
Ukraińcy już naszej gospodarce nie wystarczają. Dlatego polskie agencje pośrednictwa pracy coraz częściej sięgają po siłę roboczą z Azji, najchętniej z Nepalu. Obywatele tego kraju zatrudnienie znajdują najczęściej na budowach czy w restauracjach. Polacy ich chwalą. Wkrótce jeszcze prościej będzie ich ściągnąć do naszego kraju.
– Polskie firmy potrzebują rąk do pracy. Do tej pory byli to Ukraińcy, ale ta formuła się kończy. I naturalne jest, że pracodawcy szukają innych rozwiązań, dlatego też skierowali się w stronę Azji. Znacznie wzrasta zainteresowanie pracownikami z Indii i Nepalu – zauważa w rozmowie z naTemat Bartosz Loch, właściciel agencji zatrudnienia Profi-HR. – Faktycznie widoczny jest napływ Nepalczyków, choć nie jest on tak masowy, jak w przypadku Ukraińców – mówi nam Andrzej Kubisiak, dyrektor zespołu analiz i komunikacji Work Service.
Palą się do pracy
– Zatrudniamy wielu Nepalczyków, są bardzo pracowici i sympatyczni – słyszę w jednej z nepalskich restauracji w stolicy. Podobne opinie czytam zresztą na polskich forach internetowych.
Łatwiej jest wyrobić dokument legalizujący pobyt Ukraińca w Polsce, z tym że przyjeżdżają tylko na 180 dni. Generalnie Azjaci nie mają takiej możliwości i siłą rzeczy dla nich proces uzyskania pozwolenia i wyrobienia wizy jest dłuższy. No i też ich nie dotyczy ten okres 180 dni. Oni chcą pracować tu jak najdłużej i wesprzeć swoje rodziny.
Brak wyboru
Dlaczego przyjechał do Polski? – W Nepalu są różne polityczne problemy, dlatego w Polsce wytrzymaliśmy tyle czasu – podkreśla. Skąd tylu Nepalczyków w Polsce? – W Nepalu jest ciężko znaleźć pracę i państwo nie ma dobrze działających, bezpiecznych urzędów. I jak się trafi, to przyjeżdżają – tłumaczy Nepalczyk.
Nepalczycy to też często pracownicy najemni, którzy jeżdżą po różnych krajach tylko i wyłącznie realizując dany projekt. To naprawdę wartościowi pracownicy.
Sprawdzają
– Na tę chwilę nie zatrudniamy i nie przyciągamy pracowników z Nepalu, Bangladeszu czy Indii. Ale przyglądamy się tego typu rozwiązaniom – mówi nam Andrzej Kubisiak. Ale i tłumaczy, że nie wszystkich pracowników są w stanie znaleźć za wschodnią granicą. – Jako przykład podam sektor budowlany. Pracownicy z Dalekiego Wschodu to osoby, które pracowały często przy dużych projektach infrastrukturalnych, np. w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Sondujemy w tej chwili, w jaki sposób można to zorganizować, czy byłby na to odpowiedni popyt i z jakimi kosztami to by się wiązało. Trzeba pamiętać, że te osoby są bardzo oddalone od Polski – zaznacza Andrzej Kubisiak.
