W Warszawie powstał pierwszy apartament inspirowany "50 twarzami Greya". Sprawdziliśmy, czego można się spodziewać po tym miejscu.
W Warszawie powstał pierwszy apartament inspirowany "50 twarzami Greya". Sprawdziliśmy, czego można się spodziewać po tym miejscu. Materiały prasowe

W życiu każdego dziennikarza przychodzi moment, w którym dostaje taki temat. Ludzie w redakcji zaczynają z ciebie żartować, z nieco ironicznym zainteresowaniem dopytują, czy będziesz testować na własnej skórze, co odważniejsi, kamuflując pytanie kaszlem, próbują ustalić, ile to kosztuje. No nic tak nie rozpala wyobraźni dziennikarzy jak inny dziennikarz, który rusza ”na miasto” robić temat o seksie.

REKLAMA
”Hush Hush - czyli najnowsze "dziecko" naszej firmy, otworzył miejsce zdecydowanie wyjątkowe na mapie Warszawy, ba! w samym jej centrum. Pożądane, z dużym naciskiem na to słowo. Elegancki, ekskluzywny, luksusowy apartament, w którym wszystkie fantazje i pragnienia mają możliwość się spełnić” – piszą w mailu pomysłodawcy apartamentu Room 69. Przeglądam zdjęcia: faktycznie, sprawia wrażenie luksusowego. Ciemne pomieszczenia, w sypialni duże łóżko, obok wanna, płatki róż. Romantycznie! Sądząc jednak po treści maila, to miejsce kryje w sobie więcej ”atrakcji”. Jakich? Jadę sprawdzić.
Perwersyjny raj vs polska rzeczywistość
Przyznaję, że nie wiem, czego się spodziewać. Na zdjęciach apartament wygląda dość grzecznie, natomiast opis sugeruje perwersyjny paradise. Docieram na miejsce. Tu małe zaskoczenie: mityczny Room 69 mieści się w zwykłym bloku z lat 70., z łączonymi balkonami. Jak dowiaduję się chwilę później, to właśnie te balkony były inspiracją do nadania takiej nazwy - w nawiązaniu do amerykańskich filmów. W tym samym budynku mieści się też biblioteka publiczna, ale nie zamierzam się tym faktem jakoś niezdrowo ekscytować. Starszy mężczyzna na balkonie czujnie obserwuje mnie znad papierosa. Pytam o konkretny numer mieszkania. Zero zniesmaczenia. Najwyraźniej nie wie tego, co ja - że za rogiem czai się inny, lepszy świat. Albo wie. I dobrze mi życzy.
logo
Apartament znajduje się w zwykłym bloku mieszkalnym. Na zdjęciu po prawej drzwi sąsiadujące z Room 69. Fot. naTemat
Gdy wchodzę na klatkę, moim oczom ukazuje się dwoje drzwi i choć nie ma na nich numerów, na tych po prawej dla ułatwienia ktoś wywiesił obrazek święty. Drzwi po lewej kryją w sobie niewielką kawalerkę, nietypową, bo bez kuchni, za to z wanną w sypialni i lustrem na suficie. Całość skąpana jest w luksusowej czerni wykończonej białymi i lustrzanymi elementami. Apartament podzielony jest na trzy pomieszczenia (pokój z łóżkiem i wanną, pokój zabaw i łazienkę). – Można tu realizować różne scenariusze – tłumaczą pomysłodawcy z firmy Hush Hush. – Nie chcemy naszym gościom niczego narzucać, każdy może wybrać to, na co ma ochotę, zgodnie ze swoją fantazją. Chcemy otworzyć naszych gości na eksperymentowanie, mówienie wprost o swoich potrzebach. Uważamy, że jeżeli pragnienia są skrywane, nie osiągnie się pełnego zadowolenia.
Pokój sypialniany jest zdecydowanie najgrzeczniejszą częścią apartamentu. Na gości czeka prosecco, ale - jak zapewnia menadżerka - można zamówić, czego tylko dusza zapragnie, bo firma pozostaje w kontakcie z różnymi restauracjami. W pakiecie podstawowym goście mogą liczyć na 8 zabawek dodatkowych, a w tzw. hush jest ich 11. Wówczas można też liczyć na prosecco premium oraz owoce i czekoladki.
Czas na zabawę
O wiele ciekawszy jest pokój zabaw. Pamiętacie ”50 twarzy Greya”? OK, wiem jak jest, dlatego przypomnę mały fragment, w którym niewinna Anastasia po raz pierwszy szerzej otwiera oczy:
"50 twarzy Greya"

