Karolina Styczyńska jest pierwszą osobą spoza Japonii, która stała się zawodowym graczem w shogi. To odmiana szachów wprost z Kraju Kwitnącej Wiśni. Karolina jest mistrzem tej gry, ale też swoistym fenomenem. Rozsławia miasto Kōfu, w którym mieszkała przez 5 lat, więc stała się jego ambasadorką. Do tego w czerwcu wyjdzie anime z polską szachistką w roli głównej.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Karolina wywalczyła pierwsze miejsce na amatorskich mistrzostwach świata i Europy (2014 rok) oraz czterokrotnie zdobywała tytuł mistrza Polski oraz w tej dyscyplinie – pokonując również mężczyzn. Zawsze jednak marzyła o tym, by zostać profesjonalną graczką. Jest przykładem tego, że marzenia (czasem) się spełniają, bo dokonała czegoś niemożliwego: jako 20-letnia debiutantka pokonała 41-letnią profesjonalistkę. Pierwszy taki przypadek w historii miał miejsce na oficjalnym turnieju w 2011 roku. Do tej pory nikomu z zagranicy nie udało się pokonać japońskiego mistrza.
Przez lata wspinała się po kolejnych stopniach mistrzowskich, by w końcu (w 2015 roku) stać się pierwszym zawodowcem spoza kraju. Karolina tym samym zaprzeczyła słowom Janusza Korwin-Mikkego, że kobiety wcale nie są mniej inteligentne od mężczyzn i w szachy też grać potrafią. Nawet jeśli są na nich "chińskie krzaczki".
– Nie chcę wchodzić w politykę, bo nie warto. Ale pozwól mi powiedzieć, że każdy ma swojego konika. Jeśli zaufa się, że ma się do czegoś talent i włoży się w to masę pracy, to każdy ma szansę na sukces. Dlatego jeśli są jakieś kobiety, które lubią planszówki, zachęcam do gry. Trzeba robić to co się lubi – mówi w rozmowie z naTemat Karolina Styczyńska.
Shōgi, czyli szachy po japońsku
Jej przygoda ze wschodnią odmianą królewskiej gry zaczęła się od... popularnego japońskiego komiksu. – Lubiłam gry planszowe od zawsze, ale w 2008 roku przeczytałam mangę "Naruto" i znalazłam grę, której nie znałam. Było to shōgi, czyli szachy japońskie. Wyszukałam zasady w internecie, zaczęłam grać i mnie wciągnęło. Przy okazji, w tym czasie w shōgi grało może z dziesięcioro Polaków. Dla porównania teraz ich jest 120 – mówi Karolina. Sukcesy polskiej zawodniczki z pewnością przyczyniły się do popularyzacji tej gry w naszym kraju.
– Shogi i szachy wywodzą się z tej samej gry – Czaturgangi, dlatego też mają podobną mechanikę. Chodzi oto, żeby zbić króla przeciwnika. Jednak shogi osobiście mi się podobało z kilku powodów.
– Jestem w Japonii tylko z powodu shogi. Od 2013 roku przeprowadziłam się do tego kraju i zaczęłam wspinaczkę, by zostać profesjonalistką. W tym roku skończyłam studia magisterskie w prefekturze Yamanashi i przeprowadziłam się do Tokyo. Planuję kontynuacje nauki shogi oraz skupienie się na pracy – zdradza Karolina. Tak, granie w japońskie szachy stało się dla niej nie tylko pasją.
Bohaterka anime "Susume, Karolina"
Nasi rodacy z powodzeniem podbijają Kraj Kwitnącej Wiśni. Za anime, które tam powstaje odpowiada... Mateusz Urbanowicz. Ten 32-letni artysta z Bytomia od lat mieszka w Japonii. I maluje tła do anime – stworzył m. in. plansze do wielokrotnie nagradzanego filmu "Kimi no Na wa". Tym razem zasiadł w fotelu reżysera.
– Jest to animacja w 95 proc. japońska. Jej główną cześć tworzy tokijskie studio animacji Colorido znane ze swoich krótkometrażowych animacji i aktualnie zbliżającego się filmu kinowego "Penguin Highway". Nad tłami zaś czuwam ja, a pomaga mi w ich malowaniu kilku artystów – również z poza Japonii – mówi Urbanowicz.
– Zaczęliśmy rozmowy o sponsoringu z firmą Otsuka Seiyaku. Ich produkt nazwany Calorie Mate jest bardzo podobny do mojego imienia napisanego w katakanie (japoński system pisma – red.). Spodobał im się też pomysł kooperacji dwóch Polaków w celu zrobienia animacji – tłumaczy Karolina. I tak firma stała się jej sponsorem, a Mateusz reżyserem "Susume, Karolina!" ("Naprzód, Karolina"). Calorie Mate to zbilansowana przekąska. Zawodnicy shogi... jedzą przekąski w czasie gry, bowiem potyczki potrafią trwać kilka godzin.
Na razie planowany jest jeden epizod anime. – Będzie do obejrzenia za darmo, w internecie. Ma to być w końcu promocja i wsparcie dla Karoliny. Fabuła oparta jest o koncept "głowy Karoliny pełnej szachów". Na razie nie mogę zdradzić mieć więcej – zastrzega reżyser.
Co na to wszystko główna bohaterka? – Jestem bardzo zadowolona, ponieważ sama czerpałam wiele inspiracji z mangi i anime. To zaprowadziło mnie do mojego marzenia o byciu profesjonalistką w shogi. Mam nadzieję, że moja historia będzie mogła zainspirować następne osoby. Nie tylko do shogi, ale do podążania za marzeniami – mówi Karolina. Premiera "Susume, Karolina" w czerwcu.
Reklama.
Karolina Styczyńska
Profesjonalna zawodniczka shogi
"Najlepsze w shogi jest to, że figury nigdy nie giną! Zbite - stają się naszymi własnymi. Drugi fakt: w shogi nie ma królowej, ale za to jest smok! Trzeci, shogi jest grą tradycyjną, bardzo związaną z kulturą japońską, więc żeby odróżnić figury od siebie, używane są znaczki kanji (znaki pochodzące z Chin). To może przerażać początkujących, ale podpowiadam, że sama zaczynałam naukę na symbolach szachowopodobnych, więc to nic strasznego".
Karolina Styczyńska
"Shogi było moim hobby, teraz jest i hobby, i pracą. Zawodowcy to osoby, które rozgrywają między sobą gry turniejowe w walce o tytuły. Przy okazji ich zadaniem jest promocja shogi i nauczanie innych.
Są dwa rodzaje zawodowców. Profesjonaliści zwani Kishi - którym może zostać każdy, ale jak na razie są to tylko mężczyźni – oraz profesjonalistki zwane Joryu Kishi – którym mogą zostać jedynie kobiety. Długo by tłumaczyć dlaczego.
Ja jestem Joryu Kishi o rankingu 1 kyu. Stopnie są jak w karate czy judo, profesjonalistki zaczynają od 3 lub 2 kyu, później 1 kyu, a następnie rosnące dany od 1 do 6 dana. Nie, nie mamy czarnych pasów. Ale za dany dostaje się certyfikat."
Mateusz Urbanowicz
Reżyser "Susume, Karolina"
"Zaproponowano mi reżyserowanie i tworzenie teł do animacji ponieważ pasował twórcom projektu styl moich akwarelowych ilustracji, miałem doświadczenie w tworzeniu animacji i wiedzieli że nie będę miał problemów z komunikacją - musiałem również od zera napisać scenariusz w oparciu o wywiady z Karoliną"."