Prawo i Sprawiedliwość szybko oceniło sprawę niesłusznie skazanego Tomasza Komendy jako przykład złego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości za rządów poprzedników "dobrej zmiany". Jednak Roman Giertych właśnie przypomniał, że ówczesnym ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym był nie kto inny, jak... Lech Kaczyński.
"Pan Jaki mówi, że skazanie na 18 lat niewinnego to III RP w pigułce. Panie Ministrze zagadka. Za jakiego prokuratora generalnego prokuratura wielokrotnie składała wniosek o zastosowanie wobec niewinnego aresztu? Podpowiedź. Był bratem Pana szefa i miał na imię Lech" – napisał Roman Giertych na Twitterze.
W kolejnym z postów Giertych dodał, że "uwolniony właśnie po 18 latach człowiek swoją główną fazę śledztwa miał w czasie, gdy Lech Kaczyński prezentował się jako szeryf zwalczający bezwzględnie przestępczość". Przypomnijmy, że Lech Kaczyński piastował stanowisko ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego od 14 czerwca 2000 roku do 5 lipca 2001 roku. Właśnie w tym okresie niesłusznie zatrzymano Tomasza Komendę.
W czerwcu 2017 prokuratura poinformowała, że w sprawie zbrodni sprzed ponad 20 lat zatrzymano Ireneusza M. Prokurator przedstawił mu zarzuty zgwałcenia ze szczególnym okrucieństwem i zabójstwa piętnastoletniej dziewczyny. Od tego czasu mężczyzna przebywa w areszcie.