Ponad dwa lata temu na okładce tygodnika "Sieci", wydawanego przez spółkę Fratria braci Karnowskich, ukazał się fotomontaż – zdjęcie Piotra Kraśki "ubrano" w mundur PRL-owskiego żołnierza. Aby nie było wątpliwości, że dziennikarza porównuje się do tych, którzy w stanie wojennym prowadzili "Dziennik Telewizyjny", obok wielkimi literami napisano: "Medialny zamach stanu". Teraz warszawski sąd nakazał wydawcy "Sieci" przeprosiny Piotra Kraśki. A dziennikarz w rozmowie z naTemat tłumaczy, dlaczego poszedł z tą sprawą do sądu i jak postrzega rynek medialny dwa lata po ukazaniu się tamtej okładki.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
To był noworoczny numer tygodnika "Sieci", w kioskach ukazał się tuż po Bożym Narodzeniu 2015 r. Okładka mogła szokować, ale – jak podkreśla w rozmowie z naTemat Piotr Kraśko – to nie o okładkę chodziło przede wszystkim. Dziennikarz, wówczas jeszcze szef redakcji "Wiadomości" TVP oraz jeden z głównych prezenterów programu o 19.30, zdecydował się na drogę sądową ze względu na treść artykułu zatytułowanego "Cel: zabić PiS". W nim mowa była bowiem o kłamstwach, manipulacjach i medialnym puczu w wykonaniu dziennikarzy Telewizji Polskiej przy okazji relacji z grudniowych marszów Komitetu Obrony Demokracji oraz Marszu Wolności i Solidarności z udziałem polityków PiS współorganizowanego przez Kluby "Gazety Polskiej".
W poniedziałek stołeczny Sąd Okręgowy uznał, że doszło do naruszenia dobrego imienia dziennikarza i że nie przedstawiono dowodów na rzekome manipulacje "Wiadomości". Sąd wydał wyrok, w którym nakazał wydawcy tygodnika "Sieci" przeproszenie Piotra Kraśki. Przeprosiny mają być opublikowane na trzeciej stronie tygodnika oraz w eksponowanym miejscu w serwisie internetowym wydawcy. Zdaniem sądu fotomontaż z okładki to manipulacja, a nie karykatura. Ale to nie o okładkę chodziło przede wszystkim – podkreśla w rozmowie z naTemat Piotr Kraśko.
Strona pozwana próbowała przed sądem dowieść, że materiał tygodnika "Sieci" miał charakter satyryczny a okładka była swoistą karykaturą. Pana ta okładka nie rozśmieszyła?
Gdyby tu chodziło tylko o to zdjęcie, to w ogóle ta sprawa nie znalazłaby się w sądzie. Choć jest ono dla mnie oczywiście obraźliwe, ale przyjąłbym, że ktoś ma taką inwencję w tworzeniu karykatury. Uważam, że w tym zawodzie trzeba mieć grubą skórę i nie należy się procesować nawet w takich przypadkach. Ale obok tego zdjęcia znalazły się słowa o "medialnym zamachu stanu", a w środku stwierdzenie, że "'Wiadomości' Piotra Kraśki walą na oślep, kłamią i manipulują".
Jeżeli zarzuca się komuś kłamstwa, manipulacje i to jeszcze - cytując ten tekst - na skalę niespotykaną od stanu wojennego, to takie oskarżenia muszą mieć jakiekolwiek podstawy. W naszym zawodzie nie można postawić cięższych zarzutów. Uważam, że były całkowicie bezpodstawne.
Nie domagał się Pan zadośćuczynienia – dlaczego?
Ale ja wnioskowałem o zadośćuczynienie.
Tyle że nie finansowe. Żądał Pan jedynie przeprosin.
Tak, choć słowo "przepraszam" nie ma takiego znaczenia. I w tej sprawie w ogóle nie chodzi o pieniądze, tylko o ustalenie stanu faktycznego i stwierdzenie, czy istnieją jakieś granice w rzucaniu dowolnych oskarżeń. Rozumiem krytykę, niechęć czy inne mocniejsze uczucia. Serwisy informacyjne w stacjach telewizyjnych budzą ogromne emocje, a główny serwis informacyjny w telewizji publicznej w szczególności.
Wszyscy Polacy po części czują się niejako właścicielami "Wiadomości" i mają racje. Spełnienie wszystkich oczekiwań jest niebywale trudne, a raczej po prostu nie możliwe i szef takiego serwisu nie może się łatwo obrażać czy dać ponieść nerwom. Ale czym innym jest krytyka, a czym innym formułowanie zarzutów o kłamstwach, manipulacjach i puczu. To był zarzut niesprawiedliwy nie tylko dla mnie, ale też dla wszystkich ludzi, którzy wtedy pracowali w "Wiadomościach".
Włącza Pan czasem "Wiadomości"?
Od czasu, kiedy nie pracuję w TVP, "Wiadomości" w całości obejrzałem chyba dwa razy. Dlatego nie wypowiadam się od tamtej pory na ich temat.
Wprawdzie niewiele, ale parę osób z tamtego zespołu "Wiadomości" jeszcze w redakcji pozostało (m.in. Krzysztof Ziemiec). Czy czasem się widujecie?
Raczej co jakiś czas spotykamy się w gronie tych, którzy niegdyś pracowali w "Wiadomościach"...
... z żalem wspominając to, co było?
Nie. Dla wielu z nas to była wspaniała praca, ale nie nigdy nie czułem się w sensie zawodowym lepiej niż teraz w TVN. Uważam, że jest to wspaniała stacja, w której pracują wyjątkowi profesjonaliści i tworzą programy najwyższej możliwej jakości. TVN 24 to stacja informacyjna naprawdę na poziomie światowym. Więc jeśli mogę zapożyczyć słowa o "dobrej zmianie", to w moim życiu zawodowym ta zmiana na pewno jest dobra.
A te nieco ponad dwa lata temu, pod koniec 2015 r., gdy ukazał się ów artykuł w tygodniku "Sieci" i gdy prof. Pawłowicz obiecywała, że już za chwilę "Kraśko i Tadla dostaną skierowanie na kursy medialne do Torunia", przewidywał Pan, że tak może się zmienić rynek medialny w Polsce?
Nie. Nie wyobrażałem sobie, że to będzie wyglądało aż tak. Ale naprawdę - nie jestem dobrą osobą, by oceniać cały rynek medialny. Przyznaję, że w 90 przypadkach na 100 jeśli oglądam polskie stacje telewizyjne, to są to produkcje TVN.
Piotr Kraśko związany był z Telewizją Polską od 1988 r., zaczynał jako prowadzący młodzieżowy program "5-10-15", w latach 90. był prezenterem w TVP. Później m.in. był korespondentem w Rzymie i Waszyngtonie, a po powrocie do kraju – prowadzącym, a następnie również szefem "Wiadomości". Z TVP zwolniony został 11 stycznia 2016 r. Obecnie prowadzi programy "Dzień Dobry TVN" oraz "Fakty z zagranicy" w TVN 24 BiS i środowe poranki w radiu TOK FM.