
Jeszcze do niedawna na swoim blogu przedstawiał się jako "fruwający ornitolog". Teraz do Marka Migalskiego bardziej pasuje określenie "pikujący ornitolog". Przebył drogę od niedoszłego kandydata PiS na prezydenta do etatowego komentatora na Twitterze. A ostatnie afery z "amerykańskim Grodzkim" i "obiadem smoleńskim" budzą coraz większy niesmak.
Co robiło stu posłów PiS w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 roku, w trzy godziny po tragedii? Odpowiedź - jedli obiad. Nie wierzycie Państwo? To się ich zapytajcie.
Jego blogowy wpis wywołał sporo komentarzy. Politycy PiS natychmiast ruszyli dać odpór oskarżeniom Migalskiego - Mariusz Błaszczak żałował w radiowej "Trójce", że jego były kolega "tak nisko upadł".
Jeszcze kilka lat temu nic nie zapowiadało, że Marek Migalski wybierze karierę polityka. Wykładał politologię na Uniwersytecie Śląskim, pisał książki naukowe (w tym "kompendium wiedzy" o PO), a jeśli już pojawiał się w mediach, to w charakterze bezstronnego komentatora. – Celnie komentował, na pewno sprawdzał się w tej roli i był zdolnym politologiem. Ale mógłby na tym poprzestać – mówi naTemat Arkadiusz Mularczyk, poseł Solidarnej Polski, szkolny kolega Migalskiego z Raciborza.
Dostał od Kaczyńskiego olbrzymią szansę, z przeskoczeniem wielu etapów kariery. To była kariera niemal cudowna.
Zdaniem Arkadiusza Mularczyka dzisiejsza aktywności Migalskiego potwierdza tezę, że wsparcie Kaczyńskiego dla "fruwającego ornitologa" było niesłuszne. – Przecież nie był osobą związaną z PiS-em. Dla nas to było dużym zaskoczeniem i rozczarowaniem, że osoba z zewnątrz dostała pierwsze miejsce na liście wyborczej, czyli praktycznie pewny mandat. A Migalski był przecież bez dorobku, niesprawdzony – stwierdza były polityk PiS.
– Nie, on sam się odstrzelił tym listem do prezesa – mówi anonimowo jeden z byłych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o list otwarty, jaki na swoim blogu opublikował Migalski tuż po tym, jak prezes skrytykował strategię sztabu wyborczego w kampanii prezydenckiej. "Bez Pana nie przetrwamy, z Panem nie wygramy" – napisał "Migal". – Odgryzł rękę, którą rok wcześniej wyciągnął do niego prezes – dodaje były współpracownik Kaczyńskiego.
– Jego obecna pozycja jest pochodną fiaska inicjatywy pod nazwą PJN. PJN trafił na absolutną społeczną próżnię. W tej chwili on, tak jak ta partia, walczy o przetrwanie. To jest ten etap dla niego: nieważne co o tobie się mówi, ważne by mówili – komentuje dr Rafał Chwedoruk.
Świetnie zaadaptował się w parlamencie. Ma czas na blogowanie, komentowanie. Szkoda, że nie na rozwiązywanie realnych problemów Polaków. Nie jest politykiem, bo politycy mają inne rzeczy do roboty niż pisanie na blogach.

