"Banda pseudodziennikarzy"; "I wy bierzecie na to kasę z abonamentu? Macie choć odrobinę przyzwoitości" – takie komentarze posypały się po wczorajszym programie "Minęła 20". Michał Rachoń i Wojciech Cejrowski na antenie TVP Info dyskutowali m.in. o aferze w IMGW i Czarnym Proteście. Ale poziom tej rozmowy był bardziej żenujący niż zwykle.
– Wczoraj dowiedzieliśmy się, że w Instytucie Pogodynków funkcjonował homo harem w czasie, gdy nadzorowała go Platforma Obywatelska. Mamy ponad 90 zarzutów korupcyjnych: od pracy za seks, poprzez rąbanie drewna na prywatną działkę, aż po loty klasą biznes w pana stronę, do USA. Wszystko razem za 3 mln zł w tym IMGW – zaczął temat prowadzący Michał Rachoń.
W odpowiedzi Wojciech Cejrowski stwierdził, że "słowo 'harem' należy zakwestionować". A to dlatego, że – zdaniem Cejrowskiego – szef IMGW "za pieniądze dostawał usługi seksualne". "Oferował pracę i w ramach odpłaty otrzymywał usługi seksualne. W haremie się nie płaci, a tam było za pieniądze. (…) Jest takie stare słowo polskie – burdel. Nie wiem, czy w Telewizji Polskiej można powiedzieć – odpowiedział mu Cejrowski. Dziennikarz stwierdził, że "jak ostatnio używaliśmy takich słów do określenia spraw politycznych, jakie dzieją się w Polsce i za granicą, to się postępowy, lewicowy świat obruszył".
Po programie na Twitterze zamieszczono sondę z takim pytaniem: "Jest spór pomiędzy @michalrachon a @TheCejrowski – czy afera w #IMGW to bardziej #HomoHarem czy #HomoBurdel? Pomożecie rozstrzygnąć?" Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać. "Ktoś tam z Państwa postradał zmysły czy może konto zostało przejęte przez kretyna?"; "Czy piszący tę sondę to homo sapiens" – zapytał Marcin Makowski.
Przypomnijmy, że były dyrektor IMGWusłyszał zarzuty m.in. brania łapówek, podżegania do podrabiania dokumentów czy przekraczania uprawnień. Mieczysław O. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Lewicowy czy nie, jak nazwać taką sytuację, kiedy młody chłopak podejmuje pracę za pieniądze i w ramach tej pracy odpłaca się szefowi usługami seksualnymi. Nie robi tego z dobrej woli, bo się zakochał w swoim szefie, tylko robi to dla pieniędzy. To jak my mamy to nazwać?