W internecie aż wrze od listu, jaki PiS wysłał do Jarosława Gowina. Pismo zachęca ministra sprawiedliwości do współpracy w sprawie in vitro. "Teraz Gowin musi się od tego odciąć" – twierdzi Stefan Niesiołowski z PO. A co jeśli się nie odetnie? Ministra wtedy czeka "tragiczny scenariusz".
Donald Tusk podczas zjazdu w Jachrance przestrzegał Jarosława Gowina, by ten "nie stracił sensu bycia w Platformie". Premier był zły na fakt, że w Platformie są tak silne podziały – i jako jedną z przyczyn tych podziałów wskazał kwestię in vitro.
Tak się złożyło, że tuż po opublikowaniu rozmów z Jachranki, PiS wystosował do Gowina list. Mowa w nim, między innymi, o konieczności doprowadzenia do "kompromisu ponad politycznym sporem" w sprawie in vitro. Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS, wskazuje podobieństwo projektu ustawy autorstwa Gowina do tego, który proponuje Prawo i Sprawiedliwość.
Tym samym, nawet jeśli nie celowo, partia Jarosława Kaczyńskiego zmusiła Gowina do podjęcia trudnej decyzji: wierność partii czy dalsze forsowanie swoich poglądów?
Z kryzysu zrobić większy kryzys
"Cel PiS dość oczywisty: jak Donald Tusk wyrzuci Jarosława Gowina, wtedy będą mówić, że są jedyną prawicą. Jak Gowin się od nich odetnie to powiedzą to samo" – napisał o liście do ministra publicysta "Rzeczpospolitej" Michał Szułdrzyński.
Czyli: list został wysłany i upubliczniony po to, by osłabić obecnego ministra sprawiedliwości. Gowin ma bowiem ciężki orzech do zgryzienia. Platforma nie może sobie pozwolić na posiadanie frontmana, który "brata się" z PiS-em.
– To w dużym stopniu trafna diagnoza. Nie da się tak prowadzić polityki partyjnej, że jeden z ministrów ma poglądy opozycji – potwierdza te domysły Stefan Niesiołowski z PO. Wysłanie listu do Gowina określa mianem "dywersji". – To ewidentnie działanie na szkodę Platformy – twierdzi były wicemarszałek.
Co zrobi minister?
– Teraz Gowin musi się od tego kategorycznie odciąć, ale to go znacznie osłabi – ocenia Niesiołowski. A jeśli się nie odetnie? Zgodnie ze słowami padającymi na zjeździe w Jachrance, czeka go "tragiczny scenariusz". Czyli w najlżejszej wersji dymisja, w
najcięższej – zepchnięcie w polityczny niebyt. Wyrzucenie z partii raczej nie wchodzi w grę, bo Platforma nie chce stracić wizerunku partii skupiającej różne poglądy.
– Gowin z własnej winy znalazł się w potrzasku, zakałapućkał się, jak to mawiają młodzi – ocenia prof. Tadeusz Iwiński z SLD. – Naturalnie, minister dialogu z PiS-em nie podejmie – podkreśla poseł Sojuszu. Profesor Iwiński wątpi też, by Jarosław Gowin miał przejść do partii Jarosława Kaczyńskiego: – Gowin patrzy długofalowo i wyklucza wariant transferu do PiS-u.
Polityczne cele
Tym samym, Prawo i Sprawiedliwość postawiło Gowina w trudnej sytuacji. Bo dla ministra wyrzeczenie się swojego projektu in vitro oznacza osłabienie autorytetu, zmniejszenie wiarygodności i przede wszystkim spadek poparcia wewnątrz partii. Do tej pory Jarosław Gowin był tą osobą, wokół której miałaby się skupiać frakcja konserwatywna PO. A jeśli szef resortu sprawiedliwości odetnie się od projektu, to straci pozycję czołowego konserwatysty w Platformie.
Biorąc pod uwagę te uwarunkowania, trudno nie uznać listu PiS za polityczną zagrywkę. – To ewidentnie wątek polityczny. PiS chce pogłębiać podziały w PO. Dostali palec, chcą ugryźć rękę – stwierdza Tadeusz Iwiński z SLD. Jak jednak zaznacza poseł, Platforma jest sobie sama winna tej sytuacji, debatując wewnątrz partii o in vitro przez, bagatela, 3 lata i nie mogąc dojść do porozumienia.
PiS zaprzecza…
Mimo tych dość oczywistych politycznych uwarunkowań, posłowie Prawa i Sprawiedliwości zaprzeczają, jakoby list był zagrywką mającą osłabić PO.
– Nigdy do czegoś takiego nie dążyliśmy. Jeśli spojrzeć na projekty PiS i ministra Gowina w sprawie in vitro to widać, że są podobne – mówi nam Marek Opioła, członek Komitetu Politycznego PiS.
– Nam zależy na tym, żeby funkcjonować w sensie merytorycznym, a nie PR-owym i tak działamy. W przeciwieństwie do rządu, dla którego otoczka PR jest najważniejsza – podkreślił poseł Prawa i Sprawiedliwości.
… Nikt nie wierzy?
W zapewnienia te nie wierzy żaden z naszych rozmówców. – To tak jak z jednym chińskim powiedzeniem o dwojgu ludzi, którzy śpią w jednym łóżku, a śnią o zupełnie dwóch różnych rzeczach. Oboje prowadzą własną grę, chociaż coś ich łączy – ocenia Tadeusz Iwiński z SLD.
Również dziennikarz Michał Szułdrzyński wątpi w te wyjaśnienia: – Gdyby PiS wystosował ten list w zeszłym tygodniu, to można by w to uwierzyć. Ale pojawił się on dopiero po ujawnieniu przemówienia premiera w Jachrance.
Oczywiście, może być tak, że PiS po prostu chciało przepchnąć w Sejmie zgodną ze swoimi poglądami ustawę o in vitro. I w tym celu zgłosiło się do ministra sprawiedliwości. Niezależnie od motywacji partii Kaczyńskiego, jedno pozostaje faktem: Jarosław Gowin stanął przed konfliktem tragicznym. Teraz już może wybrać tylko mniejsze zło.