
Pamiętacie słynną nocną imprezę Bartłomieja Misiewicza w Białymstoku? Posłowie Platformy Obywatelskiej właśnie chcą się dowiedzieć, co stało się z nagraniami z monitoringu klubu nocnego, w którym bawił się ówczesny rzecznik Minierstwa Obrony Narodowej. Spekulują, czy nagrań przypadkiem nie przejęła Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
REKLAMA
Paweł Olszewski i Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej pytają, czy wiceszef SKW Marek Utracki nie polecił podwładnym zabezpieczenia nagrań z monitoringu klubu nocnego WOW w Białymstoku. Pytają też, czy właściciel klubu przekazał nagrania z własnej woli, czy też ktoś na niego naciskał. Na koniec chcą wiedzieć, czy wszystko odbyło się na polecenie ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza.
Impreza Misiewicza w klubie WOW
Politycy PO napisali w tej sprawie do premiera Mateusza Morawieckiego. "Po tym incydencie słowa takie jak limuzyna, ochroniarz z Żandarmerii Wojskowej, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna kim jest stało się znakiem rozpoznawczym ówczesnego rzecznika MON" – stwierdzają.
Politycy PO napisali w tej sprawie do premiera Mateusza Morawieckiego. "Po tym incydencie słowa takie jak limuzyna, ochroniarz z Żandarmerii Wojskowej, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna kim jest stało się znakiem rozpoznawczym ówczesnego rzecznika MON" – stwierdzają.
Przypomnijmy, że Bartłomiej Misiewicz podczas oficjalnej delegacji w Białymstoku postanowił zabawić się w studenckim klubie WOW. Jak relacjonował "Fakt", z hotelu polityk miał na imprezę 350 m, ale przyjechał limuzyną, a przez cały wieczór towarzyszył mu ochroniarz.
źródło: "Dziennik Gazeta Prawna"
