z najcięższych odcinków walki o pamięć, której zadaniem jest obrona ludzi przed ich najstraszniejszymi instynktami. Walka ta jest niezwykle trudna, bo chodzi w niej nie tylko o pamięć polską, ale poniekąd całej ludzkości. (…) Dwanaście długich lat pracy w jednym z najstraszliwszych miejsc na świecie. Biuro z widokiem na szubienicę i krematorium. Mieszkanie z widokiem na druty i wieżyczkę. Ciężko mi było spać w tak naznaczonym miejscu przez trzy noce, on spędził ich tam tysiące. I nigdy się nie przyzwyczaił. Ale on daje radę. Tak jak daje z siebie wszystko, by ta walka nie została zbyt szybko przegrana" – pisze emocjonalnie Piotr Cywiński.
I dodaje, że od "50 dni najpaskudniejsze odmęty polskiej prawicy rozpętały wobec niego (brata – red.) niezwykle potężną nagonkę". "Zbudowaną na co najmniej kilkunastu kłamliwych zarzutach. Wielokrotnie dementowanych i wielokrotnie odżywających. Dziesiątki artykułów na szemranych portalikach, setki zaangażowanych kont twitterowych, tysiące podobnie brzmiących tweetów, wulgaryzmy, memy, groźby, oszczerstwa, donosy. Do wyrzygania" – podkreśla, a cały wpis podsumowuje wymownym zdaniem: "Piotrze, ja wiem, że dasz radę. Wiedz natomiast, że jesteś jednym z moich bohaterów".
Pechowa rocznica wyzwolenia obozu
O co chodzi z tymi 50 dniami? Dokładnie 50 dni temu wybuchła zawierucha w stosunkach polsko-izraleskich. To wtedy ambasador Izraela Anna Azari, w trakcie obchodów 73. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, zaapelowała o zmianę w przyjętej przez Sejm nowelizacji ustawy o IPN wprowadzającej m.in. kary za twierdzenie, że istniały "polskie obozy śmierci". Samo wystąpienie Azari nie jest jednak największym problemem Cywińskiego.
Od ponad miesiąca w prawicowych mediach trwa nagonka na dyrektora muzeum. Powstała nawet dwie petycje, których sygnatariusze chcą, żeby Cywiński został odwołany ze swojego stanowiska.
"W związku z godzącą w polską pamięć historyczną, konsekwentną działalnością dyrektora Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, wzywamy władze Rzeczypospolitej do usunięcia dra Piotra M.A.Cywińskiego ze stanowiska dyrektora Muzeum Auschwitz. Ponadto żądamy przywrócenia Mszy św. i hymnu państwowego pod Ścianą Straceń w Narodowym Dniu Pamięci Polskich Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych 14 czerwca 2018 r." – pisze autor pierwszej petycji.
"My Obywatele Polscy jesteśmy oburzeni decyzją dyrektora Piotra Mateusza Andrzeja Cywińskiego, który zabronił wnoszenia Polskich flag i ostatnie zachowanie nie godne (pisownia oryginalna – red.) zajmowanego stanowiska oraz wielu haniebnych decyzji z poprzednich lat" – czytamy z kolei w drugiej.
Do tego dochodzą – tak jak pisał brat dyrektora – obraźliwe komentarze, memy i inne formy wypowiedzi. Wszystko w internecie. Czym Cywiński zawinił na prawicy? Choćby tym, że nie przywrócił odprawiania mszy i hymny państwowego pod Ścianą Straceń w Narodowym Dniu Pamięci Polskich Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych. Cywiński jest też oskarżany o zakaz wnoszenia polskich flag na uroczystości 73. rocznicy wyzwolenia obozu. Powód? Przedstawicielka Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Niemieckich Obozów Koncentracyjnych rozwinęła na uroczystości polską flagę, przez co zasłoniła… byłych więźniów. Wtedy została poproszona o jej złożenie. Flagi można było wnosić, o ile nie były na drzewcach.
Cywiński jest też od lat oskarżany o marginalizowanie pamięci o ruchu oporu w Oświęcimiu i przede wszystkim o bohaterze prawicy – rotmistrzu Witoldzie Pileckim. Ponadto w muzeum rzekomo nie jest prezentowany los Polaków – chociaż taka wystawa istnieje.
Problem istnieje
Sam Cywiński w wywiadzie dla Onetu przyznał, że z taką sytuacją nigdy się nie spotkał jako dyrektor muzeum. – Bez dwóch zdań po 27 stycznia żyję w sytuacji największego i najdłuższego hejtu, jaki kiedykolwiek mi się zdarzył, odkąd objąłem stanowisko dyrektora muzeum – powiedział.
I dodał: W moim przekonaniu był to jedynie katalizator, ale nie źródło. Jeśli od 28 stycznia, przez mniej więcej 10 dni, rzucano kolejne tematy hejtu, które brzmiały dość koherentnie, to może to oznaczać, że ktoś przygotował sobie je wcześniej i nie mają one nic wspólnego z rocznicą wyzwolenia obozu.