– Chodź, chcę ci pokazać mój pokój zabaw. (…)
– Chcesz pograć na swoim Xboxie? (…)
– Nie, Anastasio, nie na Xboxie, nie na Playstation. Chodź.


Pokój zabaw w polskiej wersji jest mały, na suficie podwieszoną ma kratę, z której zwisają łańcuchy ze skórzanymi bransoletkami. W kwestii kombinacji mamy tutaj pełną dowolność. – Łańcuchy są regulowane, więc można podpiąć zarówno ręce, jak i całe ciało, w zależności od fantazji, otwartości i potrzeb - mówią właściciele. No nie powiem, chciałabym zobaczyć kogoś, kto gra tu na Xboxie. Naprzeciw kraty stoi piękny fotel, w którym zasiada osoba, która czerpie satysfakcję z obserwowania osoby zdominowanej. Są też gadżety: knebel i klamry nasutkowe. Wszystko poza kajdankami jest jednorazowe i sterylizowane chemią szpitalną.
logo
Pokój zabaw fot. materiały prasowe
Nie mogę sobie przypomnieć ze zdjęć w mailu kraty z łańcuchami. Dopytuję. Okazuje się, że w zapowiedziach firma celowo nie pokazała wszystkiego, jedynie jakieś tajemnicze fragmenty, żeby rozbudzić w gościach ciekawość. Podziałało. – Jesteśmy na rynku od tygodnia, a codziennie dostajemy dziesiątki telefonów i maili. To było dla nas spore zaskoczenie, myśleliśmy, że goście będą unikali bezpośredniego kontaktu, dlatego przygotowaliśmy trzy sposoby rezerwacji (bez konieczności osobistego kontaktu - za pośrednictwem maila lub formularza kontaktowego oraz telefonicznie). Okazuje się jednak, że goście chcą się dowiedzieć czegoś więcej, dzwonią, pytają wprost, jak to wygląda. Co ciekawe, częściej dzwonią kobiety niż mężczyźni, mają w planach niespodzianki, prezenty, a nawet zaręczyny – opowiadają pomysłodawcy. Zauważają smutną prawidłowość dotyczącą związków jednopłciowych. – Dzwonią do nas pary homoseksualne i pytają, czy nie mamy nic przeciwko, żeby zarezerwowali apartament. To przykre. Czemu mielibyśmy mieć coś przeciwko? Jesteśmy otwarci na to, żeby każdy spełniał swoje fantazje. Pamiętajmy, że każdy zasługuje na szczęście – mówią
Póki co, sąsiedzi nie wiedzą o biznesie. Żyją w błogim przekonaniu, że sąsiadują ze zwykłą kawalerką i jest spora szansa, że długo tak pozostanie, bo apartament jest wyciszony, a okna zasłonięte ciemnymi storami. Właściciele są przekonani, że nie będą mieli z tym problemu, gdy sąsiedzi się dowiedzą, bo są otwartymi ludźmi. Zupełnie jakby ponownie wcielali w życie zasady Greya: ”Jesteśmy świadomymi swych czynów dorosłymi i to, co robimy za zamkniętymi drzwiami, jest wyłącznie naszą sprawą”. Na razie ten system się sprawdza.