Jeszcze do niedawna na swoim blogu przedstawiał się jako "fruwający ornitolog". Teraz do Marka Migalskiego bardziej pasuje określenie "pikujący ornitolog". Przebył drogę od niedoszłego kandydata PiS na prezydenta do etatowego komentatora na Twitterze. A ostatnie afery z "amerykańskim Grodzkim" i "obiadem smoleńskim" budzą coraz większy niesmak.
To był weekend pod znakiem Marka Migalskiego. Europoseł na swoim blogu w Salonie 24 opublikował wpis, w którym oskarżył posłów PiS, że zamiast prowadzić akcję ratunkową na miejscu katastrofy smoleńskiej jedli obiad w miejscowym hotelu. "Co robiło stu posłów PiS w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 roku, w trzy godziny po tragedii? Odpowiedź - jedli obiad. Nie wierzycie Państwo? To się ich zapytajcie" - napisał Migalski.
Jego blogowy wpis wywołał sporo komentarzy. Politycy PiS natychmiast ruszyli dać odpór oskarżeniom Migalskiego - Mariusz Błaszczak żałował w radiowej "Trójce", że jego były kolega "tak nisko upadł".
Nie był to pierwszy raz, kiedy Migalski popisał się w sieci budzącą wątpliwości wypowiedzią, a komentatorzy i dawni polityczni koledzy zaczęli mówić o jego upadku. Wystarczy wspomnieć choćby dyskusję sprzed tygodnia, którą europoseł z PJN wywołał, pytając na Twitterze: "Dlaczego Isia gra z jakimś amerykańskim Grodzkim?".
Kariera niemal cudowna
Jeszcze kilka lat temu nic nie zapowiadało, że Marek Migalski wybierze karierę polityka. Wykładał politologię na Uniwersytecie Śląskim, pisał książki naukowe (w tym "kompendium wiedzy" o PO), a jeśli już pojawiał się w mediach, to w charakterze bezstronnego komentatora. – Celnie komentował, na pewno sprawdzał się w tej roli i był zdolnym politologiem. Ale mógłby na tym poprzestać – mówi naTemat Arkadiusz Mularczyk, poseł Solidarnej Polski, szkolny kolega Migalskiego z Raciborza.
Aż nadszedł marzec 2009 roku i decyzja, by porzucić pracę naukowca dla kariery w polityce. Migalski start miał rewelacyjny, bo już kilka miesięcy później z listy PiS zdobył mandat w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Nie minęło kilka dni, a dostał kolejnego "kopa w górę". Prezes PiS Jarosław Kaczyński wymienił go bowiem w gronie kandydatów do walki o prezydenturę w 2015 roku. – Dostał od Kaczyńskiego olbrzymią szansę, z przeskoczeniem wielu etapów kariery. To była kariera niemal cudowna – mówi dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Sam zainteresowany nie krył zaskoczenia, ale zapowiedział, że może podjąć wyzwanie, tyle że trochę później. – Jeśli chodzi o mój ewentualny start w wyborach prezydenckich, to raczej należy brać pod uwagę rok 2025 – powiedział.
Pisowiec na wygnaniu
Zdaniem Arkadiusza Mularczyka dzisiejsza aktywności Migalskiego potwierdza tezę, że wsparcie Kaczyńskiego dla "fruwającego ornitologa" było niesłuszne. – Przecież nie był osobą związaną z PiS-em. Dla nas to było dużym zaskoczeniem i rozczarowaniem, że osoba z zewnątrz dostała pierwsze miejsce na liście wyborczej, czyli praktycznie pewny mandat. A Migalski był przecież bez dorobku, niesprawdzony – stwierdza były polityk PiS.
Romans Migalskiego z Kaczyńskim i jego partią trwał do wyborów prezydenckich w 2010 roku. Był jedną z twarzy kampanii wyborczej i wraz z Paweł Poncyljuszem, Elżbietą Jakubiak i Joanną Kluzik-Rostkowską miał wprowadzić Jarosława Kaczyńskiego do pałacu przy Krakowskim Przedmieściu. Robił wiele: śpiewał, odgrywał kowboja w kapeluszu, ale ostatecznie się nie udało. Kaczyński przegrał, a kowboj Migalski ustawił się w kolejce do "odstrzału".
– Nie, on sam się odstrzelił tym listem do prezesa – mówi anonimowo jeden z byłych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o list otwarty, jaki na swoim blogu opublikował Migalski tuż po tym, jak prezes skrytykował strategię sztabu wyborczego w kampanii prezydenckiej. "Bez Pana nie przetrwamy, z Panem nie wygramy" – napisał "Migal". – Odgryzł rękę, którą rok wcześniej wyciągnął do niego prezes – dodaje były współpracownik Kaczyńskiego.
Polityk w próżni i na Twitterze
Po liście do prezesa Migalski wyleciał z delegacji PiS w Parlamencie Europejskim. Z partii go nie usunięto, bo nigdy do niej oficjalnie nie wstąpił. A kiedy na fundamencie sztabu wyborczego z kampanii prezydenckiej powstała Polska Jest Najważniejsza, Migalski szybko się tam ewakuował. Został wiceprezesem i specjalistą od spotów wyborczych (patrz spot z kotami poniżej).
– Jego obecna pozycja jest pochodną fiaska inicjatywy pod nazwą PJN. PJN trafił na absolutną społeczną próżnię. W tej chwili on, tak jak ta partia, walczy o przetrwanie. To jest ten etap dla niego: nieważne co o tobie się mówi, ważne by mówili – komentuje dr Rafał Chwedoruk.
PJN nie ma w Sejmie. Marek Migalski ma przed sobą jeszcze dwa lata w Parlamencie Europejskim. Co tam robi? Z informacji na jego stronie internetowej wynika, że mocno angażuje się w sprawy prześladowania więźniów politycznych na Białorusi. Apelował o odebranie Białorusi prawa do organizacji mistrzostw świata w hokeju. Pytanie, co z tego, skoro te inicjatywy usuwają się w cień jego internetowej aktywności?
– Świetnie zaadaptował się w parlamencie. Ma czas na blogowanie, komentowanie. Szkoda, że nie na rozwiązywanie realnych problemów Polaków. Nie jest politykiem, bo politycy mają inne rzeczy do roboty niż pisanie na blogach – kpi Arkadiusz Mularczyk.
Dr Chwedoruk zwraca zaś uwagę, że jeśli nawet Migalski bardzo by chciał, nie ma powrotu do roli bezstronnego komentatora i politologa. – To jest taki rubikon. Powrót byłby możliwy tylko po bardzo długiej karencji – mówi. A co z jego polityczną karierą? – Mosty do PiS spalił, w PO raczej nikt na niego nie czeka, a inne partie albo są zbyt małe albo trzeba je skreślić ze względów ideologicznych – dodaje dr Chwedoruk.
Co robiło stu posłów PiS w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 roku, w trzy godziny po tragedii? Odpowiedź - jedli obiad. Nie wierzycie Państwo? To się ich zapytajcie.
dr Rafał Chwedoruk
politolog
Dostał od Kaczyńskiego olbrzymią szansę, z przeskoczeniem wielu etapów kariery. To była kariera niemal cudowna.
Arkadiusz Mularczyk
poseł Solidarnej Polski
Świetnie zaadaptował się w parlamencie. Ma czas na blogowanie, komentowanie. Szkoda, że nie na rozwiązywanie realnych problemów Polaków. Nie jest politykiem, bo politycy mają inne rzeczy do roboty niż pisanie na blogach.