Badania genetyczne były jednym z głównych dowodów winy Tomasza Komendy. Dziwne, bo jak ustalili dziennikarze "Gazety Wyborczej", ówczesne wyniki badań DNA jednoznacznie wykluczyły, że włosy pozostawione na miejscu zdarzenia należą do niesłusznie skazanego wrocławianina. Nie wzięto ich jednak pod uwagę.
Głównymi dowodami obciążającymi Tomasza Komendę były wyniki badań genetycznych, ślad osmologiczny i ślady zębów pozostawione na ciele zgwałconej i zamordowanej Małgosi. Testy DNA, które zostały umieszczone w wyroku, były przeprowadzone metodą Polymarker, która weszła do użycia na początku lat 90. Dzięki niemu można rozpoznać wybrane markery znajdujące się w kodzie DNA. Niestety markery, które wówczas badano, nie dotyczą konkretnej osoby, lecz mogą powtarzać się w populacji. Na nieszczęście Komendy, w jego kodzie występują cechy, które powtarzają się raz na 71 przypadków.
W uzasadnieniu do wyroku sąd wyrażał wątpliwości co do wyników badań. Nie wspomniał jednak o przeprowadzonych w czasie śledztwa testach wykonanych metodą mitochondrialnego DNA (mtDNA). Te wykluczyły, że którykolwiek z przebadanych włosów mógł należeć do Tomasza Komendy. Biegły z Bydgoszczy, gdzie wykonano badania mtDNA, mówił w toku sprawy o tym, że wykonywane przez nich badania cechują się większą wiarygodnością. Niestety argumentacja młodego naukowca z Bydgoszczy upadła w obliczu wypowiedzi doświadczonej biegłej z Wrocławia.