
nowa, przyszła na spotkanie z premierem Morawieckim, by zadać mu jedno konkretne pytanie. Walczy z obwodnicą Warszawy, która ma przebiegać przez Łochów, działa w komitecie przeciwników jej budowy. I właśnie o plany drogowe bardzo chciała zapytać premiera. – Nie przyszliśmy tam po to, by zrobić rozróbę czy awanturować się. Przyszliśmy spytać o tę obwodnicę, skoro miała być taka możliwość. Ale niestety - zadanie pytania zostało bardzo skutecznie uniemożliwione – mówi naTemat.
Sama też krzyczała zbulwersowana tym, jak wyglądało spotkanie. Swoje pytanie wrzuciła do urny, która stała przy wejściu. Na stoliku leżały kartki, każdy mógł napisać pytanie. – Potem premier przemawiał z 50 minut, a w tym czasie rzecznik rządu przeglądała kartki z pytaniami. Wyselekcjonowała cztery. Pierwsze z nich dotyczyło tego, jak Polska zamierza poradzić sobie z osobami, które wracają z emigracji, a ich dzieci nie znają języka polskiego. Jak na społeczność lokalną, to dosyć oryginalne pytanie – śmieje się Agata Dąmbska. Premier odpowiedział, że zostaną utworzone oddzielne klasy, że minister Zalewska nad tym pracuje.
Niektórzy byli oburzeni, krzyczeli na korytarzu, że co to jest. Myśmy przyjechali do premiera, porozmawiać o sprawach lokalnych. Miałam poczucie, że to jest skandal. Wobec tych osób, które specjalnie przyjechały zadać pytanie. Część z tych ludzi popiera przecież PiS. Podejrzewam, że nie byłoby żadnych niewygodnych pytań, a premier poradziłby sobie przecież z odpowiedziami. To było pokazanie kompletnej arogancji i buty. To było dla nas upokarzające.
Krzyki i skandowanie "cenzura" słychać zresztą na nagraniu, które pojawiło się na Facebooku i przez niektórych uznane zostało za prowokację. Nasz rozmówczyni przyznaje, że były osoby z KOD-u i nie podobało się jej ich zachowanie pod koniec spotkanie. – Bardzo podgrzewali emocje – tak to widzi.
Na nagraniu słychać: "Premier boi się suwerena! Premier boi się ludzi. Obiecano pytania z sali. Nie było żadnych pytań z sali! To jest kneblowanie ust! Cenzura! Cenzura!"
Dokładnie taki sam schemat i klimat miało spotkanie Jarosława Kaczyńskiego w Trzciance. Tam również nie wszystkim się spodobało, że pytania były czytane z kartki. Jarosław Kaczyński wytłumaczył taką praktykę swoim doświadczeniem. Odbył już mnóstwo takich spotkań i, jak stwierdził, wie, że pytania zadawane do mikrofonu wywołałyby tylko niepotrzebny chaos.