Jazda bez ważnego biletu lub dokumentu umożliwiającego ulgowy przejazd wiąże się ze sporym ryzykiem. Podczas kontroli "gapowicz" na pewno otrzyma mandat. Dla każdego miasta są przewidziane inne wysokości kary, ale w każdym przypadku nie należą one do najniższych. A co jeśli ktoś stwierdzi, że nie zamierza mandatu płacić?
Według przepisów dotyczących przedawnienia roszczeń związanych z mandatem za brak biletu przewoźnik ma rok na ukaranie gapowicza. Jeśli tego nie zrobi, to nastąpi przedawnienie karalności wykroczenia. Gdy jednak wystąpi do sądu z pozwem przed upływem rocznego terminu, to wówczas w przeciągu dwóch lat musi zapaść wyrok. Jeżeli nie zapadnie, także dojdzie do przedawnienia.
Przedawnienie liczy się od końca terminu widniejącego na mandacie, w trakcie którego dana osoba powinna zapłacić karę. Stąd warto wiedzieć, że jeżeli firma windykacyjna zgłosi się po kilku latach, to można, a nawet należy się powołać na zarzut przedawnienia i uchylić od zapłaty zaległego mandatu.
Jak odpowiedzieć firmie windykacyjnej?
Firmy windykacyjne liczą na niewiedzę ludzi odnośnie przepisów i z tego powodu straszą sądem. Jeżeli ktoś otrzyma pismo, to nie powinien go zignorować, lecz wystosować odpowiedź, w którym informuje przewoźnika albo windykatora, że odmawia zapłaty kary z powodu przedawnienia.
W piśmie podajemy nasze dane i dane firmy windykacyjnej wraz z sygnaturą sprawy. W treści umieszczamy datę mandatu za dany przejazd autobusem MZK oraz powołujemy się na art. 45 Kodeksu Wykroczeń (DU rok 1971 numer 12 poz. 114).
Wysokość opłaty
W każdym mieście wysokość kary za brak ważnego biletu lub dokumenty umożliwiającego przejazd na uldze jest inna. W niektórych można zapłacić bezpośrednio u kontrolera, w tym np. kartą płatniczą (tak jest chociażby w Warszawie). Mandat rośnie, jeżeli osoba nie dokona płatności w ciągu 7 dni. Normalna kara za brak biletu w Warszawie wynosi 266 zł, w Łodzi 200 zł., zaś w Krakowie 240 zł.